wtorek, 7 lutego 2012

Wywiad z libertarianinem, cz. 5

Część V - Mroczne realia

ANDREW: W poprzedniej części wywiadu, opowiedział nam Pan, jak w średniowieczu Organizacjami Rządo-Podobnymi byli szlachcice, w których opinia publiczna widziała osoby ponadprzeciętne. Czy dzisiaj bogacze i liderzy korporacji znaleźli się na szczycie również dzięki swym naturalnym zdolnościom przywódczym?

PSEUDONIM KAIN: Nie. Nadal istnieją bogacze, ale coraz częściej zawdzięczają swoją fortunę... bezpośrednio bądź pośrednio państwu. W związku z tym są częściej uzależnieni od kontynuowania przez państwo faworyzowania ich, niż ludzie mniej zamożni... Ich zachowanie nie odznacza się ani szczególną cnotą, godnością, ani wyszukaniem, lecz jest odbiciem tej samej proletariackiej kultury masowej - orientowaniem się na teraźniejszość, oportunizmu i hedonizmu.

A: Jak do tego doszło?

PK: Niestety, demokracji udało się... ostatecznie zniszczyć naturalne elity. Fortuny wielkich rodów przepadły, a cechująca je tradycja kultury i ekonomicznej niezależności, intelektualna dalekowzroczność, oraz moralne i duchowe przywódctwo - zostały zapomniane.

A: I jest to wina demokracji? Szlacheckie rody nie ponoszą żadnej winy za swoją dekadencję?

PK: Być może rody szlacheckie winny były mocniej opierać się demokracji, ale w rzeczy samej - Hans-Hermann Hoppe udowadnia w swej książce, że rządy demokratyczne zawsze prowadzą do socjalizmu państwa opiekuńczego. Stany Zjednoczone są dziś tego przykładem.

A: Libertarianie ogólnie są bardzo krytyczni wobec dzisiejszych demokracji. Jednak, wielu uważa, iż legalny rząd powinien istnieć, o ile jest bardzo mały i ogranicza się do wykonywania zadań, które libertarianie uważają za słuszne.

PK: Ayn Rand, Robert Nozick, Milton Friedman, i nawet sprzedawczyki z Cato Institute ciężko pracowali nad obroną praw producentów. Jednakże, naiwnie wyobrażają sobie, że demokratyczny rząd da się oswoić: przekształcić w odpowiedzialną machinę, która będzie chronić własność i umowy bez narzucania swoich własnych idei roli państwa w społeczeństwie.

A: Jest Pan pewien, że się mylą?

PK: W zupełności. Tak, jak panu powiedziałem, destruktywna natura rządu jest twierdzeniem, popartym zasadami elementarnej logiki.

A: Czy może Pan nam wytłumaczyć to twierdzenie?

PK: Dowód najlepiej wytłumaczyć używając koncepcji "preferencji czasowej" z ekonomii austriackiej. Rysując nachyloną w dół krzywą preferencji czasowej dla danej osoby u początków ludzkości...

A: Mimo, iż dla Pana techniczne podejście wydaje się bardziej eleganckie, trafi Pan do liczniejszego odbiorcy, jeśli wytłumaczy Pan to pojęcie normalnym językiem.

PK: Utracimy oczywiście nieco na precyzyjności, ale mogę spróbować... Zagadnienie jest proste, choć otrzymuje się głębokie wnioski. Zacznijmy przez założenie, że funkcjonariusz rządowy jest osobą racjonalną, i wobec tego działa w ten sposób, by użyć machiny rządu dla swych osobistych korzyści... [Ponieważ] nie jest właścicielem [rządu]... nie może sprzedać zasobów rządowych i spieniężyć przychodów dla prywatnej korzyści, ani nie może zapisać własności rządowej swemu potomkowi... [Wskutek tego] prezydent... wyeksploatuje największą możliwą ilość zasobów rządu najszybciej jak się da, ponieważ to, czego nie skonsumuje teraz, nie będzie mógł już nigdy skonsumować.

A: Byli prezydenci, tacy jak George W. Bush czy Bill Clinton, są milionerami. Jeżeli Pana teoria jest poprawna, złupiliby tyle zasobów kraju, że byliby teraz bogatsi - byliby miliarderami.

PK: Ach... Tak samo sądziłem, gdy po raz pierwszy przeczytałem książkę Hansa-Hermanna Hoppego. Ale widzi pan, dr Hoppe rozumuje na poziomie teoretycznym, abstrakcyjnym. Musi pan zrozumieć, jak zastosować jego rozumowanie w świecie rzeczywistym.

Mimo iż dr Hoppe stosuje przykład z "prezydentem", jako funkcjonariuszem rządu, istnieje wielu innych rządowych oficjeli, i każdy z nich stara się złupić publiczne zasoby. Co więcej, oprócz oficjalnych funkcjonariuszy rządu, istnieją nieoficjalni funkcjonariusze, tacy jak lobbyści i finansujący kampanie, jak też i prezesi zbyt-dużych-by-upaść (tj. sponsorowanych przez rząd) banków. Jeśli pominie się łup zarówno oficjalnych jak i nieoficjalnych funkcjonariuszy rządu, sumka może wydawać się mała.

A: Czy to jest wyłącznie Pana interpretacja, czy podziela ją również dr Hoppe?

PK: Cóż, mógłby wyrażać się trochę jaśniej. Ale z całą pewnością rozumie to. Na przykład, wskazuje na fakt, iż mało prawdopodobne jest, by durnie, nawet jeśli stanowią większość, zdołali systematycznie wykiwać mniejszość bystrych i energicznych osób, i wzbogacić się ich kosztem... najczęściej to właśnie ci ostatni będą w stanie zapewnić sobie subsydiowanie przez biednych. Innymi słowy, zgadza się ze stwierdzeniem, że w państwach opiekuńczych zazwyczaj najwięcej zyskują "nieoficjalni funkcjonariusze rządu".

A: Rozumiem. W każdym razie, tłumaczył Pan dlaczego uważa, iż inni libertarianie gonią za mirażem najmniejszego możliwego rządu...

PK: Zgadza się. Tak, jak mówiłem, teoria dr Hoppego jest wyjątkowo celna. Nawet profesorowie z głównego nurtu, tacy jak Simon Johnson, przyznają, iż dr Hoppe ma rację, i decyzje rządu USA są w rzeczywistości podejmowane przez lobbystów i finansujących duże kampanie wyborcze. Istnieje również szeroka zgoda co do tego, iż każdy nieoficjalny funkcjonariusz rządu nie jest do końca pewien, kiedy "impreza" dla jego branży dobiegnie końca, więc stara się złupić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, nie przejmując się przyszłością.

Wróćmy teraz do tych pro-rządowych libertarian, o których wspominałem. Wiedzą, że masy nie są inteligentne, wiedzą, że demokracja jest tylko teatrzykiem gdzie nieoficjalni funkcjonariusze rządu używają przymusu by kraść od produktywnych ludzi - i wtedy nagle zapominają o tym wszystkim i bezmyślnie akceptują i powtarzają nonsens o demokracji jako samorządności i rządzie złożonym, wybranym przez, i dla, ludu.. Naiwnie myślą, że mogą użyć procesu demokratycznego do kontroli nieoficjalnych funkcjonariuszy państwa! Albo że mogą przekonać ich do porzucenia nabijania kabzy przez lobbing, i wybrania wolnego społeczeństwa!!

A: Czyli mówi Pan, że lobbyści kontrolują rząd, korporacje które reprezentują nie chcą libertariańskiego małego rządu - więc nie dojdzie do niego.

PK: Otóż to.

A: Teraz ja chciałbym udowodnić twierdzenie. Mogę?

PK: Pewnie - ale proszę pamiętać, że potrzeba wiele praktyki, by poprawnie dowodzić nt. zjawisk ekonomicznych.

A: Póki nie spróbuję, nie nauczę się... Załóżmy więc, że wszelcy prezesi i dyrektorzy firm są racjonalni, i wobec tego działają w ten sposób, by użyć aparatu korporacji dla swych osobistych korzyści. Ponieważ nie są właścicielami korporacji, mają bodziec by zużyć zasoby korporacji tak szybko, jak to możliwe - to, czego nie skonsumują teraz, przepadnie.

PK: Pana amatorszczyzna aż razi. Zachowanie, jakie pan opisał, nie jest możliwe, ponieważ akcjonariusze i udziałowcy pozwalają prezesowi tylko wtedy kierować spółką, gdy są przekonani, iż będzie on działał dla ich najlepszego interesu.

A: Myślałem, że istnieje wiele dowodów na to, iż prezesi spółek wyciągają znacznie wyższe wynagrodzenia, niż niegdyś. Jest Pan pewien, że nie akceptuje Pan bezmyślnie mitu, iż zarząd korporacyjny jest wyłaniany przez, i dla, udziałowców?

PK: Sofizmatyka.

A: Ale proszę pomyśleć, jak łatwo Pana teorię przenosi się z rządu demokratycznego na ORPy! Na przykład, bankowcy w europejskich bankach takich jak UBS celowo nabyli wiele ryzykownych papierów po to, by móc manipulować swymi własnymi zasadami księgowości i dostać wysokie premie. Moglibyśmy nazwać maklerów "nieoficjalnymi funkcjonariuszami korporacji", którzy we współpracy z oficjalnymi funkcjonariuszami korporacji skonsumowali zasoby banków.

PK: Jeśli faktycznie miałoby to miejsce, wówczas akcjonariusze przestaliby inwestować w dany bank. Chyba, że, rzecz jasna, nastąpiła interwencja rządu. Dlatego jest tak ważne, by koncentrować się na wadach rządu demokratycznego.

A: Hmmm... Jeżeli Pan i dr Hoppe myślicie, że problem z demokracją polega na kupowaniu i sprzedawaniu decyzji rządu za pieniądze, dlaczego nie próbujecie naprawić demokracji w ten sposób, by mniej do powiedzenia miał pieniądz i lobbyści?

PK: Próbować powstrzymać produktywnych ludzi przed wpływaniem na wybory ich własnymi pieniędzmi? To fatalny pomysł - oznacza ograniczanie jednostek i organizacji dysponującymi dużymi pieniędzmi. Oznacza cenzurę ich poglądów politycznych.

A: Chodzi Panu o to, by wszyscy mogli demonstrować swoje poglądy polityczne, czy tylko szczególni niektórzy?

PK: Ci ostatni, rzecz jasna. Wyobraźcie sobie, że... prawo głosu rozszerzymy na siedmiolatków. [W rezultacie] polityka rządu będzie z pewnością odbiciem "uzasadnionej troski", by dzieci miały "dostateczny" i "równy" dostęp do "bezpłatnych" frytek, coca-coli, i telewizji. Podobnie, jeśli mielibyśmy demokratyczny proces decyzyjny w skali globalnej, rząd prawdopodobnie zauważyłby, iż tzw. świat zachodni ma za dużo bogactwa... Pamiętając o tych scenariuszach, nie możemy mieć wątpliwości co do negatywnych konsekwencji zasady "jedna osoba - jeden głos".

A: Czyli problemem jest to, że niewłaściwi ludzie głosują. Ale co wówczas, gdy tylko ci właściwi głosowaliby? Czy poparłby Pan zamianę USA w dyktaturę rządzoną przez Izbę Handlową? Czy może wolałby Pan usadowić Grovera Norquista i Amerykanów Za Reformą Podatkową na najwyższej pozycji?

PK: Rezultatem byłyby zdecydowanie bardziej dalekowzroczne, zorientowane na przyszłość decyzje, niż obecnie... Jednakże, zapomniał pan o tym, że libertarianie nie idą na kompromisy, gdy bronią wolności. Moje zasady zobowiązują mnie do sprzeciwiania się takiemu rządowi, jaki pan opisał, niezależnie od sensowności jego polityki.

I by było jasne, jestem pewien, iż Grover podziela mój idealizm.

A: Ponieważ uważa Pan, iż rola pieniądza w demokracji nie powinna się zmienić, to znaczy, że akceptuje Pan fakt lobbowania jako zła koniecznego, związanego z istnieniem rządu.

PK: Istnieją pewne mroczne realia, z którymi musimy sobie radzić, żyjąć w niewolnym społeczeństwie.

A: Czy lobbuje Pan rządy?

PK: Osobiście, chcę jedynie pracować, produkować, i cieszyć się z owoców mej pracy. Jednakże, jeśli zezwala się na politykę, to nawet tacy ludzie jak ja, są dotknięci. W celu samoobrony przed atakami na ich wolność i własność przez pozbawionych moralnych skrupułów, nawet uczciwy, ciężko zapracowani ludzie muszą stać się "zwierzętami politycznymi" i spędzać więcej czasu i energii, rozwijając swe umiejętności polityczne.

A: Czasem jest się zmuszonym do zaangażowania w lobbying.

PK: Tak. Na przykład, obecny mem w towarzystwie inwestorów mówi, iż kombinacja zmian klimatu i wzrostu ludności spowoduje, iż będzie niedostateczna liczba żywności do roku 2050. Ziemia rolna skoczy w cenie.

Mój fundusz hedgingowy odkrył nieuprawianą ziemię w afrykańskim państwie ***. Ziemia do nikogo nie należy, więc staraliśmy się ją odkupić od rządu. To skandaliczne, ale pewni oficjele z rządu *** uparli się na...

A: Łapówki?

PK: ...pewne rozwiązania, zanim zgodzili się sprzedać nam ziemię za sprawiedliwą cenę.

A: Czy ta ziemia była niezamieszkała?

PK: Nikt nie był jej właścicielem, gdy ją kupiliśmy.

A: Ale czy ktoś na niej mieszkał?

PK: Jakieś lokalne plemiona, które uważały, iż posiadają jakieś mętne tradycyjne "prawo" do ziemi. Konkretne działanie było niezbędne, by powstrzymać ich od panoszenia się na naszej ziemi.

A: Używając ciężarówek z ludźmi z bronią maszynową... Czy kiedykolwiek zdał sobie Pan sprawę z tego, że sukces Pańskiej inwestycji okupiony był kosztem realnej krzywdy wyrządzonej realnym ludziom?

PK: Zdałem sobie sprawę - z tego, iż banda ludzi agresywnie panoszyła się na mojej ziemi. Moje prawa były złamane i zostałem zmuszony do poniesienia znacznych kosztów w celu ochrony mojego mienia przed agresją.

A: To musiało być straszne... Jedna rzecz mnie zastanawia - wygląda na to, że nie ma Pan zbyt wiele szacunku dla większości dzisiejszych ORP. Uważa Pan, że tylko niektóre są kierowane przez produktywnych geniuszy - podczas gdy wielu liderów biznesu to nikczemni ludzie, lobbujący rządy i zawdzięczający swe majątki państwu.

PK: Krytykuję niemoralne zachowanie bez względu na to, czy czyni to funkcjonariusz rządu czy biznesmen. Jeżeli prezesi spółek spędzają czas lobbując i uprawiając polityczne przedsięwzięcia, to fatalnie. Ale musi pan pamiętać, iż konkurencja nie zawsze jest dobra. Konkurencja w produkcji dóbr jest dobra, ale konkurencja w produkcji "złów" nie. Jako skutek "wolnej konkurencji politycznej" cała struktura charakteru społeczeństwa staje się zniekształcona, i coraz więcej złych osobowości pnie się na szczyt.

A: Ale w takim razie dlaczego Pan stara się pomóc tym ludziom zdominować świat przyszłości?

PK: Zadał pan ciekawe pytanie. To prawda, że wiele dzisiejszych ORP to w istocie łupieżcy i wyłudzacze. Ale próba zidentyfikowania, które ORP są uprawnione, a które nie - byłaby zbyt skomplikowana i ostatecznie niemożliwa. W związku z tym dlaczego nie stworzyć społeczeństwa, gdzie przynajmniej część ORP to będą ludzie, którzy faktycznie zdobyli majątek przez produktywną działalność.

A: Ludzie tacy jak Pan?

PK: Tak, tacy jak ja.

W ostatniej części wywiadu Pseudonim Kain postara się wejść głęboko w uprzedzenia poznawcze, które uniemożliwiają jego rozmówcy zrozumienie zasad libertarianizmu.