Dyskusja na łamach Libertarian Papers między polskim libertarianinem Jakubem Bożydarem Wiśniewskim, a legendarnym profesorem Walterem Blockiem nt. legalności aborcji w świetle etyki libertariańskiej, wywołała chyba dość spore poruszenie w środowisku libertarian. Osobiście biorę w tym sporze stronę Blocka, czyli dopuszczającą w pełni aborcję jako kompatybilną z prawami własności. Poniżej nieco moich przemyśleń z jednego z toczonych niedawno sporów.
Jak to Block tłumaczył, priorytet mają prawa własności, w tym przypadku prawo do samoposiadania, i matka, wycofując zgodę na przebywanie w jej ciele zarodka/zygoty/płodu (niezależnie czy uważamy je za człowieka czy nie do końca), ma prawo je eksmitować. Nie zawarła żadnej umowy z płodem - bo go nie było w momencie zgadzania się na seks. Tutaj antyaborcyjni libertarianie wtrącają argumenty typu: jedynym sposobem przyjścia na świat jest zapłodnienie, więc to bzdura że matka nie zawarła umowy z płodem, bo to przecież OCZYWISTE że dziecko musi się najpierw urodzić, by uzyskało pełnię praw, i jest to fakt biologiczny...
Ale to nie zmienia faktu, że matka ma wolną wolę i po prostu po miesiącu bycia w ciąży, o której wiedziała, może przestać wyrażać zgodę na przebywanie w jej ciele innego organizmu. Nie ma siły, by odebrać jej w świetle libertariańskiej etyki prawo do dysponowania własnym ciałem, ponieważ oznacza to uczynienie z niej niewolnika - i kto miałby w ogóle decydować o tym? W libertariańskim systemie mamy tylko prywatnych właścicieli, i nie istnieje prokuratura ścigająca z urzędu przestępstwa bez ofiary - a takim byłby zabieg aborcji: płód wszak nie wykupił polisy ubezpieczeniowej. Może to okrutne dla niektórych, ale jak najbardziej naturalne dla kobiety z niechcianą ciążą. W libertarianizmie po prostu nie można legalnie zainicjować agresji wobec takiej kobiety, chyba, że chcemy państwa - ale wtedy wracamy do punktu zero, i mamy państwo totalitarne.
Co do proporcjonalności, to przede wszystkim pozbycie się agresora ma tutaj priorytet, czyli usunięcie płodu poza obręb ciała matki (tudzież usunięcie bezdomnego poza swoją posesję). Jeśli nie da się tego zrobić bez zabicia płodu, to trudno - wybór właściciela tutaj po prostu ma legalną moc. I tyle. Leży w interesie przeciwników aborcji, by wynaleziono takie metody, które nie uśmiercają płodów, i przekonać kobiety, by z nich skorzystały, zrzekając się wszelkich praw do eksmitowanego płodu, który przeżyje.
No i na koniec - przeciwnicy aborcji jakoś nie pytają o hipotetyczne zdanie płodu, który być może wcale nie chce przychodzić na świat, i matka hipotetycznie idzie mu na rękę, usuwając go przed narodzinami. Też tak może być - dlaczego więc wszyscy przyjmują, że płód chce się narodzić? Może wiedząc, że jest niechciany i matka go nie kocha, wcale nie chciałby przyjść na świat? Pomijam tu czysto biologiczny instynkt przetrwania, niezależny od woli.
poniedziałek, 12 września 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Po pierwsze, odnośnie przestępstw bez ofiary http://trikzter.blogspot.com/2011/07/interludium-paradoksy-samoposiadania.html
OdpowiedzUsuńPo drugie, należałoby się zastanowić nad prawami ojca. Czy jest on współwłaścicielem płodu/dziecka? Przecież podobnie jak kobieta, bierze udział w akcie seksualnym i tylko z powodów niezależnych od niego samego, to w ciele matki rozwija się płód/dziecko.
Chociaż popieram znaczną większość argumentów Kelthuza, to uważam, że mój poprzednik ma tutaj całkiem dobry argument. Trzeba się jednak zastanowić, kto ma w tej sytuacji większe prawa do własności - matka, czy ojciec płodu? Moim zdaniem to jednak matce przysługują w tej kwestii większe prawa. Ojciec nie jest na przykład fizycznie wyczuć niektórych rzeczy, które kobieta w ciąży czuje instynktownie.
OdpowiedzUsuńKelthuz: Chciałbym z Tobą pogadać na różne tematy. Jest mi właściwie bez różnicy na które, bo kulturalna polemika może w pewnym stopniu prowadzić do poszerzenia wiedzy u nas obydwu. Ponadto, o ile od czasu do czasu zdarza ci się nie mieć dobrego tematu do następnego odcinka Radio Żelaza, to taki temat mógłbyś być może dzięki mnie znaleźć.
W ogóle ten cały libertarianizm to mrzonka zaślepionych dogmatyków takich jak autor tego bloga. Już minarchizm jest trudny do wyobrażenia w dzisiejszych czasach, a anarchokapitalizm to już kompletna niedorzeczność.. Żeby było prawo musi istnieć państwo, to nawet dzieci rozumieją..
OdpowiedzUsuńMikej, jako że o bezpaństwowym prawie kupieckim, morskim czy górniczym nie słyszałeś w ciągu swego krótkiego, żałosnego życia, polecam w takim razie najlepszą książkę z zakresu jurysprudencji, "The Enterprise of Law" Bruce'a Bensona. Prawo powstało PRZED państwem i jest z nim kompletnie logicznie niezwiązane.
OdpowiedzUsuńCo do kwestii ojca - to nie jest on właścicielem płodu, bo płód nie ma właściciela, natomiast to matka jest właścicielem brzucha, więc tylko ona może decydować, co się w brzuchu dzieje. No chyba że potencjalny ojciec podpisze z nią umowę o wynajem brzucha do czasu urodzenia dziecka - tak to proszę bardzo, mogłoby to doskonale działać, np. w ramach kontraktu małżeńskiego.