sobota, 17 marca 2012

Kamil Kisiel kontynuuje samozaoranie

Ten butny 20-latek, który mógłby być moim synem (no nie, nie mógłby, taka metafora - przecież jestem antynatalistą), postarał się i dokonał natychmiastowego uaktualnienia swojego bełkotliwego artykułu o mizerną próbę refutacji mych zarzutów z poprzedniego wpisu. Więc nie będę gorszy, i jedziemy:

AD1 Londyńska sieć kanalizacji została sprywatyzowana. Ceny podskoczyły, jakość dramatycznie spadła. Kanalizację ponownie znacjonalizowano.


Aj waj, straszne. To kto w końcu jest właścicielem? Państwo, czy miasto? Znacjonalizowano, czy zmunicypalizowano? W wyniku paniki, że warunki rynkowe wymagają wyższej ceny? Nie dopuszczono konkurencji? No nie dałoby rady, przecież sanepid, pozwolenia, urbaniści, psia krew... Kamil uważa, że to dowód obalający przeciwko kapitalizmowi. Nie - to dowód przeciwko wszelkiemu nierynkowemu planowaniu i zarządzaniu przez urzędników. Nie pozwolono wolnemu procesowi rynkowemu i wolnej konkurencji dostarczyć konsumentom pożądanych usług - więc są skazani na nieefektywnego miejskiego monopolistę. Kamil promienieje, postęp powstrzymany, reakcja triumfuje.

AD2 Naturalny porządek opiera się na władzy - plemiona wybierały sobie wodzów nie bez kozery. Oczywiście, libertarianie mają inną interpretację historii. Cóż, w tym miejscu się nie pogodzimy, mimo miażdżącej dysproporcji (liczbowej) wśród historyków na niekorzyść lumpenliberałów.


Nie spotkałem jeszcze żadnego libertarianina, który inaczej interpretowałby historię, więc coś ściemniasz, Kamil. Innymi słowy, łżesz - a za to z liścia po chamskim ryju, zważ chamie! W czasach prymitywnych, a więc przedkapitalistycznych, siła stanowiła o życiu i śmierci, więc nie dziwi to ani trochę. Tylko, że każdy bardziej rozgarnięty lud zdawał sobie sprawę z groźby uzurpacji władzy przez tyrana, więc tak u Celtów, Słowian czy Skandynawów wódz był wybierany w głosowaniu, i mógł być tego stanowiska pozbawiony, jeśli przekraczał tradycyjne uprawnienia. To samo w republice rzymskiej, gdzie dyktator sprawował władzę tylko przez pół roku, i to w przypadku wojny. Natomiast teraz mamy XXI wiek i erę postprzemysłową, więc przywoływanie anachronicznych przykładów historycznych, by udowodnić i nikczemnie uzasadniać swoje faszystowskie fascynacje jest oznaką upośledzenia, Kamil. A upośledzeni ludzie robią na mnie równie wielkie wrażenie, co dziwki bez szkoły i protestujący lewacy.

AD3 Badania empiryczne do kosza... no tak. To oczywiście zamyka pewne pole dyskusji. Na szczęście rabbi Mises nie jest tutaj autorytetem. Konstrukty myślowe Misesa nie są poważnie rozpatrywane przez nikogo poważnego :>


No tak, odwołanie się do "poważnych autorytetów", zamiast merytorycznego przedyskutowania zagadnienia, bardzo dojrzałe, Kamil, ptysiu. Otóż jak badania empiryczne nt. wpływu etyki na ekonomię mogą cokolwiek udowodnić? Nie da się przeprowadzić takich badań, i właśnie każdy poważny socjolog o tym wie. Badania mogą co najwyżej zilustrować już sformułowaną aprioryczną teorię - i nie potrzeba setek tabel z korelacjami, by wiedzieć, że gdy dana społeczność nie uważa kradzieży za coś niemoralnego, to jej rozwój będzie przez to mocno skrzywiony i ograniczony. Jeśli nie uważa, że własność prywatna jest święta i nienaruszalna - takoż. Co mogą badania empiryczne wnieść do apriorycznej teorii? NIC. Mogą tylko być pomocą ilustracyjną.
A co do konstruktów myślowych Misesa, o których nic nie wiesz - nie porywaj się z motyką na słońce, skończ najpierw podstawowy kurs logiki.

AD4 Konstrukt myślowy to takie fajne coś, co konstruujesz z założeniami a priori i za pomocą prakseologii oceniasz każde ludzkie działanie i jakimś cudem zawsze wychodzi Ci, że wolny rynek jest fajniejszy. Np. zgodnie z przekonaniami talmudystów - jeśli ludzie chcą ćpać, to nie ma sensu zakazywać ćpania, ponieważ zakaz = zwiększenie kosztów ćpania i opłacalności dystrybucji ćpaczy. wolny rynek wyeliminuje zbytnich ćpaczy przez ich niezdolność do niczego, czyt. zdechną na ulicy, bo tak.


Ekonomia to nauka, a więc nie zawiera wartościowania. Więc jeśli ludzie chcą ćpać, to ekonomista-prakseolog może co najwyżej stwierdzić, że zakaz ćpania, produkcji i sprzedaży prochów, stworzy jedynie gigantyczny czarny rynek, gdzie próba egzekucji zakazów będzie niezwykle kosztowna. Ot co. A czego się spodziewałeś? Modlitwy? Eh Kamil, wydoroślej.

AD5 Dla talmudystów jak widać społeczeństwo jest mitem, który należy zdemistyfikować. Takeż koszty społeczne są dla nich mitem. Nie interesuje ich, że np. tak jak na Jamajce społeczeństwo przez dragi może po prostu zdechnąć, i to zarówno ekonomicznie. Dla radykalniejszych talmudystów ("rothbardyści") to bez znaczenia - jak społeczeństwo chce zdechnizmu, to trzeba my utorować drogę O/


Otóż właśnie. "Koszty społeczne", któż widział takie zwierzę? Któż je zmierzył? Jaką metodologią? Otóż nie mógł, gdyż takowa nie istnieje, ponieważ nie istnieje społeczeństwo jako odrębny homogeniczny byt z własnym rozumem i wolą. Są jednostki, i to one ponoszą koszty - zarówno pojedynczy ćpacze, jak i ich znajomi, pracodawcy, kontrahenci. Oni indywidualnie wartościują, ważą zyski i straty, np. z ćpania. I to oni podejmują decyzje. Rozumiem, że Kamil pragnąłby podporządkować decyzje indywidualne decyzji uber-ordo-zarządu. Czyli sobie, tak naprawdę. Młodzi ludzie nierzadko dostają erekcji na myśl o absolutnej władzy moralnej nad innymi. Natomiast naukowcy chłodno analizują, i jeśli znają dzieła Misesa i Hayeka, a nawet Spencera, to wiedzą, że uber-ordo-zarząd nic nie wskóra - ani nie zlikwiduje ćpuństwa zakazami, ani nie zmieni moralności społeczeństwa dyrektywami, czy marszami po ulicach. Od moralności są kościoły i etycy, a nie politycy (ergo: banda zbirów ze spluwami). Od pomagania zagubionym owieczkom również są kościoły i fundacje charytatywne, a nie fuhrer Kamil, dobrodziej. Nie wiem, jak można insynuować, jakoby libertarianie życzyliby sobie degeneracji moralnej czy fizycznej społeczeństwa ćpunów. Z czego to niby wynika? Bo nie rozumiem tego coraz bardziej oderwanego od zdrowych zasad logicznych bełkotu sfrustrowanego chłopczyka.

AD6 Na wolnym rynku mielibyśmy: osobne sieci energetyczne, osobne sieci kolejowe, osobne kanalizację w miastach (a to dobre, uśmiali się właśnie urbaniści). I żaden z tych operatorów nie skorzystałby ze swojej pozycji i nie pobierałby renty monopolisty. Bo na rynku NIE MA MONOPOLI, BO TAK. Co tam opinie ludzi pracujących w gospodarce, co tam międzynarodowe zarządzanie i wielokrotne poruszany problem uzależnienia od jedynego dostawcy. Witamy w świecie talmudycznego aprioryzmu. Nie będzie monopoli, bo tak powiedział Mises (ten to dopiero odfruwał częstokroć).


Akurat jakbyś knypie czytał Misesa, to byś wiedział, że Mises istnienie naturalnych monopoli i stosowania przezeń "ceny monopolistycznej" zauważał. Dopiero Rothbard wykazał, iż nie jest to jakaś wydumana "cena monopolistyczna", tylko cena rynkowa w danych warunkach. Np. w warunkach małej izolowanej górskiej wioski, gdzie istnieje tylko jeden sklep, którego właściciel-przedsiębiorca ma dobre zaopatrzenie, i dzięki temu może "wyzyskiwać" konsumentów, a konkurenci jeszcze nie wypracowali sposobu, by obniżyć koszty transportu na tyle, by wejść na rynek detaliczny w tej wiosce. Choćby.
Już tłumaczyłem, że to rynek ma ustalać ceny, a nie widzimisię 20-letnich prawiczków, czy innej grupy roszczeniowej, dla której ceny wydadzą się za wysokie. Zresztą w reżymie prywatnej własności, a tylko taki uznamy za wolny rynek w 100%, kapitalizm nie-ma-przeproś full-wypas, kwestie, jak konkurent wodociągów poprowadzi rury (a może nie poprowadzi, tylko dostarczy wodę w kontenerze? i tak samo wyprowadzi nieczystości? pomyślałeś o tym, spierdoleńcze, czy na wsi nigdy szambo ci nie wylało?), a jak konkurent na rynku energetyki doprowadzi prąd - rozstrzygnie rynek, czyli dobrowolne umowy między prywatnymi właścicielami i gra popytu i podaży. I wiemy to a priori. Jako ekonomiści, wiemy, że w momencie uwolnienia cen nastąpi wreszcie aktualizacja informacji rynkowych dotyczących danej usługi i faktycznego popytu na nią. Że jeśli zwiększy się stopa zysku producenta, czyli wyższe ceny nie wywołają proporcjonalnego spadku popytu, to znaczy, że konsumenci dobrowolnie te ceny płacą - jasne, że woleliby mniej, ale nie ma darmowych obiadów, nie wiem, czy wiesz, Kamil. Wcześniej koszty ponosił ktoś inny za półdarmo prąd, y'know. A teraz wreszcie ponosi je nabywający usługę konsument. Jako ekonomiści wiemy, że ta wysoka stopa zysku ściągnie konkurencję, i to jest w jej interesie dostarczyć lepszą i tańszą usługę, a jak to zrobi, niech pozostanie jej zmartwieniem, nie twoim. Nie uszczęśliwiaj ludzi na siłę, dobrze ci radzę.
Myślenie, na jakim zatrzymał się Kamil, to myślenie biurokratów z końca XIX w., których przerażał "monopol" Standard Oil, mającego 97% rynku na kerosen - paliwo do lamp, by ludziom ciemno w nocy nie było. Rockefeller tak obniżył koszt rafinacji ropy i wytwarzania kerosenu, że każdy przygłup wioskowy mógł świecić w nocy lampką i czytać książki lub czasopisma. Antymonopolista antyrynkowy, czyli Kamil, z pewnością już knułby wojnę, jak tu rozbić ten wstrętny monopol, podzielić Standard Oil na kilkanaście spółek i narzucić ceny urzędowe, bo SO za tanio sprzedaje, nie dopuszcza konkurencji, aj waj.
A kto obalił monopol SO? TOMASZ EDISON, DZIWKO! Wynalazł żarówkę, i nikt już nie potrzebował kerosenu, bo świeciło z sufitu!!! Konkurencja przychodzi niespodziewanie, znienacka, nigdy jej nie przewidzisz, ty mały hitlerku ty. Ty knypie!
Należy tylko pozwolić rynkowi działać, i nie utrudniać niczego. I to jest faktyczna praktyka biznesowa, a nie mdłe opowiastki z etatystycznego świata. Libertarianie nie akceptują metody małych kroków, gdyż nawet praktyka pokazuje, iż małe kroki w prawo zawsze są przeważane długimi susami w lewo w brudnych buciorach brunatnego bydła.

AD7 Keluś, nie podskakuj, bo jesteś starszy (?) minimalnie (?). Twój ustawiczny brak kultury zwalnia nawet dżentelmenów z obowiązku szacunku wobec Ciebie. Trzymaj się, dwie zdrowaśki za Twoje nawrócenie.


Jestem starszy od ciebie o dekadę, i nie zachowuję się, jakbym odkrył św. Graala. Zasady kultury obowiązują tylko wobec przedstawicieli cywilizacji, a lewactwo do takich nie należy. Ty, jako obmierzły, pozbawiony pokory wobec starszych i mądrzejszych, butny patafian i antykapitalista, również się kwalifikujesz do adresatów obelg i kalumnii. Zawrzyj więc zwieracz i słuchaj PANA!

dowiedzże się, czym jest ordoliberalizm.


Widzisz, ja wiedziałem już 12 lat temu, gdy ty jeszcze krzyczałeś "DAJ!". Jakkolwiek sensowna idea, w twoim wykonaniu staje się groteskowa. Jak pisałem, ośmieszasz nie tylko siebie. Ośmieszasz dorobek Euckena i Röpkego. Masz tu, poczytaj o ordo okiem austriaka: http://mercatus.org/publication/postwar-german-wonder-economy-and-ordoliberalism

Nie, wbrew pozorom, żaden ordoliberał nie preferuje państwa wyznaniowego. Ciesz się, bracie. Nawracać chcemy - my ormolyberały - ciągle z wolnej woli w wolnym społeczeństwie. Nie znaczy to, że mamy czcić złotego rand-owskiego cielca.


Ordoliberał nie. Ormo-lyberał Kamil owszem. Gdzie Rzym, a gdzie Krym? Gnój rozwozić po polu, a nie pod ordoliberalizm się podpinać, pryszczacu!


___

A teraz poważnie, skoro aż tak naciskasz na konfrontację z "talmudystami", przyjedź na Letnie Seminarium Ekonomiczne w tym roku, organizowane przez Instytut Misesa, i pokaż, na co cię stać. Zaoraj aprioryzm i prakseologię, czy co tam chcesz. Niestety, obawiam się, że możesz oblać egzamin na zakończenie seminarium, i staniesz się taki, jak niejaki Stachu - oszalały z frustracji...

Bez modlitwy.

6 komentarzy:

  1. No tak, mam rywalizować z talmudystami na ich terenie. Zapewne z żydowskimi kabalistami też bym przegrał. I z islamskimi sufistami. Oraz na spotkaniu algebrystów.

    mądrze koncypujesz, padalcze! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. PS Rabbi Moses w "Ludzkim Działaniu" bodaj skrytykował "soziale Marktwirtschaft", a na zebraniach MPS robił straszne kwasy przeciwko Euckenowi i spółce. Więc niech Pan mnie nie obraża, dobrze wiem, z kim się zadaję - kto tylko wspomni o ingerencji w rynek, ten jest z automatu faszystą/socjalistą/złem w oczach libertarian. Dawcą tego trendu był oczywiście Rabbi Moses O/

    OdpowiedzUsuń
  3. odpowiedź gotowa, wiadomo gdzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Owszem, jest socjalistą, gdyż nie rozumie zasad działania rynku, o których Mises, Hayek, Machlup, Robbins, Kirzner czy Sennholz napisali więcej, niż jesteś w stanie przyswoić w ciągu całego swojego żałosnego życia.

    I skoro jesteś takim tchórzem, że na LSE nie chcesz się pojawić (nie jest to żaden "teren talmudystów"), to niestety uznaję cię za kurwę bez honoru, a takie traktuję bardzo pogardliwie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyjadę, ale to zależy od grafiku studiów, praktyk, egzaminów i innych seminariów na miejscu. Ale jak nie w tym roku, to za dwa, co ma wisieć nie utonie.

    OdpowiedzUsuń
  6. LSE jest w 2013 na wiosnę. czyli nie jest letnie

    OdpowiedzUsuń