wtorek, 21 grudnia 2010

Rzecz o "fenomenie chińskim" i ogólnie interwencjonizmie w inwestycje

Wolny rynek nie załatwi wszystkiego. Nikomu nie będzie opłacało się wybudować nowych kolei, bo na zwrot inwestycji przyszedłby dopiero po kilkudziesięciu latach. Kiedy w Brazylii miażdząca część ludzi mieszkała na wybrzeżu, a reszta kraju była gospodarczo na niskim poziomie Państwo musiało podjąć decyzję o wybudowaniu w głei nowej stolicy kraju, aby tan obszar i dojazd do niego zaktywizować. Wolny rynek by tego nie załatwił.

prawie zaplułem monitor, gdy to czytałem. 14-letni gówniarz nie byłby w stanie napisać takiego kretynizmu przy zdrowych zmysłach. Ad rem. Owszem, nikomu nie będzie się opłacało wybudować nowych kolei, jeśli okres zwrotu inwestycji wynosi kilkadziesiąt lat, a stopa procentowa jest wysoka - opłaca się wówczas wykorzystywać kapitał w inwestycjach zwracających się znacznie wcześniej. Oznacza to, że społeczeństwo DOBROWOLNIE preferuje konsumować więcej teraz, i wybiera inwestycje bardziej pilne, o mniejszej liczbie etapów. Dopiero, gdy zaoszczędzi więcej, powstanie więcej kapitału i stopa procentowa spadnie do 3-4%, opłacalne stanie się inwestować w dłuższe procesy produkcji, np. w koleje, a potem choćby w hi-tech (gdzie same badania zajmują kilka lat). Tylko ignorant ekonomiczny, nierozumiejący teorii kapitału, może naiwnie sądzić, iż niedostatek kapitału i niechęć społeczeństwa do konsumowania mniej można "przeskoczyć" przez siłową interwencję państwa. W imię czego? Prestiżu ludzi u władzy, bo mają koleje, którymi można się pochwalić przed zagranicznymi dyplomatami? Tak właśnie się to odbywa w Chinach, gdzie zbudowano z nakładów państwa (czyli chińskich podatników) kolejkę na poduszce magnetycznej, którą jeżdżą tylko członkowie oligarchii, ponieważ żaden prywatny inwestor nie byłby skłonny wtopić takiej ilości kapitału w budowę tego "cudu techniki" w żadnym zachodnim państwie. W Chinach, gdzie nie istnieją prawa własności, można poza tym łatwo wywłaszczyć miliony wieśniaków pod budowę tego typu pomników próżności władzy. Tylko, że nie służy to tak naprawdę niczemu, konsumuje oszczędności obywateli, sztucznie zaniżając ich stopę życiową, i spowalniając wszelkie naturalne procesy wzrostu gospodarki. Ograniczeń kapitałowych się NIE PRZESKOCZY nakazem władzy.
W przypadku Brazylii i rzekomej "aktywizacji" centralnych regionów kraju, mamy do czynienia z tym samym. Zamiast cierpliwie czekać na wzrost podaży realnych oszczędności obywateli poprzez liberalizację gospodarki i obniżanie obciążeń fiskalnych, jak również znosząc wszelkie bariery dla inwestycji zagranicznych, upośledzony umysłowo rząd chciał "przeskoczyć" naturalne procesy, i wymusić sztuczne 'inwestycje', mając na celu chwytny slogan "aktywizacji" regionu. Oczywiście rezultat był i nadal jest porażką, a koszty utraconych możliwości - przeogromne. Zresztą podobnie "udane" próby gwałcenia praw ekonomii mają miejsce w Państwie Środka, choćby zbudowanie od podstaw nowego miasta na 300 000 mieszkańców przy granicy z Mongolią, gdzie nie mieszka nikt - oczywiście do czasu, aż przymusowo przesiedlą kilkaset wsi.
Nazywanie racjonalnych argumentów ekonomicznych "fanatyzmem wolnego rynku" jest oznaką subhumanizmu, a jak wiadomo, z podludźmi nie wchodzi się w negocjacje, nie zawiera kompromisów - tylko bezlitośnie wiesza, gdy nadchodzi Dzień Sznura.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. W jakiej książce mogę znaleźć przystępnie wytłumaczoną teorię kapitału?

    OdpowiedzUsuń