środa, 25 stycznia 2012

Wywiad z libertarianinem, cz. 4

Część IV - Wyprawa w libertariańską przeszłość

ANDREW: Organizacje Rządo-Podobne (ORP) w Pana przyszłym libertariańskim społeczeństwie będą kontynuacją ORP, które istnieją dziś - zasadniczo wielkich korporacji i osób o dużych majątkach. A te dzisiejsze ORP stanowią kontynuację ORPów, które istniały w przeszłości.

PSEUDONIM KAIN: To prawda - ORP mają długą i chwalebną historię.

A: W dzisiejszym społeczeństwie, jak i w przeszłości, zarówno ORPy jak i regularne rządy mają pewne legalne prawa.

PK: Fakt. Ale w przypadku rządów te "prawa" są zupełnie nielegalne, natomiast w przypadku ORP są w pełni legalne. Dlatego działam moralnie, gdy ukrywam moje aktywa przed rządem amerykańskim.

A: Jak doszło do tego, że ORP podzieliły się na dwa rodzaje - na te dobre, nierządowe - i na złe, rządowe?

PK: Libertarianin Robert Nozick napisał: "Cokolwiek pojawia się w wyniku sprawiedliwego toku w sprawiedliwych etapach, samo jest sprawiedliwe." Kiedy pojawiły się pierwsze prawa, nierządowe ORP zdobyły je legalnie. Od tamtej pory, były przekazywane na ich potomków i wymienianie pomiędzy sobą. Wszystkie te transakcje były dobrowolne. Z drugiej strony, rządy przejęły swoje prawa niesprawiedliwie, i od tamtej pory nic nie może przekształcić je w prawa sprawiedliwe.

A: Może powinien Pan nam opowiedzieć całą historię.

PK: Przygotujcie się więc na bycie zaskoczonymi - źródła głównego nurtu okaleczyły historię do stopnia nierozpoznawalności.

Dawno temu, wszyscy żyli w stanie wolności. Następnie, w każdym społeczeństwie, które nie było prymitywne, kilku ludzi osiągnęło status elity. Zawdzięczając to wyjątkowym zdobyczom bogactwa, mądrości lub dzielności... tych kilku ludzi posiadło "naturalny autorytet", i ich opinie i sądy cieszyły się szerokim uznaniem. Co więcej, w wyniku selektywnego rozpłodu i zawierania małżeństw, praw cywilnego i genetycznego dziedziczenia, pozycje naturalnego autorytetu przechodziły na kolejne pokolenia szlachetnych rodzin.

... To właśnie ci liderzy z naturalnych elit, którzy zazwyczaj piastowali pozycję sędziów i rozjemców, najczęściej za darmo, z poczucia obowiązku jaki nakładała pozycja autorytetu, czy nawet z zasadniczej troski o sprawiedliwość w społeczności, byli w stanie prywatnie wytworzyć takie "publiczne" dobro.


A: A więc pierwszymi ORP ochrony byli szlachcice, którzy zdobyli swą władzę ponieważ inni ludzie uznali ich szczególne cechy przywódcze. Ci szlachetni byli właściwie niczym małe rządy, tylko że lepsze, ponieważ nie stosowali przymusu i szanowali prawa naturalne.

PK: W rzeczy samej. Wielki filozof John Locke doskonale to rozumiał. Jakiś palant żyjący w czasach Locke'a powiedział, że rządy mają więcej autorytetu, niż ORP... ponieważ rządy prowadzą czasem ludzi do boju. Locke odparł,

Właściciel plantacji w Indiach Zachodnich ma więcej [niż trzy setki niewolników na swej posesji], i mógłby, gdyby zechciał... zmusztrować ich i powieść przeciwko Indianom, domagając się reparacji za każdą krzywdę, jaką odniósł, i to wszystko [nie będąc wcale] Monarchą...

Innymi słowy, ORP tacy jak plantatorzy w Indiach Zachodnich, mieli takie same prawa jak rządy, jeśli chodzi o prowadzenie wojny.

A: Po raz pierwszy w swej opowieści Pan wspomniał rządy vis-a-vis nie-rządowe ORP ochrony. W jaki sposób rządy pojawiają się w tej historii?

PK: W dużych miastach istnieje wiele różnych, niezależnych ORP ochrony, działających w zupełnej harmonii. By zaistniał rząd, musi pojawić się sytuacja, by któryś z tych sędziów, arbitrów lub agencji ochrony zdołał obwołać się monopolistą. Jak jest to możliwe? Dlaczego inne ORP ochrony miałyby pozwolić jednej organizacji uzyskać monopol i przejąć ich prawomocne funkcje?

Oczywistym jest, iż jedyny sposób by to osiągnąć to taki, gdzie jedna z ORP ochrony obiecuje, że będzie bardziej bezstronnym sędzią w sporach dotyczących swej własnej rasy, plemienia lub klanu. Widzi pan, w stanie natury ORP ochrony traktowałaby wszystkich swych klientów sprawiedliwie, wg jednakiego standardu. Rządy pojawiają się wówczas, gdy jedna ORP ochrony przysięga wdrażać prawo w taki sposób, który traktuje korzystniej jej własną rasą lub plemię - ten nieetyczny postępek pozwala takiej ORP przejąć władzę nad jej rywalami. W momencie, gdy rasizm nie jest już wystarczający, następnym krokiem dla nieuczciwej ORP jest odwołanie się do powszechnego... poczucia zawiści i egalitaryzmu, t.j. do konfliktu klasowego (niedotykalni lub niewolnicy kontra panowie, robotnicy kontra kapitaliści, biedni kontra bogaci, itp.).

A: Szlachcice i panowie mieli posłuch ponieważ ich chłopi i niewolnicy uznawali, że jedni ludzie są lepsi od innych - ale wówczas pojawiło się kilka ORP i zaczęło wszystko psuć poprzez odwoływanie się do rasizmu i zawiści. Te "bandyckie ORP" stanowią zaczątek rządów.

PK: Otóż to. A teraz opowiem panu historię terytorialnych ORP. Ta część opowieści jest jeszcze ważniejsza - widzi pan, libertarianizm... jest systematycznym kodeksem praw, wyprowadzonych z pomocą logicznej dedukcji z pojedynczej zasady, której obowiązywanie... nie da się obalić bez popadnięcia w... sprzeczności... Ten aksjomat to stara zasada pierwotnego zawłaszczenia.

A cóż takiego znaczy "pierwotne zawłaszczenie"? To znaczy, że znajduje pan coś, czego nie posiada nikt inny i bierze je na własność. Kiedykolwiek pan wdraża w ten sposób swoje prawo do własności, jedni odnoszą korzyść - ale nikt na tym nie traci.

A: Doprawdy?

PK: No, z pewnością odnosi korzyść pan. Jednocześnie, pana działanie nie powoduje straty u nikogo innego... Inni też mieli prawo do zawłaszczenia tych zasobów, o ile były dla nich wartościowe. Ale nie zrobili tego... W rzeczy samej, niezawłaszczenie ich oznacza, że nie stanowiły dla nich zasobów wartościowych. Wobec tego, nie można uznać, że odnieśli jakąkolwiek utratę użyteczności w wyniku pańskiego zawłaszczenia.

A: Popatrzmy, czy dobrze zrozumiałem. Załóżmy, że znajduję jedyną na pustyni oazę i zawłaszczam jako własną. Załóżmy, że jacyś uciekinierzy przechodzą przez pustynię i chcą zaspokoić pragnienie w mojej oazie. Czy wolno mi zagrozić im otwarciem ognia, jeśli się zbliżą, chyba że zostaną moimi niewolnikami w praktycznym sensie - z poszanowaniem ich praw, rzecz jasna?

PK: Oczywiście - to pana oaza.

A: Czy mógłby Pan podać mi jakieś realne historyczne przykłady tego, jak ORP sprawiedliwie weszły w posiadanie swych praw?

PK: Angielscy osadnicy w Ameryce Północnej... zademonstrowali jak... własność prywatna pojawiła się w wyniku pierwotnego zawłaszczenia... wcześniej nieużywanej ziemi (puszczy i nieużytków)

A: Ameryka Północna była niezamieszkała kiedy Anglicy osiedlili się tam?

PK: Przeciwnicy libertarianizmu uwielbiają pytania typu "A co z Indianami?". Podnieca ich myśl, iż libertarianie będą zmuszeni bronić praw własności pozbawionych ziemi tubylców, czego większość libertarian by raczej nie chciała robić. To, z czego przeciwnicy nie zdają sobie sprawy, to to, że John Locke rozwiązał ten problem 300 lat temu. Wyjaśnił, iż

zysk, jaki Ludzkość otrzymuje z [akra ziemi w Anglii], jest wart 5 [funtów], [podczas gdy zysk z akra ziemi w Ameryce] prawdopodobnie nie przekracza pensa, gdybyśmy mogli obliczyć w pieniądzu to, co Indianin wypracowałby i sprzedał tutaj; co najwyżej 1/1000. Tego praca, która owocuje wyższą wartością z ziemi, bez której ta ostatnia byłaby ledwo warta...

A: Momencik. Czy Locke chciał zasugerować, że skoro Indianie nie znali wydajnego rolnictwa, nie posiadali tak naprawdę ziemi?

PK: Tak właśnie. By prawidłowo wejść w posiadanie ziemi, należy wykonać realną, gospodarną pracę na niej, natomiast Indianie nie zrobili tego ponieważ byli zbyt prymitywni. Tak też Locke udowodnił, że Indianie nie posiadali ziemi. To oznaczało, że osadnicy mogli traktować ziemię tak, jakby była nieużywana.

A: Czy jest Pan pewien, że właśnie to Locke miał na myśli? Locke zasłynął w końcu z tego, że bronił wolności i praw naturalnych.

PK: Dlaczego to pana zaskakuje? W tym przykładzie, Locke bronił wolności osadników do zajmowania nieużywanej ziemi, i ich naturalnego prawa do zatrzymania tej ziemi po zagospodarowaniu jej. I tak, jestem absolutnie pewien, że to Locke miał na myśli - proszę przeczytać jego drugi Traktat o Rządzie.

A: Czy pierwotne terytorialne ORPy w Europie były również ORPami ochrony?

PK: Cóż, można się wzbogacić przez zagospodarowywanie nieużywanej ziemi, i ORP ochrony to byli zazwyczaj bogaci szlachcice z długą historią wyjątkowych osiągnięć, dalekowzroczności i przykładnego osobistego postępowania. Tak więc obie te funkcje często zachodziły na siebie.

A: Czy to nie było tak, że duża część ludzi w Europie dostała ziemię po prostu dlatego, że ich król bądź królowa lubili ich i darowali im ziemię?

PK: Cóż, musi pan pamiętać, że król czy królowa, będąc rządem, nie posiadali ziemi legalnie. Ziemię mogą zająć legalnie tylko osoby bądź spółki, i w związku z tym wszelka "własność publiczna" jest... skutkiem jakiejś formy wywłaszczenia.

A: A więc jeśli dałoby się udowodnić, że część majątku jakiejś organizacji pochodzi z nadania królewskiego, taki majątek byłby nielegalny? Czy dałby Pan radę usprawiedliwić swoje roszczenie na bazie tego, iż ten majątek jest w istocie bezpański, o ile nikt nie mógłby Pana powstrzymać?

PK: Interesujące pytanie... Ale widzi pan, czasami trzeba zaakceptować, że niegodziwości miały miejsce dawno temu, i będzie zbyt zagmatwane naprawienie ich teraz. Czasem trzeba pozwolić, by zaszłości były zaszłościami.

A: A więc rządy powstałe dawno temu mogą posiadać prawa, które musimy respektować, ponieważ byłoby zbyt zagmatwane naprawienie niesprawiedliwości?

PK: Nie. Niesprawiedliwość uczyniona ORP poprzez zmuszenie ich do zaakceptowania wymyślonych przepisów ("regulacji") i do płacenia podatków nigdy nie może być zapomniana. Z każdym dniem rządowej uzurpacji praw, ten dług wobec ORP rośnie. Głos tego długu krzyczy od lat, by zostać uznanym - i zostanie uznany.

A: Nie jestem pewien, dlaczego chcę Pana o to zapytać - właściwie dlaczego wybrał pan pseudonim "Kain"?

PK: Fakt, że musiał pan zadać to pytanie pokazuje, jak zwodnicza jest konwencjonalna charakterystyka postaci Kaina jako bezmyślnego psychopaty. Taki pogląd to karykatura, szerzona przez religijnych intelektualistów, wiernopoddańczych wobec współczesnych rządów demokratycznych. Bardziej przemyślana ocena Kaina prowadzi do wniosku, iż był on, w rzeczy samej, bohaterem.

A: Chciałby Pan wyjaśnić nam to bliżej?

PK: W przypowieści o Kainie i Ablu, Kain jest rolnikiem, a Abel nomadzkim pasterzem. Kain wobec tego reprezentuje cywilizację i postęp gospodarczy, natomiast Abel - bardziej prymitywny i przesądny rodzaj społeczeństwa.

Kain i Abel idą złożyć ofiary Bogu. Wg źródeł pozabiblijnych, Kain wpada na pomysł uczynienia procesu składania ofiary bardziej wydajnym - zamiast składać produktywne płody rolne, pali ciernie i krowie łajno. Powstałe w wyniku palenia płomienie i dym są równie widowiskowe, natomiast Kain zaoszczędza użyteczne zasoby. Każdy na tym zyskuje.

Abel wpada w złość i mówi, że Bogu się to nie spodoba. To oczywiście była zawoalowana groźba pójścia na skargę do ich ojca, Adama (rządu), i wpędzenia Kaina w kłopoty. Gdyby Kain ją zignorował, jego dobra zostałyby wkrótce skonfiskowane na ofiarę przez władzę rządową, t.j. pod przymusem. Kain był zmuszony działać w celu obrony swej własności.

A: Czyli widzi Pan w Kainie pierwszego zdeterminowanego obrońcę własności prywatnej?

PK: Jak również i pierwszego autora koncepcji użyteczności Pareto. Ale jego prawość kosztowała go wiele - miast uznać, że Kain działał sprawiedliwie, jego rodzina wypędziła go, zniszczyła mu reputację, i zmusiła do życia w roli handlarza, przemieszczającego się z miejsca na miejsce.

Być może rozumie pan teraz, dlaczego jestem dumny z pseudonimu "Kain".

___
W części V wywiadu, Pseudonim Kain twierdzi, iż libertarianie, którzy preferują rząd minimalny, tkwią w ułudzie. PK następnie wyjaśnia, jak wrodzone wady rządu zmuszają ludzi honoru do podejmowania czasem trudnych decyzji.

niedziela, 15 stycznia 2012

Wywiad z libertarianinem, cz. 3

Część III - Regulacja

ANDREW: Wyobraźmy sobie, że takie przyszłe libertariańskie społeczeństwo udało się założyć, a bezpieczeństwo i sprawiedliwość są dostarczane przez konkurujące firmy ubezpieczeniowe. Co stanie się, jeśli dwie różne osoby, ubezpieczane przez dwie różne ORP (Organizacje Rządo-Podobne - patrz cz. 1 wywiadu), nie dojdą do zgody co do swoich praw?

PSEUDONIM KAIN: Te dwie osoby znajdą niezależnego arbitra, którego wybiorą jednomyślnie.

A: Załóżmy, że jedna ze stron jest silniejsza, więc prawdopodobnie przetrzyma konflikt z drugą stroną. Czy wówczas ta silniejsza strona nie preferowałaby zrezygnować z wszelkiego arbitrażu, i podczas zaistniałego poślizgu, wymusić na drugiej stronie uległość?

PK: Nie.

A: Załóżmy, że ktoś Pana denerwuje, i Pan płaci ORP pewną kwotę pieniędzy, wynoszącą znacznie więcej, niż obecna wartość przyszłych kwot ubezpieczenia tej drugiej osoby. Czy ORP wówczas zabije tę osobę dla Pana?

PK: Nie.

A: Załóżmy, że jedna ochroniarska ORP jest znacznie silniejsza, niż konkurencyjne ORP, i zamierza rozszerzyć swój udział w rynku. Czy postara się strategicznie wyeliminować fizycznie klientów słabszych ORP w celu zareklamowania swojej przewagi w branży ochrony?

PK: Nie.

A: Te scenariusze wydają mi się całkiem prawdopodobne. Dlaczego Pan jest taki pewien, że nie sprawdzą się?

PK: Ochroniarskie ORP rozumieją, że tego typu agresywne zachowanie jest irracjonalne ekonomicznie. W istocie, ubezpieczyciele nie zaangażują się w żadną formę zewnętrznej agresji ponieważ każda agresja jest kosztowna... powoduje utratę klientów na rzecz innych, nieagresywnych konkurentów. Ubezpieczyciele będą angażować się wyłącznie w przemoc defensywną...

A: Załóżmy, że prezes ochroniarskiej ORP inaczej pojmuje swój własny interes, niż Pan, i zaczyna zabijać ludzi. Co się wówczas stanie?

PK: Ochroniarska ORP, która zaczęła zabijać ludzi, stałaby się zagrożeniem dla stabilnego porządku nie tylko dla ubezpieczyciela pomordowanych, ale również dla innych ORP. Wówczas ORP połączyłyby siły w celu ochrony słabszych ORP przed agresją.

A: Jaką możemy mieć pewność, że ma Pan rację? A co jeśli ORP ochrony nie zechcą współpracować tak, jak Pan to opisał?

PK: Nie ma żadnej przeszkody, która uniemożliwiałaby współpracę ORP w celu przywrócenia stabilności. Już dziś wszystkie firmy ubezpieczeniowe są połączone siecią kontraktów i umów... jak również istnieje system agencji ubezpieczeń wtórnych, w połączeniu dysponujący siłą ekonomiczną przewyższającą większość dzisiejszych rządów. Pod presją rozwiązania kwestii konfliktu międzygrupowego, konkurencja prowadziłaby do rozwoju i dopracowania kodeksu praw, promujących najszerszy konsensus i zgodę...

A: Czyli firmy ubezpieczeniowe, jako całość, będą stanowić formę globalnej, nieprzymusowej, nierządowej Organizacji Rządo-Podobnej, stworzonej w dobrowolny i szanujący prawa sposób.

PK: W rzeczy samej.

A: Mimo, iż jest to bardzo trudne, to zwykli ludzie w Ameryce są w stanie wpłynąć na decyzje swego rządu. Rozumiem, że z globalną ORP będzie inaczej w sensie, iż zwykli ludzie nie będą mieli żadnego głosu w tym, co się dzieje - ale w jaki inny sposób globalna ORP nie będzie rządem?

PK: Po pierwsze, myli się pan - nie tylko konsumenci będą mieli decydujący głos w globalnej ORP, ale będą suwerenni. Będą w pełni kontrolować ORP poprzez ich decyzje dotyczące kupna ubezpieczenia.
W każdym razie, w odpowiedzi na pana pytanie, rząd jest organizacją dysponującą przymusowym terytorialnym monopolem na ochronę i opodatkowanie. Globalna ORP będzie zupełnie inna.

A: Globalna ORP będzie chronić ludzi poprzez ochroniarskie ORP, które wchodzą w jej skład. Te organizacje będą otrzymywać płatności od ludzi, którzy pożądają ochrony: nieprzymusowe Płatności Podatko-Podobne. Pomijając pełną dobrowolność tego rozwiązania, jaka jest właściwie różnica?

PK: Fakt, że wszystko będzie dobrowolne, jest oczywiście bardzo istotną różnicą. Ale będzie jeszcze jedna różnica.
Rządy nie tylko monopolizują usługi ochrony, ale również monopolizują kontrolę nad terytorium. W społeczeństwie libertariańskim, ORP ochrony będą ochraniać ludzi, ale nie będą dysponować ostateczną władzą nad konkretnym obszarem.

A: Ah, rozumiem, prywatni właściciele będą rządzić na takim obszarze.

PK: Niedokładnie. W większości wypadków, posesje będą stanowiły część "społeczności właścicielskich", tak jak dzisiejsze zamknięte osiedla mieszkaniowe... posiadane przez pojedynczy podmiot, czy to osobę, czy też prywatną spółkę... Właściciel jest wówczas przedsiębiorcą działającym dla zysku w prowadzeniu i zarządzaniu osiedlem... Mieszkańcy nie mieliby pełnych tytułów własności do swoich posesji, ponieważ właściciel osiedla zachowuje prawo wdrażania reguł - t.j. zasad wyznaczających, kto może mieszkać na terenie, a kto nie, i na jakich warunkach.

A: Ponieważ te spółki nieruchomościowe mają władzę nad konkretnymi obszarami, czy możemy je nazywać terytorialnymi ORP?

PK: Możemy je nazywać, jak chcemy, o ile stosujemy precyzyjne nazewnictwo.

A: Czyli jak rozumiem, idea jest taka, iż mimo wdrażania kilku prostych reguł obowiązujących wszystkich przez globalną ORP i ORP ochrony, będzie dużo miejsca dla każdego terytorialnego ORP by tworzyć własną indywidualną kulturę.

PK: Nareszcie pan zaczyna rozumieć. Katolicy będą mogli żyć wg swoich reguł, muzułmanie wg zasad islamu, a niewierzący wg ideałów świeckich.

A: Czyli te lokalne społeczności będą się coraz bardziej izolować od siebie... To może być w porządku dla niektórych, ale biorąc pod uwagę fakt, że dr Hoppe jest ekonomistą, czy nie martwi się, że świat przekształci się w małe, odizolowane części?

PK: To się nie stanie - tylko dlatego, że ktoś nie ma zamiaru mieszkać w otoczeniu murzynów, Turków, katolików czy hindusów, itp., nie oznacza, że nie chce z nimi handlować na odległość.

A: Yy... czy wielu ludzi nie będzie chciało żyć z murzynami czy katolikami?

PK: Każda terytorialna ORP będzie miała swoje wymagania wejściowe (na przykład: zakaz wstępu dla żebraków, włóczęgów czy bezdomnych, ale też homoseksualistów, narkomanów, żydów, muzułmanów, Niemców czy Zulusów) i ci, którzy nie mieszczą się w wymaganiach, zostaną wyrzuceni jako intruzi.

A: Jeśli dopuszcza się zamieszkanie tylko na niektórych obszarach w zależności od rasy, zachowania czy religii, to zabrzmi to dla niektórych jak mniej wolności.

PK: Takie osoby widocznie nie są w stanie uszanować decyzji wolnych ludzi, które dotyczą ich samych. Może woleliby mieszkać w dzisiejszych USA, gdzie dyskryminacja jest zakazana... nauczycielom nie wolno pozbyć się niezdyscyplinowanych uczniów, pracodawcy są skazani na niekompetentnych pracowników... bankom i firmom ubezpieczeniowym nie pozwala się unikać nadmiernego ryzyka... a prywatne kluby i zrzeszenia są zmuszane przyjmować każdego... w niezgodzie z własnymi zasadami i regułami.

A: Można przyjąć, że niektórym ludziom nie będzie przeszkadzało żyć wśród przedstawicieli innych ras.

PK: Oczywiście. Każda terytorialna ORP będzie mogła dowolnie dyskryminować na dowolnych zasadach. Ale bądźmy realistami. Bez względu na różnorodność decyzji dyskryminacyjnych, stosowanych przez różnych właścicieli posesji... żadna taka społeczność nie będzie mogła być tak "tolerancyjna" i "niedyskryminacyjna" jak lewicowi-libertarianie pragną co do każdego miejsca na Ziemi.

A: Kogo Pan ma na myśli, mówiąc "lewicowi-libertarianie"?

PK: Murray Rothbard nazywa ich "modalnymi libertarianami" (ML). Jak napisał, "ML jest młodocianym buntownikiem przeciwko każdemu z otoczenia", który nienawidzi rządu tylko dlatego, że to kolejna rzecz, przeciwko której można się buntować. ML uważają, że wulgarność, używanie narkotyków... homoseksualizm... pedofilia... i każda inna wyobrażalna perwersja czy nienormalność... są w jak najlepszym porządku i całkowicie naturalnymi stylami życia. Czego ci kontrkulturowi libertarianie nie rozumieją... to to, że przywrócenie prawa własności prywatnej i wolnorynkowej gospodarki oznacza ostre i drastyczne wzmożenie społecznej "dyskryminacji" i szybko wyeliminuje większość, jeśli nie wszystkie... eksperymenty w stylach życia, tak umiłowanych przez lewicowych-libertarian.

Lewicowi-libertarianie i wielo- lub kontrkulturowi eksperymentatorzy "stylów życia", nawet jeśli nie dopuścili się żadnej zbrodni, zaczną znów płacić cenę za swoje zachowanie. Jeśli nadal będą kontynuować swój styl życia publicznie, zostaną wykluczeni z cywilizowanego społeczeństwa, i fizycznie odseparowani - w gettach lub na marginesie społecznym, i wiele stanowisk i profesji będzie dla nich nieosiągalnych.


A: Widzę, że Pana to ekscytuje... Ale być może to płonna nadzieja. W końcu sam Pan powiedział, że każda terytorialna ORP będzie miała dowolność kształtowania swojej kultury. A co jeśli niektóre z nich będą np. nagradzać ludzi za palenie zioła?

PK: Każda terytorialna ORP ma dowolność kształtowania swojej kultury, ale jest ostatecznie poddana ograniczeniom wynikającym z nieustępliwych praw ekonomicznych. Po pierwsze, właściciel i najwięksi inwestorzy terytorialnej ORP, w celu zachowania i możliwego zwiększenia wartości nieruchomości i swych inwestycji będą bardzo ostrożni, jeśli chodzi o to, kogo wpuszczają na swój teren, i ci liderzy ustalą jasne reguły i standardy, jakie zachowanie jest dopuszczalne z uwagi na danych mieszkańców.
Po drugie, ORP ochrony również będą miały coś do powiedzenia na temat tego, kto może imigrować na obszar danej ORP, i nawet bardziej, niż ich klienci, ubezpieczyciele będą mieli interes w tym... by wykluczać tych, których obecność zwiększa ryzyko i obniża wartość nieruchomości. Oznacza to, że zamiast eliminować dyskryminację, ubezpieczyciele zracjonalizują i udoskonalą jej stosowanie.

A: Czyli ORP ochrony będą regulować terytorialne ORP... Popatrzmy, czy dobrze zrozumiałem. Załóżmy, że ORP ochrony decydują, opierając się na przeprowadzonych przez siebie badaniach, że oglądanie telewizji lasuje ludziom mózgi. Czy myśli Pan, że może zarządzaliby wówczas, by każda rodzina oglądała telewizję określoną liczbę godzin dziennie?

PK: Nie, pan nie zrozumiał. Jeśli jedna ORP ochrony starałaby się to zrobić, straciłaby klientów na rzecz konkurentów, którzy nie nakazywaliby ludziom oglądać TV.

A: Załóżmy, że ORP ochrony decydują, opierając się na swoich badaniach, że dzieci uczone w domu z większym prawdopodobieństwem będą przeciwne społeczeństwu libertariańskiemu. Czy wówczas odmówiliby ubezpieczyć terytorialną ORP, gdzie dzieci uczy w domu?

PK: I znowuż, ma pan problem dostrzec siłę konkurencji rynkowej. ORP ochrony zdecydują się na współpracę tylko wówczas, gdy prowadzi to do pozytywnych skutków. Na przykład... ubezpieczyciele będą... szczególnie zainteresowani pozyskiwaniem informacji o potencjalnych... zbrodniach i agresorach... Będąc wciąż pod presją konkurencji, wypracują i dopracują skomplikowany system demograficznych i socjologicznych wskaźników przestępczości. Wówczas, każde osiedle będzie opisane, a jego ryzyko oszacowane, w kategoriach różnorodnych wskaźników przestępczości, takich jak... płcie mieszkańców, przedziały wiekowe, rasy, narodowości, grupy etniczne, wyznaniowe, językowe, zawodowe, i dochodowe.

A: Czy uważa Pan, że ORP ochrony mogą zaproponować osobom, uważanym za potencjalnych przestępców, możliwość noszenia urządzenia lokalizującego - jako warunek udzielenia im polisy ubezpieczeniowej?

PK: O proszę, wychodzi pan wreszcie z praktycznymi pomysłami. Na szczęście firmy ubezpieczeniowe są doskonałe w nieschematycznym myśleniu - już dawno o tym pomyślały.

A: Popatrzmy - czyli ORP ochrony ustalą precyzyjne bodźce finansowe, by segregować osiedla mieszkaniowe na bazie rasy, itp., posługując się szczegółowymi modelami matematycznymi. Wielu ludzi zostanie efektywnie zmuszonych, z poszanowaniem ich praw rzecz jasna, do bycia pod obserwacją 24 godziny na dobę. Zastanawiam się - jakiego rodzaju społeczeństwo to stworzy?

PK: Myślę, że większość ludzi zgodzi się co do tego, iż w takich warunkach wszelka... regionalna, rasowa, narodowa... wyznaniowa i językowa redystrybucja bogactwa zniknie, a więc również ciągłe źródło konfliktów społecznych zostanie wyeliminowane na zawsze.

A: Wiem, że uważa Pan to za mało prawdopodobne, ale załóżmy, że ludzie żyjący w wolnym społeczeństwie przyszłości zdecydują, że nie podoba im się ono, i zechcą powrócić do życia w demokracji. Czy mogliby to zrobić?

PK: To nie będzie możliwe.

A: To znaczy, jest Pan pewien że nikt nie będzie chciał powrócić do demokracji?

PK: Nie, mam na myśli to, że nie będzie im wolno rozważyć takiej możliwości. Zgodnie z umową, zawartą między właścicielem a mieszkańcami na potrzeby ochrony ich własności prywatnej, nie będzie istniało prawo do nieskończonej wolności słowa, nawet na posesji pojedynczej osoby. Osoba może oczywiście wygadywać najróżniejsze rzeczy i promować każdą ideę pod słońcem, ale rzecz jasna nikomu nie wolno propagować idei sprzecznych z celami umowy zawartej w celu ochrony własności prywatnej - a więc demokracji czy komunizmu. Nie ma miejsca na tolerancję wobec demokratów i komunistów w libertariańskim społeczeństwie. Zostaną fizycznie oddzieleni i usunięci ze społeczności.

A: Ale ci wszyscy banici, wykluczeni z libertariańskiego społeczeństwa - jaką ma Pan pewność, że nie zbuntują się przeciwko tej cywilizacji, którą stworzyliście?

PK: Panu chodzi o to, że wygnańcy będą nadal pielęgnować idee demokratyczne, i knuć plany odebrania praw ludziom zamożnym? Proszę pamiętać, że w społeczeństwie przyszłości, wiele prac będzie wykonywanych przez roboty. Jak pisze libertarianin pacyfista Bryan Caplan, "ludzie zamożni rzadko pozwalają na "transformację socjalistyczną" leżąc... [Gdybyś był osobą zamożną w tym przypadku], zechciałbyś przeprogramować roboty na wypadek wojny domowej... To prawda, że wszyscy żołnierze przyszłości mogą być robotami... Ale... to, że roboty robią całą mokrą robotę, nie znaczy że nie zginie pewien odsetek ludzi."

W części 4 wywiadu, Pseudonim Kain wytłumaczy dlaczego uważne studium historii ukazuje, iż wszelkie "prawa rządu" są bezprawne, i że wszelkie prawa współczesnych korporacji i prywatnych właścicieli tytułów własności są legalne.

środa, 11 stycznia 2012

Wywiad z libertarianinem, cz. 2

Część II - Strategia

ANDREW: Czy inni libertarianie zgadzają się z Pańską ideą libertariańskiego społeczeństwa?

PSEUDONIM KAIN: Cóż, istnieją wśród nas różnice. Na przykład, Instytut Katona (Cato Institute) kompromitowany jest obecnością wielu lewoskrętnych libertarian, takich jak David Boaz. Instytut ma wpływ, i niektórzy prominentni libertarianie uważają, że ultraminimalny rząd byłby lepszy, niż całkowity brak rządu. Oczywiście - mylą się. Jeszcze nie zdali sobie sprawy, iż każdy rząd niszczy to, co pragną uchronić.

A: Wygląda na to, że Pan oraz dr Hoppe i Murray Rothbard jesteście bardzo krytyczni wobec tamtych libertarian. Ale kiedy przejrzałem witrynę Instytutu Katona, dostrzegłem, iż pomimo wyrażanych niekiedy sporów, wyjątkowo poważają Rothbarda, jak i Hoppego. Jak Pan sądzi, dlaczego?

PK: Trzy powody. Pierwszy - pro-rządowi libertarianie prawdopodobnie zdali sobie sprawę, jak trudno jest odeprzeć argumenty Rothbarda i Hoppego, tak też wolą zamiast tego przyswajać ich idee. Po drugie - wielu zgadza się z Tiborem Machanem, który stwierdził, iż niewielkie różnice w tej kwestii nie powinny "odciągać libertarian od znacznie ważniejszego zadania postawienia argumentu za libertarianizmem w obliczu niezliczonych wyzwań ze strony państwa." Po trzecie, natomiast, należy poznać efekt ludzkiej tarczy.

A: Co takiego?

PK: Libertarianin Bryan Caplan uważa, iż "przewagą komparatywną hardcorowych libertarian jest granie roli psa wartowniczego dla tych bardziej umiarkowanych wolnościowców - i sprawianie, iż wydają się bardziej rozsądni w stosunku do tych pierwszych." Widzi Pan - w wielu aspektach inni libertarianie skrycie zgadzają się z nami, ale obawiają się przyznać się otwarcie. Zamiast tego, preferują, byśmy to my ściągali ogień krytyki za naszą bezkompromisową postawę, i czekają, aż dotychczas "radykalne" idee zostaną przekute w powszechnie uznawane.

A: Więc możecie liczyć przynajmniej na pewne poparcie ze strony tych innych libertarian. Ale by wasza rewolucja się udała, musicie przekonać grono pozostałych ludzi. Zamierzacie postarać się o poparcie większości amerykańskiego elektoratu dla przyszłego libertariańskiego społeczeństwa?

PK: To nie zadziała - przekonać większość populacji, by zagłosowała za zniesieniem demokracji i zakończeniem wszelkiego opodatkowania i legislacji? [...] Czy to nie zwykła mrzonka, z uwagi na fakt, iż masy są zawsze tępe i niemrawe, jak również z powodu tego, że demokracja... promuje moralne i intelektualne zepsucie? Jak ktokolwiek na świecie może przypuszczać, że większość z tej zdegenerowanej masy ludzkiej, przyzwyczajona do "prawa" głosu, dobrowolnie zrzeknie się go?

A: Jeśli nie jest dobrym pomysłem próba przekonania Amerykanów, by zrzekli się prawa głosu, to jakie podejście jest właściwe?

PK: Musi się to rozpocząć od nielicznej elity. Jak napisał Étienne La Boétie, są nią "ludzie, w posiadaniu jasności umysłu i dalekowidzącego ducha, w odróżnieniu od ogłupiałego motłochu, nieusatysfakcjonowani jeno widokiem otoczenia ich stóp, ale patrzący również wokół..." Tacy ludzie zaczną odłączać się (secesjonować) od Stanów Zjednoczonych.

A: To znaczy?

PK: To znaczy, że dana osoba uważa rząd centralny jako nielegalny, i... traktuje go i jego funkcjonariuszy jako organizację przestępczą i "obce" siły okupacyjne.

A: I wtedy nie płacicie podatków?

PK: Osoba stara się uchronić jak najwięcej swojej własności, i oddać jak najmniej w podatkach, jak to możliwe. Uznaje cały kodeks federalny, przepisy i regulacje za bezprawne i ignoruje je kiedy to możliwe. Należy być przygotowanym, kiedy rząd wykona swój ruch, i inwestować w takie środki, formy i miejsca, które uniemożliwiają rządowi położenie łapy na majątku danej osoby.

A: Czy to dlatego używa Pan pseudonimu?

PK: Trochę to trwało, ale wreszcie Pan zajarzył.

A: W jaki sposób secesja grupy osób doprowadzi do rewolucji antypaństwowej?

PK: Nie doprowadzi. Jest bardzo ważne uzupełnić środki defensywne strategią ofensywną: inwestować w ideologiczną kampanię delegitymizacji idei i instytucji demokratycznego rządu pośród opinii publicznej.

A: Czy nie wspominał Pan wcześniej, że przekonanie opinii publicznej będzie trudne?

PK: W przypadku strategii secesji, nie potrzeba większości. I to się dobrze składa, bowiem masy ludzkie... zawsze i wszędzie składają się z "prymitywów", "troglodytów" i "głupców", z łatwością manipulowanych i zmienianych w posłuszne baranki. Mimo to, nie może zaistnieć rewolucja bez przynajmniej częściowo masowego udziału... elita nie osiągnie swego celu przywrócenia praw własności prywatnej, zasad i porządku, zanim nie powiedzie jej się zakomunikowanie swych idei opinii publicznej, otwarcie - jeśli to możliwe, lub skrycie - jeśli trzeba...

A: Nawet jeśli zrobi się to skrycie, przekonanie mas, iż są gorsze, wydaje się ciężkie.

PK: To prawda, ale nie ma potrzeby przekonywania Józka Hydraulika, że jest głupolem. Należy mu uświadomić, iż jest zapracowaną, produktywną osobą, natomiast motłochem są ludzie, którzy odbierają Józkowi władzę nad jego własnym życiem.

A: Rozumiem.

PK: Ale ma Pan rację. Przekonanie mas do zaakceptowania wyższości naturalnej elity nie jest głównym zadaniem naszej strategii komunikowania idei. Centralnym zadaniem tych, którzy chcą powstrzymać potop... jest "delegitymizacja" idei demokracji... Nie wystarczy skupić się na konkretnych rozwiązaniach politycznych czy osobistościach... Każdy krytyk i krytyka zasługująca na wsparcie musi w dalszej kolejności wytłumaczyć każdą porażkę rządu jako podstawową wadę samej idei rządu jako takiego (i w szczególności rządu demokratycznego).

A: Teraz jak pomyślę, już słyszałem parę osób mówiących w ten sposób.

PK: Przed nami jeszcze długa droga. Zbyt dużo jest jeszcze ludzi idących na zbyt dalekie kompromisy z ideą demokracji. W istocie, nie ma przyzwolenia na choćby najmniejsze ustępstwa w swym zaangażowaniu na rzecz bezkompromisowego ideologicznego radykalizmu... Nie tylko byłoby kontrproduktywne, ale co ważniejsze - tylko radykalne - zaiste, radykalnie proste - idee mogą pobudzić emocje tępych i ociężałych mas. I nie ma niczego bardziej efektywnego w przekonaniu mas do zaprzestania współpracy z rządem, niż ciągłe i nieustanne obnażanie, odbrązawianie i wyśmiewanie rządu i jego funkcjonariuszy.

A: Wielu Amerykanów uważa, że to demokracja stworzyła dobrobyt kraju.

PK: Czy to nie najlepszy dowód na ograniczone horyzonty mentalne tzw. "przeciętnego obywatela"? Hans-Hermann Hoppe udowodnił, że jest zupełnie przeciwnie, ale nadal zbyt wiele osób uważa, że upadek Związku Radzieckiego miał jakiś związek z brakiem demokracji! Jeśli chodzi o gospodarczy wymiar demokracji, należy nieustannie podkreślać, że to nie demokracja - ale prywatna własność, prywatna produkcja i dobrowolna wymiana są wyłącznymi źródłami ludzkiej cywilizacji i dobrobytu.

A: Popatrzmy, czy dobrze zrozumiałem. W tym momencie, mamy niewielką elitę oddaną rewolucji. W tym samym czasie, wielu zwykłych ludzi traci wiarę, że demokracja to dobry system. Czy zamierzacie przeprowadzić to wszędzie, czy tylko w kilku kluczowych miejscach?

PK: Nie ma znaczenia, czy mieszkańcy w danym mieście uważają to, co robimy, za złe i niebezpieczne. Tak długo, jak nasi przeciwnicy kręcą się tylko w swoim kręgu i przekonują przekonanych, nie zatrzymają naszych starań w celu stworzenia secesjonistycznie nastawionych większości... w setkach miejsc w całym kraju.

A: Czy nie martwi Pana choć trochę reakcja rządu, którą może wywołać taka liczba ludzi nie podporządkowujących się prawu?

PK: Ma Pan na myśli to, że z uwagi na fakt, iż Rząd USA jest zaangażowany w setki zagranicznych konfliktów i stał się światowym imperialistycznym mocarstwem? To, że każdy prezydent (od 1900 r.) jest również odpowiedzialny za wymordowanie, zabicie lub zagłodzenie niezliczonej liczby niewinnych ludzi na całym świecie? Oczywiście, że mnie martwi. Prezydent USA w szczególności jest największym zbrojnym niebezpieczeństwem świata, zdolnym zniszczyć wszystko i wszystkich, którzy się mu sprzeciwiają, ze zniszczeniem całego globu włącznie.

A: Wobec tego, co zamierzacie zrobić?

PK: Zamierzamy doprowadzić do tego, iż USA zostaną naznaczone wielką, i rosnącą, liczbą niezależnych terytorialnie wolnych miast - mnóstwem Hong Kongów, Singapurów, Monaco i Liechtensteinów rozsianych po całym kontynencie. To podejście daje dwie korzyści. Pierwsza, "strategia po kawałku" sprawi, iż secesja nie wyda się taka groźna. Druga, im bardziej proces secesji przybiera na sile, tym bardziej potęga rządu ulega erozji.

A: Ale nadal występowałoby ryzyko konfliktów między tymi libertariańskimi mini-państwami i wciąż istniejącymi demokracjami.

PK: Jeśli wystąpi konflikt, to tylko dlatego, że demokratyczne państwo nie uszanowało praw wolnych państw-miast. Ale zapomina Pan, że te mini-państwa nie będą bezbronne w takim konflikcie.

A: A cóż uczynią?

PK: Ponieważ będą to raje wolnego handlu bez żadnych podatków, wielka liczba inwestorów i wielkie ilości kapitału natychmiast zaczną doń spływać. Wówczas stanie się możliwym wynająć duże ponadnarodowe firmy ubezpieczeniowe w celu rozwoju sił militarnych zdolnych obronić wolne mini-państwa przed agresją rządów. Proszę pamiętać, że w przeciwieństwie do sił wojskowych w demokracjach, te oddziały będą dostarczone przez prywatne firmy, znacznie bardziej wydajne. Jeśli zaistnieje konflikt, ubezpieczyciele będą gotowi wziąć na cel agresora (państwo) w odwecie. To oznacza, że ubezpieczyciele będą gotowi kontratakować i zabijać, czy to za pośrednictwem precyzyjnych broni długiego zasięgu, czy z pomocą komandosów-zabójców - funkcjonariuszy państwa z najwyższych pozycji rządowej hierarchii, poczynając od prezydenta... w dół... Wywołaliby tym samym wewnętrzny publiczny opór przeciwko rządowi, wzmagając jego delegitymizację, i możliwe wyzwolenie i transformację terytorium państwa w wolny kraj.

A: Czy to się w tym momencie zatrzyma? Czy pozbylibyście się również tych małych państw-miast?

PK: We właściwym momencie, wszystkie istniejące rządy zostałyby rozwiązane. Ochrona przed przemocą zostałaby wyłącznie dostarczana przez firmy. Widzę to tak, że własność publiczna byłaby rozdysponowana pomiędzy podatników, z ilością udziałów opartą na stopniu, w jakim dana osoba lub firma, do tej pory, płaciła w podatkach. Ponieważ pracownicy publiczni oraz otrzymujący zasiłki, są beneficjentami podatków - nie otrzymaliby niczego.

A: Czy chciałby Pan coś jeszcze dodać, zanim zakończę tę część wywiadu?

PK: Pozwolę sobie zacytować z "Demokracji - boga który zawiódł". Tylko w momencie, gdy wykonamy tę część zadania, gdy zwrócimy całą własność publiczną w ręce prywatne i przyjmiemy nową "konstytucję", która uznaje wszelkie podatki i ustawodawstwo za nielegalne, i gdy wreszcie pozwolimy firmom ubezpieczeniowym wykonywać to, do czego są powołane, możemy ponownie poczuć się dumnymi i uznać Amerykę za właściwy przykład dla całego świata.

W części 3 wywiadu, Pseudonim Kain pokaże, że nie boi się wyjaśnień, w jaki sposób libertariańskie społeczeństwo będzie działać w szczegółach.