Część I - Wizja libertariańskiego społeczeństwa
Wywiad przeprowadzony przez Andrew Dittmera, dr nauk matematycznych Harvardu, z ekonomistą libertariańskim, który woli pozostać anonimowy.
ANDREW: Niektórzy uważają, że reprezentuje Pan skrajne poglądy, więc rozmowa z Panem jest stratą czasu.
PSEUDONIM KAIN: Jeśli ludzie z obsesją "ludowej mądrości" głównego nurtu nie doceniają libertarian, tym lepiej.
A: Czy może Pan podać dowód na to, że Wasze idee są brane poważnie?
PK: Na przykład, zwykło się myśleć, że kryzys finansowy został wywołany przez aspołeczne zachowanie w sektorze finansów. We wrześniu 2007, Tom DiLorenzo zwrócił uwagę na witrynie Lew Rockwella, że kryzys tak naprawdę był rezultatem polityki rządu, zmuszającego banki do udzielania ryzykownych pożyczek kredytobiorcom o niskich dochodach. Mimo, iż początkowo zignorowana, teza DiLorenzo jest obecnie szeroko akceptowana wśród poważnych komentatorów.
A: Czy jest to Pana jedyny przekonujący przykład?
PK: Bynajmniej. Zauważył Pan jak przez ostatni rok wszyscy zaczęli mówić o tym, że groźba nowych podatków i przepisów sprawia, iż przedsiębiorcy czują się niepewnie? A kiedy przedsiębiorcy czują się niepewnie, gospodarka nie podnosi się? Cóż, fakt, że obawy przed podatkami i regulacjami powodują niepewność i uszkadzają gospodarkę, jest kluczowym elementem teorii Szkoły Austriackiej w ekonomii, który głosimy od dziesięcioleci.
A: Chwileczkę, zdawało mi się, że to ponoć Obama powoduje niepewność.
PK: Obama powoduje niepewność teraz. Przed Obamą, powodował ją George W. Bush. W ogólności, to demokratyczny rząd powoduje niepewności. Hans-Hermann Hoppe wytłumaczył to jasno w swojej książce z 2001 r. "Demokracja: bóg który zawiódł".
A: Czy są jakieś elementy, które poznał Pan w pracach Hoppego, których nie było w pismach innych libertarian?
PK: Ludwig von Mises i Murray Rothbard byli wielkimi ludźmi, ale żyli w czasach, kiedy sympatycy wolności musieli uważać na to, co mówili. W rezultacie, libertarianie często nie są w stanie opisać swego idealnego społeczeństwa w szczegółach. Natomiast, jak trafnie zauważył Patri Friedman (Cato Institute), wyjątek stanowi Hans-Hermann Hoppe. Jest gotów głosić prawdę, bez względu na to, ile uczuć "politycznie poprawnych" osób zrani, a przy tym jest tak logiczny i elokwentny, że regularnie go cytuję z jego klasycznego dzieła o porażkach demokracji. Niech pan oznaczy te cytaty - żeby nikt nie pomyślał, że moje przemyślenia zrównuję z jego własnymi.
A: Proszę nam powiedzieć więc o społeczeństwie libertariańskim, które pragnie Pan ziścić.
PK: Będzie to wolne społeczeństwo - bez rządu i bez przymusu. Prawa ludzi będą respektowane. Każdy będzie mógł robić co zechce, o ile nie będzie łamał praw innych... Dlaczego pan na mnie tak dziwnie patrzy?
A: Miałem nadzieję na mniej sloganów, a więcej konkretów.
PK: Co ma pan na myśli?
A: W naszym społeczeństwie, rząd jest jedyną organizacją, której wolno zabijać ludzi. W społeczeństwie libertariańskim które organizacje będą zabijały ludzi?
PK: Nie będzie rządu, który może używać siły przeciwko ludziom i zabijać ich.
A: Niektórzy ludzie będą bardzo bogaci, prawda?
PK: Oczywiście. Niektórzy ludzie zawsze będą silniejsi i mądrzejsi od innych.
A: Czy bogaci nadal będą obawiać się ludzi mogących ich okraść?
PK: Zapewne - każda własność... jest z definicji cenna; wobec tego, każdy właściciel staje się potencjalnym celem agresywnych żądań innych osób.
A: No więc kto będzie chronił właścicieli i ich własność?
PK: Firmy ubezpieczeniowe na konkurencyjnym rynku.
A: Czyli w pańskim społeczeństwie, firmy ubezpieczeniowe będą czymś w stylu rządów. Czy możemy nazwać je wobec tego ORP (Organizacjami Rządo-Podobnymi)?
PK: Jasne, pod warunkiem, że podkreślimy, iż firmy ubezpieczeniowe, jako ORP ochrony, będą bardzo się różnić od dzisiejszych, stosujących przemoc, państwowych rządów.
A: Czy ORP ochrony będą się różnić od rządów dlatego, że będą małymi firmami rodzinnymi?
PK: Nie. Jednym z powodów, dla którego firmy ubezpieczeniowe będą dobre w roli ORP ochrony, jest to, iż są duże i posiadają zasoby... wystarczające do spełniania zadań radzenia sobie z niebezpieczeństwami... realnego świata. W istocie, ubezpieczyciele operują na narodowym a nawet ponadnarodowym poziomie, i posiadają znaczne aktywa rozsiane na znacznych obszarach.
A: Czy ORP ochrony będą tym różnić się od rządów, że nie używałyby siły przeciwko przestępcom?
PK: Pan raczy żartować? ... przy wzajemnej współpracy, ubezpieczyciele będą starali się eksmitować jawnych przestępców nie tylko z najbliższego otoczenia, ale z cywilizacji jako takiej, na obszary niezamieszkałe, połacie dżungli amazońskiej, Sahary lub regiony arktyczne.
A: Czyli ORP ochrony będą mogły zabijać ludzi, jeśli byliby jawnymi przestępcami.
PK: ORP ochrony nie będą zabijać ludzi, tylko będą ich wydalać na Saharę czy tereny arktyczne. Co się z nimi tam stanie, to już zależy od nich samych.
A: Czy możemy powiedzieć, że ORP ochrony "efektywnie" ich zabiją?
PK: Nie podoba mi się ten dobór słownictwa. Pan to sformułował tak, jakby ORP ochrony miały dokonywać agresji wobec przestępców. Jest odwrotnie - to przestępca dokonuje agresji, a ORP ochrony ochraniają obywateli. Nie łamią niczyich praw.
A: Może więc wolałby Pan takie sformułowanie: ORP ochrony będą 'efektywnie' zabijać ludzi bez naruszania ich praw.
PK: Tak, o wiele lepiej.
A: Czy każdy będzie w stanie się ubezpieczyć w ORP ochrony?
PK: Oczywiście - w gospodarce rynkowej niedobory są niemożliwe. Każdy jest w stanie kupić wszystko, płacąc cenę rynkową.
A: A co jeśli cena rynkowa ubezpieczenia dla niektórych ludzi wynosi więcej, niż ich stać?
PK: Bez obaw, konkurencja między ubezpieczycielami by zdobyć klientów będzie sprowadzać ceny w dół...
A: W przyszłości każdy będzie płacił za ochronę mniej, niż obecnie płaci w podatkach?
PK: Pewne zniekształcenia wywołane przez rząd będą wyeliminowane. Rząd ściąga więcej podatków na obszarach o niskiej przestępczości i wyższej wartości posesji, niż na obszarach o wysokiej przestępczości i niskiej wartości posesji. ORP ochrony postępowałyby całkowicie odwrotnie.
A: Czyli w niebezpiecznej okolicy, większość ludzi nie byłoby stać na ubezpieczenie.
PK: Możliwe.
A: Przypuśćmy, że są tacy ludzie nie objęci żadnym ubezpieczeniem ochrony - czy będzie efektywnie legalne zabicie ich?
PK: Z pewnością staliby się ekonomicznie wyizolowanymi, słabymi i podatnymi na zagrożenie wygnańcami.
A: Czyli ludzie byliby efektywnie zmuszeni do kupienia ubezpieczenia ochrony?
PK: Być może pan jeszcze nie zdał sobie sprawy z tego, że to jest wolne społeczeństwo. Relacja między ubezpieczycielem a ubezpieczanym jest dobrowolna. Obie strony mogą współpracować, bądź nie. Nikt nie zmusza ludzi, by kupili ubezpieczenie, ani nikt nie zmusza ubezpieczycieli, by świadczyli ochronę po cenie niższej, niż uważają za słuszną.
A: Jakie jeszcze argumenty może Pan podać na rzecz tego systemu?
PK: Choćby to, iż każda posesja... może być ukształtowana i przebudowana przez swego właściciela w taki sposób, który zwiększy jej bezpieczeństwo i zmniejszy prawdopodobieństwo agresji. Mogę wejść w posiadanie broni, lub sejfu, na ten przykład, albo mogę zestrzelić atakujący samolot z działka w ogrodzie, lub zainstalować laser który zlikwiduje napastnika oddalonego o tysiące kilometrów. W wolnym społeczeństwie ORP ochrony będą zachęcały swoich klientów do posiadania broni poprzez rabaty , ponieważ im lepsza prywatna ochrona klientów, tym niższe koszty ubezpieczenia i odszkodowania musi ponieść ubezpieczyciel.
A: Żebym dobrze zrozumiał. W biednych dzielnicach większość mieszkańców nie będzie ubezpieczonych, i będzie legalne zabicie ich. Ubezpieczeni będą zachęcani przez ORP ochrony do noszenia najbardziej zaawansowanych technologicznie broni, jakie są dostępne. Brzmi to bardzo dramatycznie dla biednych okolic.
PK: Wręcz przeciwnie - w "złych" dzielnicach interesy ubezpieczyciela i ubezpieczanych zbiegałyby się. Ubezpieczyciele nie minimalizowaliby chęci eksmitowania przestępców, obecnych wśród mieszkańców. Racjonalizowaliby te chęci przez oferowanie specjalnych rabatów, zależnych od konkretnych operacji wydalenia.
A: Załóżmy, że ORP ochrony, lub sponsorowane przezeń prywatne grupy, poszukują przestępców. Kiedy ochroniarze złapią tych ostatnich, czy zawsze przetransportują ich na niezamieszkałe tereny, czy też może czasem wsadzą do więzienia?
PK: Więzienia w typie tych, które mamy teraz? Z boiskami do piłki i z telewizornią dla kryminalistów? W jaki sposób byłoby to fair?
A: Może jakieś inne rodzaje więzień?
PK: Proszę zrozumieć. Nie chodzi o wsadzanie ludzi do więzień. Chodzi o wymierzenie kary, na jaką zasłużyli. I w libertariańskim społeczeństwie przyszłości, przestępcom zostanie wymierzona taka kara. ORP ochrony zagwarantują, że złapią napastnika i doprowadzą go do sprawiedliwości, ponieważ w ten sposób ubezpieczyciel obniża swoje koszta i zmusza przestępcę... do zapłaty za szkody i rekompensatę dla poszkodowanego.
A: Czyli przestępcy będą musieli wykonywać przymusową pracę dla ORP ochrony?
PK: I w jaki sposób miałoby to być gorsze, niż w obecnym systemie? W którym zamiast zrekompensować ofiarom przestępstw szkody, przed którymi ich nie uchronił, rząd zmusza ofiary do finansowania w podatkach koszty zatrzymania, uwięzienia i rehabilitacji, jak również rozrywki, ich oprawców?
A: Jednak, jako libertarianin, jest Pan przeciwko przymusowi?
PK: Przymusowi? Wygląda na to, że nie ma pan pojęcia o czym mówi. Przymus jest tylko wtedy, gdy ktoś narusza prawa innej osoby. Przestępcy tracą wszelkie prawa przez swoje postępowanie, które wybrali. Kiedy ma to miejsce, zmuszenie ich do zrekompensowania wywołanych przez nich szkód nie jest naruszeniem ich praw.
A: Czy w wolnym społeczeństwie będą jeszcze inne przypadki niewolnictwa?
PK: Niewolnictwa?! Nie wie pan, że pierwszym warunkiem libertariańskiego społeczeństwa jest zasada samoposiadania - każdy posiada samego siebie?
A: Przepraszam, miałem na myśli: 'efektywnego' de facto niewolnictwa bez naruszania praw.
PK: Hmmm. Niech pomyślę.
A: Na przykład, przypuśćmy, że ktoś zawiera umowę, a potem nie może się z niej wywiązać. Co by się stało?
PK: W libertariańskim społeczeństwie, świętość umów jest absolutnie fundamentalna.
A: Postaram się być bardziej klarowny. Załóżmy, że pewien człowiek nie może spłacić swych długów. Czy będzie mógł ogłosić bankructwo i żyć dalej, czy stanie się, bez naruszenia jego praw, efektywnie niewolnikiem swojego wierzyciela?
PK: To zależałoby od umowy pożyczki/charakteru długu, na który obie strony się dobrowolnie zgodziły. Jeżeli dołączyły załącznik o bankructwie, to pożyczkobiorca będzie mógł ogłosić bankructwo.
A: Załóżmy, że w libertariańskim społeczeństwie, pożyczkodawcy zachęcaliby pożyczkobiorców do spłaty - więc nie decydowaliby się na łatwe wyjście dla nich. Załóżmy, że żaden z pożyczkodawców nie oferowałby możliwości bankructwa. Czy byłoby to w porządku?
PK: Teoria ekonomiczna mówi, że pożyczki bez możliwości bankructwa udzielane są na niższy procent, niż te, które umożliwiają bankructwo. Wobec tego, jeśli żadne umowy pożyczki nie będą zawierały ustępu o bankructwie, to znaczy to li tylko, iż pożyczkobiorcy wolą nisko oprocentowane pożyczki bez możliwości bankructwa.
A: Widzę tu kilka problemów.
PK: Proszę posłuchać. Wymowa pańskiego pytania wskazuje, iż chciałby pan, by pożyczkodawcy byli zmuszani do tolerowania nieodpowiedzialnych pożyczkobiorców, którzy mogą odmówić spłaty. Oznaczałoby to, iż musieliby swoje własne, ciężko zapracowane pieniądze, użyczać po warunkach, na które się nie zgadzają. Czym to się różni od pracy przymusowej?
A: Oczywiście lepiej by było, aby niemogący spłacić pożyczki byli efektywnie zniewoleni bez naruszenia ich praw...
PK: Oczywiście. Skoro już wyklarowaliśmy sprawę, proszę wyłączyć dyktafon. Zabieram się za mój befsztyk.
Pan o pseudonimie Kain opisał działanie libertariańskiego społeczeństwa. W kolejnej części wywiadu przedstawi plan krok-po-kroku jak to społeczeństwo ziścić.
czwartek, 29 grudnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Co ten pajac chce od Arabów, Eskimosów i Indian?
OdpowiedzUsuńTo jest dla śmiechu czy serio?
OdpowiedzUsuńDobry wywiad. Ubezpieczalnie mogą działać inaczej, tak jak ja to opisuje na forum libertarian, czyli kara gardłowa często by wchodziła w rachubę. Zwykłych złodziejaszków i drobnych przestępców linczował by tłum. Na przykład tacy kibole pewnie by nie kupowali ubezpieczeń. Biedni ludzi nie będą musieli często kupować ubezpieczeń. Wystarczy liczna i wielopokoleniowa rodzina, zemsta ze strony klanu, tak jak to jest na północy Albanii.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogą się pojawić też jednorazowe ubezpieczenia. Na przykład płacisz ryczałtem na wypadek gdyby Cię zamordowali, albo pobili. Morderstwa to margines, czyli czysty zysk dla ubezpieczalni. Większość ludzi zapłaciłaby za coś, co się nie wydarzy.
Życie i sytuacja polityczno ekonomiczna byłaby barwna jak w średniowieczu. Każde miasto, czy poszczególne dzielnice miałyby swoją specyfikę ubezpieczeniową.
Koleś nieźle ora. Ciekawe czemu chciał zachować anonimowość, pewnie ostracyzm w środowisku akademickim i w lokalnym "dobrym towarzystwie".
Czekam na więcej.
Na pewno zasługą Hoppego jest dobitne wykazanie, że nie można utrzymać ładu społecznego i wolności bez jakiejkolwiek dyskryminacji [ zresztą ''anty-dyskryminatorzy'' sami właśnie hojnie nią szafują i to w wyjątkowo podły sposób np. ''blokada'' ostatniego marszu 11 listopada czy policyjne donosicielstwo ''Nigdy więcej'' ].
OdpowiedzUsuńAle z powyższego wywodu nie dowiedziałem się o żadnych mechanizmach zabezpieczających ORP w przekształcenie się po prostu w rządy - przecież jeśli będą ''posiadać zasoby wystarczające do spełniania zadań radzenia sobie z niebezpieczeństwami realnego świata'' czyli środki przemocy wystarczające do takiej czy innej bezwzględnej likwidacji przestępców to jasne, że tym samym pojawi się pokusa likwidacji konkurencji [ w pełnym tego słowa znaczeniu ] i narzucenia siłą przymusowych ubezpieczeń ogółowi aby pozbyć się ryzyka i zapewnić sobie stałe źródło dochodów tak jak wcześniej czynili to kacykowie plemienni i królowie a teraz d...kratyczne rządy. Co ma niby przed tym chronić - ''niewidzialna ręka rynku'' ?! A może liczysz, że stojący na czele ORP będą swoistym skrzyżowaniem św. Franciszka z Supermanem ? W każdym razie nie polegałbym tutaj na nacisku ze strony ogółu ubezpieczonych i oporze z ich strony patrząc na podatność mas ludzkich na najgłupszą nawet propagandę... Ostatecznie ten ''jeden jedyny'' ubezpieczyciel nie musiałby zaraz wysyłać na nich uzbrojonych bojówek, wystarczyłoby gdyby WMÓWIŁ im, że to ''dla ich dobra'' a na tyle zastraszająca liczba ludzi gorliwie daje sobą manipulować w podobny ordynarny sposób by wątpić w ''common sense''.
Ogólnie wizja świata, w której ludzie tylko handlują ze sobą żyjąc w pokoju i dobrobycie a źródłem wszelkiego zła i przemocy są jedynie rządy jest rozczulająca i kiczowata niczym z okładki ''Strażnicy'' - jasne, że taki Mises np. nie jest tak naiwny by mniemać, że będą to robić powodowani jedynie miłością bliźniego lub ''braterstwem'' czy ''siostrzanością'' zakłada jednak, że korzyść wzajemna wynikająca z wymiany przeważy dzielące ludzi i jak najbardziej NATURALNE nienawiści i animozje, sęk tylko w tym iż nie dostrzega, że obok instynktu samozachowawczego posiadamy równie silny popęd śmierci, dążenie do destrukcji siebie lub innych, które może przeważyć to pierwsze jak to niejednokrotnie pokazała historia i opętany nią motłoch doprowadzić na skraj samozagłady, zresztą wojna może być opłacalna dla pewnych mniejszości, elity w imię swoich interesów materialnych lub politycznych [ np. bolszewicy ] potrafią obracać w perzynę całe kraje. W każdym razie podpisuję się pod tą myślą Bertranda de Jouvenela, którą znalazłem ostatnio u Gabisia, że : ''Idee tylko wówczas zdobywają powodzenie, jeśli służą interesom i instynktom. Stąd to nie rozum odnajduje kierunek lecz namiętność znajduje sobie sztandar'' - co i tobie polecam.
Na koniec : jeśli ten passus w twojej odpowiedzi Cokemanowi o ''antykorporacyjnej histerii'', która jest ''zakamuflowanym komuno-nihilizmem'' był też skierowany pod moim adresem to w takim razie nie dostrzegasz zasadniczej różnicy - dla lewaków receptą na rozbestwienie korporacji i banksterów jest więcej regulacji czyli państwowego zamordyzmu co jest oczywiście skrajnym debilizmem i zwalczaniem dżumy cholerą gdyż wielki biznes jest dziś tak zespolony z państwami, że praktycznie stanowi przedłużenie ich interesów czego z kolei ty niestety nie zauważasz. Choćby jaśnie nam panujący kryzys pokazał, że wszelkie mrzonki o ''międzynarodowych i ponadpaństwowych'' korporacjach były brednią - w skrajnej postaci widać to w Rosji, gdzie wielki biznes, bezpieka i mafia stanowią trzy głowy tej samej hydry, ale wszędzie jest pod tym względem mniej więcej tak samo. Poza tym jakoś nie chce mi się wierzyć w to ''przenoszenie produkcji do krajów III świata'' - wątpię by tacy Chinole pamiętający czasy swojej upokarzającej półkolonialnej zależności od mocarstw europejskich i Japonii pozwolili na ponowną agresję ekonomiczną na swój kraj, to oni są tam panami a ''międzynarodowe'' korporacje petentami, stosują u siebie jakiś przedziwny komuno-kapitalistyczny i imperialny etatyzm i póki co świetnie na tym wychodzą... [ tak samo jak Brazylia itp. ] Dodam tylko, że nie wchodzę w sedno sporu między wami czyli status prawa własności a nawet w tym akurat względzie przechylam się na twoją stronę bo chyba faktycznie, gdy zaczyna się przy nim niebezpiecznie majstrować pojawia się wyrwa na końcu której majaczy ''społeczna własność środków produkcji''.
OdpowiedzUsuńO tym, jak rynek i jego naturalne elity trzymają w ryzach rynkowych producentów bezpieczeństwa, chyba najlepiej napisał Stefan Molyneux w "Practical Anarchy". To, że przez 15 lat prowadził dużą firmę softwarową, zdecydowanie mu pomogło spojrzeć na to zagadnienie okiem biznesmena. Wszelkie wąty, jakie zgłaszają wobec anarchii rynkowej ludzie, którzy nigdy własnej firmy nie prowadzili, którzy tkwią w jakiejś wirtualnej rzeczywistości książkowej i filmów o złych korporacjach, stanowią naprawdę marnych krytyków tych rozwiązań.
OdpowiedzUsuńI nie wiem, jak można poważnie zarzucać libertarianinowi, że nie dostrzega zespolenia wielkiego biznesu z rządem? Przecież pisał o tym Rothbard już w "Manifeście libertariańskim".
Tylko, że usuwając rząd (monopol na przemoc), natychmiast wielki biznes staje się potulnym sługą konsumentów - albo jego akcje lecą na łeb, na szyję. Rynek zawsze wygrywa.
Oby.
OdpowiedzUsuńDobra, ale nie doczekałem się z twojej strony odpowiedzi, a to się wiąże trochę i z zagadnieniem ORP, jak chcesz pogodzić dyktaturę niechby i prawicową z anarchokapitalizmem - ? Tak, wiem o Fiume czy wolnorynkowej polityce za pierwszych lat rządów faszystów nie wspominając o tak wychwalanym przez ciebie Pinochecie, ale sam wiesz jak skończył się ten krótki w gruncie rzeczy ''libertariański'' okres władzy Mussoliniego - korporacjonistycznym etatyzmem a nawet już zupełnie obłąkanym nacjonal-komunistycznym epizodem Włoskiej Republiki Socjalnej w Salo, którą tak strasznie brandzlują się NOP-owcy - a i jakoś nie chce mi się wierzyć, że ''twardych jak stal'' chilijskich generałów nie świerzbiły paluszki żeby nie sięgnąć po konfitury wykorzystując swą niczym niemal nieograniczoną władzę [ co rzecz jasna i tak było stokroć mniejszym złem niż dyktatura Allende czy innej moskiewsko-kubańskiej kreatury ].
OdpowiedzUsuń...i różnimy się jednak w postrzeganiu relacji między korporacjami a państwem bo ja uważam, że mamy tu do czynienia z obustronną korzyścią - ostatecznie wielcy przedsiębiorcy i bankowcy mieli znacznie większe możliwości przeciwstawienia się państwowej agresji od masy szaraczków i jeśli tak stosunkowo łatwo się jej poddali to znaczy, że dil musiał im się opłacać np. jeśli chodzi o użycie sił zbrojnych danego mocarstwa do ściągania długów i wywierania presji ekonomicznej na słabsze państwa - naprawdę ''imperialistyczna agresja'' nie jest li tylko wymysłem lewaków tak jak nie każdy kto krytykuje omnipotencję państwa dążąc do jego całkowitego zniesienia musi być zaraz jakimś anarchokomuchem czego akurat tobie tłumaczyć nie muszę. By zilustrować układ sił między urzędnikami a oligarchią biznesową przykładem z naszego lokalnego podwórka : nie wiem czy taki Lubawski nie jest wręcz na posługach u Sołowjowa a wszelkie próby ''emancypacji'' ze strony ''prezydęta'' vide ''galeria Korona'' są jak widać skutecznie przez niego torpedowane...
OdpowiedzUsuńJa o żadnej prawicowej dyktaturze nie śnię, ona w końcu i tak przyjdzie, gdy motłoch się nie opamięta, tak to się toczy. Do tego czasu właśnie scenariusz secesjonistyczny musi być dobrze zakorzeniony i wdrożony (o tym w części II).
OdpowiedzUsuńA to, że wielki biznes korzysta na dilu, to oczywiste - i będzie się bronił przed "uwolnieniem rynku", wszak to wielkie korporacje zawsze są za wyższymi podatkami, urzędem antymonopolowym, regulacjami itd. Tylko różnica zawsze jest taka, iż armii rozkazuje wódz naczelny, a nie prezes McDonalds (mimo, iż popkultura kreuje obraz silnego prezydenta-ojca narodu, przeciwstawiającego się naciskom złych korporacji), i ten ostatni jest na łasce i niełasce tych, co mają broń (mimo, iż łoży na kampanie wyborcze).
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFakt - co do ''ojca narodu'' Amerykanom udał się ten myk z ''czarnym prezydentem'', którego bandy pożytecznych idiotów kochają za to samo za co nienawidzili Busha ew. usprawiedliwiają jak ten pajac Oliver Stone, że ''ma złych doradców'' [ ''gdyby Fuhrer wiedział...'' ] - to genialni ściemniacze : kolo prowadzi, a raczej ci, którzy dyrygują tą pacynką, jeszcze bardziej agresywną politykę niż poprzednik, a tamci wręczają mu za to pokojowego Nobla ! Chyba jego czarny kutas padł im na mózg...
OdpowiedzUsuńWywiad sam w sobie jest całkiem niezły, z tym że PSEUDONIM KAIN chce dobrze, ale właściwie jeszcze nie wie w jaki sposób tego dokonać, a ANDREW to zupełny burak, który nie tylko nie wie nic, ale w dodatku bardzo lubi się przypierdzielać. A co do komentarzy - wytworzyła się widzę pierwsza ubezpieczalnia :) Jesteście takim miłym, ślepym towarzystwem wzajemnej adoracji - na zmianę coś piszecie albo wklejacie, a potem pozostali członkowie towarzystwa udają, że myślą.
OdpowiedzUsuń