sobota, 23 kwietnia 2011

Ideologia młodego lewaka

@Arjozof Spytam jeszcze raz, czy Ty czytasz to co piszesz? Misesa i Hayeka nikt dziś nie bierze na poważnie człowieku, poza sektami w postaci kurwinistów. Obaj nie sięgają do pięt Keynesowi, którego idee były wcielone w życie i sprawdzały się świetnie. Oczywiście tylko do pewnego czasu, bo "kapitalizm z ludzką twarzą" to był twór tymczasowy, mający zneutralizować klasę robotniczą. Gdy tylko się udało, wrócono do rozwiązań liberalnych, które po 30 latach poniosły totalną klęskę.


autorem jest ten jegomość:
PROFIL NA YOUTUBE

Myślę, że wszelki komentarz jest zbędny. Wiecie, co macie robić :>

wtorek, 5 kwietnia 2011

Akapowe przemyślenia...

Fragment listu, który napisałem w odpowiedzi jednemu użytkownikowi YT na kwestie związane z anarchokapitalizmem:


To prawda, że wizja wolnorynkowego anarchizmu jest utopijna, i na tym polega utopia - że mamy jasno zdefiniowany cel, do którego dążymy, wybierając najlepsze rozwiązania, ale nie idąc na kompromisy, które zawracają nas z tej drogi. Czyli np. popieramy obniżki podatków, ale już nie obniżkę jednego, a podniesienie drugiego.
Państwo minimalne - a więc takie, którego jedynym zadaniem jest ochrona praw własności i nietykalności osobistej, wg teoretyków libertariańskiego anarchizmu, właśnie jest znacznie bardziej utopijne, niż pełna anarchia - głównie z tego względu, o jakim piszesz - chęć władzy. Były w historii wielokrotnie próby ustanowienia "moralnego" państwa minimum, nawet ograniczano je bardzo racjonalną, wolnościową konstytucją (jak przy założeniu USA) - a efekty długofalowe widzimy na własne oczy. Państwo się rozrosło do gigantycznych rozmiarów, i obecnie Konstytucja USA jest bezczelnie lekceważona. Tak też ten eksperyment po prostu nie wypalił. Póki istnieje monopol państwa na opodatkowywanie ludzi i stosowanie przymusu siłowego - póty wolność zawsze będzie zagrożona, w myśl zasady "Władza korumpuje - a władza absolutna korumpuje absolutnie".
Stąd też obawy, że w porządku anarchicznym bogaci uzyskają zbyt duży dostęp do władzy, jest tak naprawdę obawą przed państwem minimum - i to uzasadnioną, gdyż demontowanie wolności w USA zaczęło się właśnie od tego, że bogaci finansiści MOGLI przekupić państwowych urzędników i ustawodawców, by pisali prawo pod ich dyktando. W porządku anarchicznym takich instytucji możliwych do skorumpowania nie będzie. Policentryzm prawny spowoduje, że nawet przekupienie jednego sędziego nie spowoduje zepsucia prawa, gdyż gdy przekupstwo wyjdzie na jaw - natychmiast straci on reputację i współpracujące z nim agencje rozstrzygania sporów stracą klientów, którzy przeniosą się do konkurencji. Spróbuj skorzystać z konkurencji teraz ;) Kontrola ze strony konsumenta zawsze jest najskuteczniejsza, gdyż to JEGO pieniądze i JEGO interes jest położony na szali.
Co do opieki zdrowotnej, to chyba zgodzimy się, że nie chcielibyśmy, by biedni umierali na ulicach, prawda? Ludzie, zwłaszcza gdy są wolni, i nie rabuje im się przymusowo pieniędzy, stają się znacznie bardziej empatyczni i łaskawsi - wobec tego nie brakowałoby pieniędzy na charytatywne fundacje, zajmujące się pomocą najuboższym - zresztą historycznie robił to zawsze kościół, i robił to skutecznie, o ile ustrój polityczny nie wywracał do góry nogami struktury bodźców w społeczeństwie - czyli nie narzucał idei państwa opiekuńczego, które miałoby zastąpić dobrowolne, prywatne miłosierdzie. Stąd też nie martwię się zupełnie o opiekę zdrowotną, zwłaszcza, że w pełni wolnorynkowym systemie ceny usług medycznych będą znacznie niższe, a ciągłe nakłady inwestycyjne w tym sektorze będą prowadzić do jeszcze lepszej jakości. Obecnie się to nie dzieje, gdyż cała opieka medyczna jest właściwie państwowa, więc nie istnieją żadne bodźce by w nią inwestować. Prywatny właściciel natomiast, motywowany chęcią zysku i istnieniem konkurencji, będzie starał się najbardziej optymalnie zarządzać szpitalem, kliniką, itd.
Co do średniowiecza, to istnieje wiele mitów związanych z tym okresem. Ale nawet w Polsce ten mityczny "ucisk" chłopów zaczął się nie w średniowieczu, lecz w epoce nowożytnej - gdy średniowieczny ład feudalnej decentralizacji został zastąpiony scentralizowaną władzą królewską. Średniowiecze było wręcz upstrzone niespotykanymi później wolnościami, natomiast jak tylko silne duże państwo się pojawiło, zaczął się terror, który Europę kosztował przynajmniej 200 lat rozwoju gospodarczego. Wyobraź sobie, że w późnym średniowieczu wolne miasta (było coś takiego, właśnie takie na poły anarchiczne enklawy wysokiego rozwoju cywilizacyjnego) były miejscami, gdzie narodził się nowoczesny kapitalizm, z rozwiniętym sektorem usług finansowych - który to mógł już finansować długookresowe inwestycje w całej Europie, a więc przemysł mogący wyciągnąć z nędzy miliony istnień. Nie byłoby przeszkód ku temu, gdyby właśnie nie tendencje do centralizacji władzy w rękach królów, kosztem wolnych miast czy książąt oraz Kościoła. Tyranom pomogła też reformacja - protestanckie nurty religijne były bardzo bałwochwalcze wobec osoby władcy, więc królowie, by scementować swoją władzę, przyjmowali luteranizm, stawali się głowami narodowych kościołów, i wówczas demonopolizacyjny wpływ, jaki miał na władzę świecką Kościół Rzymskokatolicki - znikał. Monarcha mógł robić wszystko, nie obawiając się ekskomuniki, czy sprzeciwu katolickich poddanych. To rozpoczęło nowożytną epokę wielkiego rządu i doktryny ekonomicznej, zwanej merkantylizmem - dziś nazwalibyśmy to mieszaniną socjalizmu, faszyzmu i korporacjonizmu. I wtedy zaczął się ucisk chłopów, odbieranie im ziemi (no wicie, "rozwój musi być"), łamanie praw własności, dawanie przywilejów wybranym grupom (kupcom, fabrykantom), granty ziemi, subsydia, dotacje, zaporowe cła - wszystko uderzało w zwykłych ludzi, konsumentów, którzy musieli pracować przez to dłużej i ciężej, by znieść wszelkie obciążenia podatkowe i parapodatkowe. Zyskiwały tylko faworyzowane grupy. I tak jest do tej pory, nietrudno zauważyć. Rewolucja amerykańska w 1776 r. była właśnie rewolucją przeciwko temu systemowi, wywołana sprzeciwem wobec nadmiernych podatków (nie wynoszących nawet 10% tego, co my teraz płacimy na tych skurczybyków).
Wracając jeszcze do tej zgubnej chęci władzy - gdy nie ma czym rządzić, i nie ma kto wykonywać rozkazów - to to rozwiązuje znaczną część tego problemu. W ustroju opartym wyłącznie o własność prywatną, gdzie jej naruszanie jest surowo i bezlitośnie karane; gdzie każdy ma broń lub możliwość siłowej obrony swojej własności; gdzie cała struktura społeczna oparta jest o sieć niezliczonych, dobrowolnych powiązań, kontraktów; gdzie niezakłócenie funkcjonuje rynek i jego instytucje - tam nawet gdy wrogie państwo podbije taki kraj, to niczego nie osiągnie, oprócz strat: bo nie ma kto zbierać podatków, bo nie ma administracji którą da się obsadzić, bo każdy jest wrogi i dysponuje śmiertelną siłą ognia, bo nie ma kogo skłócić. Okupant takiego kraju musiałby się wycofać, inaczej bardzo szybko zbankrutowałby.