czwartek, 20 października 2011

Historia legendarnej hordy... (wykopane z czeluści)



Początki SORCERER sięgają kwietnia roku 2002, kiedy to Bogowie Stalowego Królestwa sprawili, iż doszło do spotkania: grających razem w mało znaczącym zespole KEL`THUZA i [Krystiana], z tajemniczym gitarzystą [Arrowheadem?]. Jakie wrażenie wywarło to spotkanie, niech ukażą słowa Kel`Thuza: "Jak tylko poznałem [Arrowa], wiedziałem, że chcę z tym człowiekiem grać Prawdziwy Metal - taki, jakim go stworzyli Bogowie!". Niestety, [Arrow] nie był zbyt skory do wiązania się z ówczesnym zespołem Kel`Thuza i Krystiana, i musiało upłynąć trochę czasu, nim ci dwaj zrozumieli, iż w Metalu nie może być kompromisów - i że należy stworzyć całkiem nowy, świeży i czysto Metalowy hufiec zniszczenia! Powzięcie tej decyzji zapadło podczas I edycji Dragon Metal Fest w Chorzowie, 23 sierpnia 2002, kiedy to ponownie spotkało się trzech Metalowych Braci. Istotny jest również fakt, iż podczas tego festiwalu doszło do poznania [Łukasza], którego los był w rękach Stalowych Bogów już dawno ustalony - [Łukasz] niebawem został wokalistą nowopowstałej hordy.
Pierwsze próby rozpoczęły się z początkiem września 2002, w składzie [Arrow] - gitara, Kel`Thuz - bass, [Krystian] - perkusja, w małej, klimatycznej sali prób na strychu [Krystiana]. Już od pierwszych dźwięków kapela zgrywała się tak doskonale, iż tchnęło to w ich dusze całkiem spotęgowaną Siłę. Krzesane niczym Płomień riffy [Arrowa] szybko zmieniły się w utwory i tak powstały dwa potężne eposy SORCERER: Metalowa Husarya i Heavy Metal Riders. Granie coraz bardziej zbliżało członków kapeli do siebie, czuć było czysty entuzjazm i radość z Tworzenia tej elitarnej Sztuki. Brakowało jednakże dwóch elementów - drugiego gitarzysty i wokalisty.
Po 2 miesiącach bezowocnych poszukiwań, członkowie SORCERER przypomnieli sobie, iż znają wszak [Łukasza], który miał okazję zaprezentować swoje możliwości wokalne podczas II zlotu fanów ManowaR w Krakowie (październik 2002). Mało co wówczas ktokolwiek pamiętał, dlatego pomysł na zrekrutowanie mocarnego [Łukasza] pojawił się z lekkim opóźnieniem. Z początkiem listopada również Kel`Thuz wzbogacił swój ekwipunek, stając się posiadaczem jakże istotnego elementu - potężnego pieca basowego, dzięki któremu to jego bas zyskał całkiem nowy wymiar brzmienia. W 4-osobowym składzie, jeszcze bez nazwy, kapela wkroczyła na zupełnie nową ścieżkę Twórczości. Przez kolejne 3 miesiące dopracowywane były już istniejące utwory, oraz tworzone nowe: Brave From the North (oryginalnie zwący się Chąśnik z Jomsborga), Warrior's Heart (pierwotnie Serce Wojownika) oraz słowiański epos Ogień Zniszczenia. Pomimo wytężonej pracy wszystkich muzyków, wiedziano, iż do szczęścia brakuje jednego - drugiego gitarzysty! Żaden znany gitarzysta nie rokował nadziei na stały element zespołu. Potrzebny był ktoś bardzo sprawny technicznie, twórczy i w pełni oddany szlachetnej idei Prawdziwego Metalu. Bogowie Stali zainterweniowali ponownie...
Tym kimś okazał się być [Repulsor], dotychczas przewodzący dwuosobowej hordzie ForeskinleSS. Od zawsze marzył, by grać True Fucking Metal z prawdziwymi rzeźnikami, i wówczas, z początkiem lutego 2003, jego marzenie spełniło się z nawiązką!
Ta transfuzja świeżej krwi dobrze zrobiła SORCERER. Dzięki wykrystalizowaniu się stałego składu twórczych muzyków, dla których Metal to prawdziwa religia, zespół mógł zacząć myśleć o graniu koncertów. W międzyczasie, [Repulsor] momentalnie przyswoił wszystkie utwory, dodając bardzo znaczące elementy doń, co tylko spotęgowało zawartość czystej Mocy w repertuarze SORCERER. Wtedy to nadeszła wiadomość, iż jest możliwość supportowania zespołu Chainsaw na koncercie, mającym się odbyć za 2 miesiące. To w sposób natychmiastowy wyzwoliło w wojownikach nowe popędy twórcze, pozwalające się w całości skupić na udoskonalaniu machiny bitewnej, jaką miała zaprezentować kapela na żywo! Istniał jeszcze problem nazwy, a raczej jej braku... Cóż, zabawny to fakt, iż zespół, który po pół roku istnienia posiadał już tak wykrystalizowane brzmienie i 5 gotowych utworów, nie był w stanie wymyślić przez ten czas nazwy... Koniec końców - po miesiącu wytężonej pracy umysłowej i odrzuceniu 100 nazw zaproponowanych przez Kel`Thuza, tej mężnej formacji nadano imię SORCERER ...
Czasu do debiutanckiego występu było wystarczająco dużo, by przygotować jeszcze jeden autorski utwór (Slave From Beyond the Grave) i jeden cover, którego nieznajomość jest oznaką totalnego spedalenia! Tak uzbrojona horda mogła swobodnie sprostać każdemu wyzwaniu, rzuconemu przez inne, udające tzw. 'gwiazdy', kapele.
Jako, że organizatorem koncertu Chainsaw okazał się być [Arrow], postawiona przed nim została wielka odpowiedzialność. Impreza zaplanowana została na 3 maja w klubie Semafor w rodzinnym mieście [Arrowa], Skarżysku-Kamiennej (gdzie produkowane są supernowoczesne rakiety ziemia-powietrze na potrzeby przyszłej wojny o supremację). Oprócz SORCERER i Chainsaw, zagrać miały również skarżyska ELIZABETH (thrash) i szydłowieckie monstrum czystego zniszczenia, BELFEGÓR. Z powodów finansowych, inne kapele (m.in. krakowski Mayhayron) niestety musiano przeprosić i odmówić im występu, jako iż wynajęcie nagłośnienia okazało się niebotycznie drogie - zupełnie nieadekwatne do osiągniętych rezultatów brzmieniowych! Nauczka na przyszłość... Ostatecznie - Heavy Metal Night udał się jako impreza, natomiast debiutancki występ SORCERER był wyjątkowo udany, pomimo wad w nagłośnieniu. Riff otwierający Husaryę rozdarł ciszę, i rozpoczęła się rzeźnia, przy której każdy prawdziwy fan Metalu dawał z siebie wszystko. Również wszystko dał z siebie SORCERER, co uwiecznione zostało na zdjęciach. Istotnym faktem jest to, iż dotychczas doświadczenie koncertowe mieli tylko [Krystian] i Kel`Thuz, jednak pomimo tego reszta zespołu zagrała równie profesjonalnie. Zaiste Bogowie czuwali nad swymi Synami, jako iż obsługujący perkusję [Krystian] zupełnie nie słyszał reszty zespołu - grał z pamięci, a jednak obyło się bez żadnej wpadki czy rytmicznego potknięcia! Zaprawdę, ta noc była nocą SORCERER - po koncercie wojownicy hordy oddali należną cześć Bogom Stali, racząc się kultowym już miodem Piastowskim... Co wydarzyło się później - to wciąż wymaga ustalenia...
Heavy Metal Night obecnością swą zaszczycili Metalowi Bracia z Krakowa, w tym Labiel, Elvis i Gajdek, którzy po występie SORCERER, postanowili zaprosić kapelę na Raise Your Fest, mającym się odbyć w ich rodzinnym mieście dokładnie za tydzień, a więc 10 maja. SORCERER miałby grać obok takich sław, jak Rapid Fire, rzeczony Mayhayron oraz Under Forge. Umotywowani sukcesem debiutu, SORCERER przyjęli zaproszenie...
Wyprawa do Krakowa była swoistym piekłem, jako iż 5-osobowy skład musiał wpakować się z gitarami i perkusją do małego, 2-drzwiowego audi , będącego w zasadzie już 27-letnim zabytkiem motoryzacji. Jednak hart ducha i niezwykła odporność psychiczna drużyny pozwoliły jej dojechać na miejsce w stanie względnego spokoju. Na miejscu dowiedziano się, iż SORCERER gra jako ostatni, a więc gdzieś tak około północy... Cóż, czas pozostały do wyjścia na scenę został zagospodarowany przez degustację lokalnego browaru w ilościach znacznych, spacer po Rynku i śpiewanie pieśni Zwycięstwa ku przerażeniu miejscowych bałwochwalców krzyża.
Czas dłużył się niesamowicie mimo wszystko, a wśród wojów narastały oznaki zmęczenia. Interesującym akcentem było zastąpienie knajpianego bramkarza przez znanych z ekstremalnych zachowań, Kel`Thuza i Repulsora. Nie dość, że dzięki temu wpadło im trochę grosza, to jeszcze dowiedzieli się, iż krąży legenda o mającej zagrać tego wieczoru na Raise Your Fest [cytat]:"Black/deathmetalowej niespodziance z Kielc" ... Czyżby przyczyną powstania tej legendy były jeno liczne skóry z ćwiekami, noszone przez członków SORCERER? W każdym razie już dobrze po północy, kapela weszła na scenę. Nie obyło się bez znacznej regulacji brzmienia, ale uwinięto się z tym w mniej niż 10 minut, czego nie można było powiedzieć, gdy ustawiały się inne kapele. Jak zawsze, na pierwszym planie wypasiony, gromowładny bass Kel`Thuza, i potężny, będący znakiem rozpoznawczym, werbel [Krystiana]. Możliwość indywidualnego ustawienia sprawiła, iż nareszcie słychać było obie gitary tak jak należy, co ucieszyło Repulsora, zawsze martwiącego się o wyraziste brzmienie swego toporra. Pomimo zmęczenia, 30 minutowy set zabrzmiał nie gorzej, niż przed tygodniem, a biorąc pod uwagę sromotnie małą ilość miejsca na scenie, ekstremalne zachowanie się muzyków było godne uznania. Na koniec koncertu, na scenę zostali zaproszeni z publiczności Labiel i Guru, by wykonać wraz z [Krystianem] i Kel`Thuzem cover ManowaR Black Wind, Fire & Steel. Na tę okazję Kel`Thuz pożyczył przester od Repulsora, i ustawił bas w pozycji 'pod szyję', sięgając również po piórko. Labiel zagrał na gitarze dzięki uprzejmości [Arrowa] a Guru chwycił za mikrofon i rozpoczął się CHAOS. Jako, iż utwór nie był zupełnie przećwiczony, to, co usłyszeli zebrani przed sceną ludzie, było czystą improwizacją i totalnym spustoszeniem. Na szczęście nie trwało długo...
Tak też zakończył się drugi koncert SORCERER. To, co spotkało dzielnych wojów zaraz potem, zasługuje na odrębny rozdział...
Od tamtej pory kapela konstruuje nowe utwory, ćwiczy stare i planuje rychłe nagranie dema, jak również zagranie paru występów w rodzinnym mieście... Przyszłość pokaże, czy Magia Metalu znów zapanuje nad Ziemią Żelaza!...
SŁAWA METALOWI! SŁAWA POTĘDZE! SŁAWA ZWYCIĘSTWU - SŁAWA, SŁAWA, SŁAWA!!!

piątek, 7 października 2011

Stachniuk kontra Karły Reakcji

Riposta na płaczliwy felieton Kamilka, karła reakcji wszelakiej

Jako jeden z nielicznych w Polsce speców od myśli Jana Stachniuka, poza tym, zupełnie nie neguję wpływu typu kulturowego danej społeczności na jej osiągnięcia gospodarcze. Wręcz przeciwnie, wielokrotnie o tym pisałem, jeszcze w czasach, gdy byłeś w gimnazjum i słuchałeś Britney Spears.
Innymi słowy, Niemcy - ze swoim protestanckim typem duchowym - gospodarczo wydajni byli zarówno za Bismarcka, jak i za Hitlera, jak i za Erharda; skłonność do oszczędzania, wyrzekania się konsumpcji bieżącej, a więc i do inwestowania w długoterminowe projekty, dzięki temu u Niemców siłą rzeczy była zawsze wysoka, więc i wzrost produktywności następował szybciej, niż w krajach katolickich, gdzie coś takiego, jak długookresowy horyzont czasowy nie istniał wśród ludności, preferującej minimum egzystencji i dopiero zwiększoną konsumpcję w raju. Proste jak drut.
Gdyby w Niemczech teraz wprowadzić anarchokapitalizm, to nic by się nie zmieniło, nadal istniałyby oddolne organiczne instytucje, bliskie każdemu konserwatyście, natomiast oczywiście zdjęcie karbu państwa podziałałoby jak solidny stymulant, i kolejny cud gospodarczy.
Z kolei wprowadzenie w Somalii (pomijam już niemożliwość tegoż) "ordoliberalizmu" przez Somalijczyków spowodowałoby natychmiast uwiąd rynku, korupcję, rozrost biurokracji i inne typowe problemy znane z innych krajów Afryki. Typ kulturowy tak w Somalii jak i w innych krajach nie sprzyja kapitalizmowi póki co, a pałowanie się nad incydentalnym przypadkiem Kenii przez Kamila jakoś pominęło fakt, że 45% populacji Kenii to protestanci, a 33% katolicy - więc wyznawane przez społeczeństwo wartości są zdecydowanie bliższe kapitalizmowi, sprzyjające akumulacji kapitału i uznawaniu własności prywatnej, niż w islamskiej Somalii - gdzie i tak jest znacznie lepiej, niż w innych rejonach islamskiej Afryki.
Wyznawane przez Karłów Reakcji fetysze dot. ustrojów władzy kompletnie nie biorą pod uwagę rzeczy niezależnych od ustroju, a mianowicie typu duchowego i kulturowego, charakteryzującego społeczeństwo.
Anarchokapitalistyczny kraj katolicki prawdopodobnie rozwijałby się bardziej chaotycznie i mało "ordo" w stosunku do protestanckiego kraju o gospodarce względnie liberalnej - aż w wyniku wyrównywania potencjałów, najbardziej dynamiczne i niezależne jednostki z kraju ordoliberalnego po prostu przeniosłyby się do kraju anarchokapitalistycznych katoli i libertynów, kierując jego gospodarkę na bardziej uporządkowane tory, jak to zawsze miało miejsce w historii.
Ale nie, Kamil chce cudownie uzdrawiać na siłę społeczeństwa za pomocą aparatu przemocy państwowej, bez uwzględnienia typu kulturalnego.
A więc Kamil popełnia ten sam błąd, który popełnili komuniści po 1945 r., i przed którym przestrzegał Stachniuk.

Zaorane.