Część V - Mroczne realia
ANDREW: W poprzedniej części wywiadu, opowiedział nam Pan, jak w średniowieczu Organizacjami Rządo-Podobnymi byli szlachcice, w których opinia publiczna widziała osoby ponadprzeciętne. Czy dzisiaj bogacze i liderzy korporacji znaleźli się na szczycie również dzięki swym naturalnym zdolnościom przywódczym?
PSEUDONIM KAIN: Nie. Nadal istnieją bogacze, ale coraz częściej zawdzięczają swoją fortunę... bezpośrednio bądź pośrednio państwu. W związku z tym są częściej uzależnieni od kontynuowania przez państwo faworyzowania ich, niż ludzie mniej zamożni... Ich zachowanie nie odznacza się ani szczególną cnotą, godnością, ani wyszukaniem, lecz jest odbiciem tej samej proletariackiej kultury masowej - orientowaniem się na teraźniejszość, oportunizmu i hedonizmu.
A: Jak do tego doszło?
PK: Niestety, demokracji udało się... ostatecznie zniszczyć naturalne elity. Fortuny wielkich rodów przepadły, a cechująca je tradycja kultury i ekonomicznej niezależności, intelektualna dalekowzroczność, oraz moralne i duchowe przywódctwo - zostały zapomniane.
A: I jest to wina demokracji? Szlacheckie rody nie ponoszą żadnej winy za swoją dekadencję?
PK: Być może rody szlacheckie winny były mocniej opierać się demokracji, ale w rzeczy samej - Hans-Hermann Hoppe udowadnia w swej książce, że rządy demokratyczne zawsze prowadzą do socjalizmu państwa opiekuńczego. Stany Zjednoczone są dziś tego przykładem.
A: Libertarianie ogólnie są bardzo krytyczni wobec dzisiejszych demokracji. Jednak, wielu uważa, iż legalny rząd powinien istnieć, o ile jest bardzo mały i ogranicza się do wykonywania zadań, które libertarianie uważają za słuszne.
PK: Ayn Rand, Robert Nozick, Milton Friedman, i nawet sprzedawczyki z Cato Institute ciężko pracowali nad obroną praw producentów. Jednakże, naiwnie wyobrażają sobie, że demokratyczny rząd da się oswoić: przekształcić w odpowiedzialną machinę, która będzie chronić własność i umowy bez narzucania swoich własnych idei roli państwa w społeczeństwie.
A: Jest Pan pewien, że się mylą?
PK: W zupełności. Tak, jak panu powiedziałem, destruktywna natura rządu jest twierdzeniem, popartym zasadami elementarnej logiki.
A: Czy może Pan nam wytłumaczyć to twierdzenie?
PK: Dowód najlepiej wytłumaczyć używając koncepcji "preferencji czasowej" z ekonomii austriackiej. Rysując nachyloną w dół krzywą preferencji czasowej dla danej osoby u początków ludzkości...
A: Mimo, iż dla Pana techniczne podejście wydaje się bardziej eleganckie, trafi Pan do liczniejszego odbiorcy, jeśli wytłumaczy Pan to pojęcie normalnym językiem.
PK: Utracimy oczywiście nieco na precyzyjności, ale mogę spróbować... Zagadnienie jest proste, choć otrzymuje się głębokie wnioski. Zacznijmy przez założenie, że funkcjonariusz rządowy jest osobą racjonalną, i wobec tego działa w ten sposób, by użyć machiny rządu dla swych osobistych korzyści... [Ponieważ] nie jest właścicielem [rządu]... nie może sprzedać zasobów rządowych i spieniężyć przychodów dla prywatnej korzyści, ani nie może zapisać własności rządowej swemu potomkowi... [Wskutek tego] prezydent... wyeksploatuje największą możliwą ilość zasobów rządu najszybciej jak się da, ponieważ to, czego nie skonsumuje teraz, nie będzie mógł już nigdy skonsumować.
A: Byli prezydenci, tacy jak George W. Bush czy Bill Clinton, są milionerami. Jeżeli Pana teoria jest poprawna, złupiliby tyle zasobów kraju, że byliby teraz bogatsi - byliby miliarderami.
PK: Ach... Tak samo sądziłem, gdy po raz pierwszy przeczytałem książkę Hansa-Hermanna Hoppego. Ale widzi pan, dr Hoppe rozumuje na poziomie teoretycznym, abstrakcyjnym. Musi pan zrozumieć, jak zastosować jego rozumowanie w świecie rzeczywistym.
Mimo iż dr Hoppe stosuje przykład z "prezydentem", jako funkcjonariuszem rządu, istnieje wielu innych rządowych oficjeli, i każdy z nich stara się złupić publiczne zasoby. Co więcej, oprócz oficjalnych funkcjonariuszy rządu, istnieją nieoficjalni funkcjonariusze, tacy jak lobbyści i finansujący kampanie, jak też i prezesi zbyt-dużych-by-upaść (tj. sponsorowanych przez rząd) banków. Jeśli pominie się łup zarówno oficjalnych jak i nieoficjalnych funkcjonariuszy rządu, sumka może wydawać się mała.
A: Czy to jest wyłącznie Pana interpretacja, czy podziela ją również dr Hoppe?
PK: Cóż, mógłby wyrażać się trochę jaśniej. Ale z całą pewnością rozumie to. Na przykład, wskazuje na fakt, iż mało prawdopodobne jest, by durnie, nawet jeśli stanowią większość, zdołali systematycznie wykiwać mniejszość bystrych i energicznych osób, i wzbogacić się ich kosztem... najczęściej to właśnie ci ostatni będą w stanie zapewnić sobie subsydiowanie przez biednych. Innymi słowy, zgadza się ze stwierdzeniem, że w państwach opiekuńczych zazwyczaj najwięcej zyskują "nieoficjalni funkcjonariusze rządu".
A: Rozumiem. W każdym razie, tłumaczył Pan dlaczego uważa, iż inni libertarianie gonią za mirażem najmniejszego możliwego rządu...
PK: Zgadza się. Tak, jak mówiłem, teoria dr Hoppego jest wyjątkowo celna. Nawet profesorowie z głównego nurtu, tacy jak Simon Johnson, przyznają, iż dr Hoppe ma rację, i decyzje rządu USA są w rzeczywistości podejmowane przez lobbystów i finansujących duże kampanie wyborcze. Istnieje również szeroka zgoda co do tego, iż każdy nieoficjalny funkcjonariusz rządu nie jest do końca pewien, kiedy "impreza" dla jego branży dobiegnie końca, więc stara się złupić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, nie przejmując się przyszłością.
Wróćmy teraz do tych pro-rządowych libertarian, o których wspominałem. Wiedzą, że masy nie są inteligentne, wiedzą, że demokracja jest tylko teatrzykiem gdzie nieoficjalni funkcjonariusze rządu używają przymusu by kraść od produktywnych ludzi - i wtedy nagle zapominają o tym wszystkim i bezmyślnie akceptują i powtarzają nonsens o demokracji jako samorządności i rządzie złożonym, wybranym przez, i dla, ludu.. Naiwnie myślą, że mogą użyć procesu demokratycznego do kontroli nieoficjalnych funkcjonariuszy państwa! Albo że mogą przekonać ich do porzucenia nabijania kabzy przez lobbing, i wybrania wolnego społeczeństwa!!
A: Czyli mówi Pan, że lobbyści kontrolują rząd, korporacje które reprezentują nie chcą libertariańskiego małego rządu - więc nie dojdzie do niego.
PK: Otóż to.
A: Teraz ja chciałbym udowodnić twierdzenie. Mogę?
PK: Pewnie - ale proszę pamiętać, że potrzeba wiele praktyki, by poprawnie dowodzić nt. zjawisk ekonomicznych.
A: Póki nie spróbuję, nie nauczę się... Załóżmy więc, że wszelcy prezesi i dyrektorzy firm są racjonalni, i wobec tego działają w ten sposób, by użyć aparatu korporacji dla swych osobistych korzyści. Ponieważ nie są właścicielami korporacji, mają bodziec by zużyć zasoby korporacji tak szybko, jak to możliwe - to, czego nie skonsumują teraz, przepadnie.
PK: Pana amatorszczyzna aż razi. Zachowanie, jakie pan opisał, nie jest możliwe, ponieważ akcjonariusze i udziałowcy pozwalają prezesowi tylko wtedy kierować spółką, gdy są przekonani, iż będzie on działał dla ich najlepszego interesu.
A: Myślałem, że istnieje wiele dowodów na to, iż prezesi spółek wyciągają znacznie wyższe wynagrodzenia, niż niegdyś. Jest Pan pewien, że nie akceptuje Pan bezmyślnie mitu, iż zarząd korporacyjny jest wyłaniany przez, i dla, udziałowców?
PK: Sofizmatyka.
A: Ale proszę pomyśleć, jak łatwo Pana teorię przenosi się z rządu demokratycznego na ORPy! Na przykład, bankowcy w europejskich bankach takich jak UBS celowo nabyli wiele ryzykownych papierów po to, by móc manipulować swymi własnymi zasadami księgowości i dostać wysokie premie. Moglibyśmy nazwać maklerów "nieoficjalnymi funkcjonariuszami korporacji", którzy we współpracy z oficjalnymi funkcjonariuszami korporacji skonsumowali zasoby banków.
PK: Jeśli faktycznie miałoby to miejsce, wówczas akcjonariusze przestaliby inwestować w dany bank. Chyba, że, rzecz jasna, nastąpiła interwencja rządu. Dlatego jest tak ważne, by koncentrować się na wadach rządu demokratycznego.
A: Hmmm... Jeżeli Pan i dr Hoppe myślicie, że problem z demokracją polega na kupowaniu i sprzedawaniu decyzji rządu za pieniądze, dlaczego nie próbujecie naprawić demokracji w ten sposób, by mniej do powiedzenia miał pieniądz i lobbyści?
PK: Próbować powstrzymać produktywnych ludzi przed wpływaniem na wybory ich własnymi pieniędzmi? To fatalny pomysł - oznacza ograniczanie jednostek i organizacji dysponującymi dużymi pieniędzmi. Oznacza cenzurę ich poglądów politycznych.
A: Chodzi Panu o to, by wszyscy mogli demonstrować swoje poglądy polityczne, czy tylko szczególni niektórzy?
PK: Ci ostatni, rzecz jasna. Wyobraźcie sobie, że... prawo głosu rozszerzymy na siedmiolatków. [W rezultacie] polityka rządu będzie z pewnością odbiciem "uzasadnionej troski", by dzieci miały "dostateczny" i "równy" dostęp do "bezpłatnych" frytek, coca-coli, i telewizji. Podobnie, jeśli mielibyśmy demokratyczny proces decyzyjny w skali globalnej, rząd prawdopodobnie zauważyłby, iż tzw. świat zachodni ma za dużo bogactwa... Pamiętając o tych scenariuszach, nie możemy mieć wątpliwości co do negatywnych konsekwencji zasady "jedna osoba - jeden głos".
A: Czyli problemem jest to, że niewłaściwi ludzie głosują. Ale co wówczas, gdy tylko ci właściwi głosowaliby? Czy poparłby Pan zamianę USA w dyktaturę rządzoną przez Izbę Handlową? Czy może wolałby Pan usadowić Grovera Norquista i Amerykanów Za Reformą Podatkową na najwyższej pozycji?
PK: Rezultatem byłyby zdecydowanie bardziej dalekowzroczne, zorientowane na przyszłość decyzje, niż obecnie... Jednakże, zapomniał pan o tym, że libertarianie nie idą na kompromisy, gdy bronią wolności. Moje zasady zobowiązują mnie do sprzeciwiania się takiemu rządowi, jaki pan opisał, niezależnie od sensowności jego polityki.
I by było jasne, jestem pewien, iż Grover podziela mój idealizm.
A: Ponieważ uważa Pan, iż rola pieniądza w demokracji nie powinna się zmienić, to znaczy, że akceptuje Pan fakt lobbowania jako zła koniecznego, związanego z istnieniem rządu.
PK: Istnieją pewne mroczne realia, z którymi musimy sobie radzić, żyjąć w niewolnym społeczeństwie.
A: Czy lobbuje Pan rządy?
PK: Osobiście, chcę jedynie pracować, produkować, i cieszyć się z owoców mej pracy. Jednakże, jeśli zezwala się na politykę, to nawet tacy ludzie jak ja, są dotknięci. W celu samoobrony przed atakami na ich wolność i własność przez pozbawionych moralnych skrupułów, nawet uczciwy, ciężko zapracowani ludzie muszą stać się "zwierzętami politycznymi" i spędzać więcej czasu i energii, rozwijając swe umiejętności polityczne.
A: Czasem jest się zmuszonym do zaangażowania w lobbying.
PK: Tak. Na przykład, obecny mem w towarzystwie inwestorów mówi, iż kombinacja zmian klimatu i wzrostu ludności spowoduje, iż będzie niedostateczna liczba żywności do roku 2050. Ziemia rolna skoczy w cenie.
Mój fundusz hedgingowy odkrył nieuprawianą ziemię w afrykańskim państwie ***. Ziemia do nikogo nie należy, więc staraliśmy się ją odkupić od rządu. To skandaliczne, ale pewni oficjele z rządu *** uparli się na...
A: Łapówki?
PK: ...pewne rozwiązania, zanim zgodzili się sprzedać nam ziemię za sprawiedliwą cenę.
A: Czy ta ziemia była niezamieszkała?
PK: Nikt nie był jej właścicielem, gdy ją kupiliśmy.
A: Ale czy ktoś na niej mieszkał?
PK: Jakieś lokalne plemiona, które uważały, iż posiadają jakieś mętne tradycyjne "prawo" do ziemi. Konkretne działanie było niezbędne, by powstrzymać ich od panoszenia się na naszej ziemi.
A: Używając ciężarówek z ludźmi z bronią maszynową... Czy kiedykolwiek zdał sobie Pan sprawę z tego, że sukces Pańskiej inwestycji okupiony był kosztem realnej krzywdy wyrządzonej realnym ludziom?
PK: Zdałem sobie sprawę - z tego, iż banda ludzi agresywnie panoszyła się na mojej ziemi. Moje prawa były złamane i zostałem zmuszony do poniesienia znacznych kosztów w celu ochrony mojego mienia przed agresją.
A: To musiało być straszne... Jedna rzecz mnie zastanawia - wygląda na to, że nie ma Pan zbyt wiele szacunku dla większości dzisiejszych ORP. Uważa Pan, że tylko niektóre są kierowane przez produktywnych geniuszy - podczas gdy wielu liderów biznesu to nikczemni ludzie, lobbujący rządy i zawdzięczający swe majątki państwu.
PK: Krytykuję niemoralne zachowanie bez względu na to, czy czyni to funkcjonariusz rządu czy biznesmen. Jeżeli prezesi spółek spędzają czas lobbując i uprawiając polityczne przedsięwzięcia, to fatalnie. Ale musi pan pamiętać, iż konkurencja nie zawsze jest dobra. Konkurencja w produkcji dóbr jest dobra, ale konkurencja w produkcji "złów" nie. Jako skutek "wolnej konkurencji politycznej" cała struktura charakteru społeczeństwa staje się zniekształcona, i coraz więcej złych osobowości pnie się na szczyt.
A: Ale w takim razie dlaczego Pan stara się pomóc tym ludziom zdominować świat przyszłości?
PK: Zadał pan ciekawe pytanie. To prawda, że wiele dzisiejszych ORP to w istocie łupieżcy i wyłudzacze. Ale próba zidentyfikowania, które ORP są uprawnione, a które nie - byłaby zbyt skomplikowana i ostatecznie niemożliwa. W związku z tym dlaczego nie stworzyć społeczeństwa, gdzie przynajmniej część ORP to będą ludzie, którzy faktycznie zdobyli majątek przez produktywną działalność.
A: Ludzie tacy jak Pan?
PK: Tak, tacy jak ja.
W ostatniej części wywiadu Pseudonim Kain postara się wejść głęboko w uprzedzenia poznawcze, które uniemożliwiają jego rozmówcy zrozumienie zasad libertarianizmu.
wtorek, 7 lutego 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hehe, towarzysz Kain świetnie pokazuje w tym wywiadzie dlaczego cały libertarianizm to jedna wielka ściema.
OdpowiedzUsuń1. Nie wiem skąd jego przekonanie, że PAO będzie w stanie regularnie wygrywać wojny z państwami, bo przecież zdolność PAO do zgromadzenia środków na wojnę zwykle będzie gorsza. W uproszczeniu będzie ona zależała od ŚREDNIEJ inteligencji/preferencji czasowej libertarian na danym obszarze. Z kolei w państwie będzie zależała od inteligencji/preferencji czasowej PRZYWÓDCY. Innymi słowy: państwo będzie zwykle w stanie bardziej zrujnować swój kraj, niż grupka libertarian.
2. Urzekająca jest też całkowita pewność, że PAO będą dobre i szlachetne. Gdyby argument był słuszny, to już dzisiaj nie byłoby wojen pomiędzy mafiami, a nawet między państwami. Tym drugim powinno przecież zależeć na poszanowaniu ich "prawa własności do terytorium" czyli suwerenności. Jeśli USA podważa suwerenność Iranu, to jednocześnie podważa swoją. Tymczasem wystarczy wcisnąć ludziom jakiś bullshit typu "responsibility to protect" i już można hasać.
3. "Raz zdobytej władzy nigdy nie oddamy". Hehe - no to jakim cudem w tej chwili istnieją państwa? Już raz władza została oddana - więc zostanie oddana znowu. Przykro mi, że rzeczywistość i zdrowy rozsądek są wrogie libertariańskim pomysłom, ale to nie ja je stworzyłem. Jeśli sarny wybiją wszystkie wilki to nie zacznie się era powszechnej szczęśliwości, uberwolności i końca historii. Jeśli nie da rady inaczej, to grupka saren przywdzieje wilcze skóry i zacznie napadać na pozostałe, bo to się ZAWSZE opłaca! Zawsze musi istnieć w danej grupie taka konfiguracja jednostek, której się opłaca zbuntować przeciwko grupie i przejąć zasoby innych jej członków. Agresja się nie opłaca? Tylko w przypadku przegranej!
4. Dużo wyjaśnia się w ostatniej części wywiadu (jeszcze jej tu przetłumaczonej nie ma), gdzie Kain bez większego zająknięcia cytuje swojego komuszego guru - Hoppe'a. Wolność należy się rzekomo tylko liberludziom, a nie-liberludzie to zwierzęta. A tak płakał, że jest wykorzystywany przez motłoch :). Słabe zrozumienie rzeczywistości popchnęło go do zupełnie nieuzasadnionej wiary, że ludzie będą się dobierali w bandy na zasadach, które im tow. Kain ustalił. A koszty tranzakcyjne takiego doboru? O nich nawet nie raczy wspomnieć. Ustalenie "zdolności do bycia libertarianinem" jest oczywiście kosztowne. Ale są inne, łatwiejsze do sprawdzenia kryteria: rasa, język, wzrost, religia, gatunek, płeć, ulubiony klub piłkarski itd.
5. Najśmieszniejsze jest jednak przekonanie o rzekomej wyższości libertarianizmu nad innymi ideologiami. Podobno bardziej logiczny/konsekwentny. Jest to możliwe tylko z jednego powodu: libertarianizm stanowi totalne ZERO. Nie ma tam żadnej myśli. Tow. Kain wyjaśnia to na przykładzie Indian. Najpierw tworzy wielką teorię o słusznym i niesłusznym nabyciu własności, a chwilę później sam przyznaje, że tak naprawdę liczy się "poziom wykorzystania" zajmowanego dobra. Indianie byli mniej wydajni ekonomicznie, więc przegrali, a wobec przegranych zasada nieagresji nie obowiązuje. Proste. Cały libertarianizm można streścić w zdaniu "right is might". Ten pogląd został już zaorany przez Sokratesa p.n.e.
6. Jest tylko jedna słuszna. Jest nią Islam, który z pewnością zwycięży. Lepiej więc szybko się nawróćcie.
Ad 2. Od II WŚ nie było wojen między krajami demokratycznymi pomimo braku "nadpaństwa". Więc fail. Mafie działają w otoczeniu państwowym, a nie rynkowym, więc też fail. Urzekająca to jest pewność, że państwo da się ograniczyć, albo że może działać efektywnie, spełniając mokre sny danego utopisty. Na szczęście solidny kop w ryj otrzeźwia delikwenta i zmusza go do ugięcia karku przed majestatem "autorytetu".
OdpowiedzUsuńAd 1. W państwie demokratycznym od preferencji czasowej większości, czyli motłochu. Dlatego państwo demokratyczne umiera na naszych oczach. Zastąpi je dyktatura albo anarchia prywatnej własności.
Ad 3. Przykro mi, że nie rozumiesz słowa pisanego i historii, ale to typowe dla gimnazjalistów. Tylko rynek zapewnia takie mechanizmy ograniczania władzy, że skłonne do agresji podmioty są izolowane i eliminowane. Państwa istnieją dopóki większość uznaje moralną potrzebę ich istnienia - z tym, że ekonomicznie państwo jako takie zdycha naturalną śmiercią. Przecież w praktyce współczesne państwo demokratyczne istnieje niecałe 100 lat. I być może nie dożyje centeniuszu. Anarchia prawa prywatnego jest naturalnym stanem ludzkości.
Ad 4. Wolność należy się, i wcale nie rzekomo, rzecz jasna tylko tym, którzy nie inicjują agresji. Natomiast tylko naturalne procesy ewolucji społecznej, odkryte i opisane przez Mengera i Hayeka, mogą wyłonić w procesie trwającym nawet tysiąclecia, najbardziej optymalną kombinację zasad moralnych dla libertariańskiego społeczeństwa. Śmierć demokracji jest oznaką, że kształtujące ją zasady moralne zbankrutowały.
Ad 5. Biorąc pod uwagę fakt, że cały ten wywiad jest zmyślony przez lewaków, to i tak autorzy dosyć przekonujące stanowisko wykoncypowali. Społeczeństwo, które nie uznaje praw własności, nie określa własności i nie kodyfikuje jej w prawie zwyczajowym, oczywiście nie posiada żadnej ziemi "kolektywnie", więc niewykorzystane tereny "łowieckie" można normalnie zająć. Nie wiem w czym problem? Byle zagospodarować je tak, by ktoś inny nie zajął. Prawa rynku, i tyle.
Natomiast twierdzenie, że libertarianizm to "totalne ZERO" nie tylko dyskwalifikuje cię, pierdolocie, z każdej poważnej, cywilizowanej dyskusji - ale dyskwalifikuje cię z gatunku ludzkiego jako takiego. Otóż podział na nadludzi-libertarian, i podludzi-negujących prawo do samoposiadania i własności, jest realny ontycznie. Wam nie przysługują żadne prawa, gdyż sami je sobie odebraliście. Dlatego radzę się czym prędzej powiesić ZANIM nadejdzie Dzień Sznura.
Ad 1. Nie sądzę by kiedykolwiek istniała czysta (czyli bezpośrednia) demokracja. Przynajmniej na czas wojny był wybierany naczelny dowódca. W normalnych republikach parlamentarnych do wygrania wyborów konieczna jest inteligencja i niska preferencja czasowa.
UsuńAd 2. a) między mafiami też są okresy pokoju. A rolę bliską nadpaństwu sprawuje obecnie USA.
b) "otoczenie państwowe"? "otoczenie rynkowe"? buahaha :). Złe państwo zmusza mafie do rywalizacji wolnorynkowej, zamiast poprzyznawać koncesje :). Zresztą (wbrew Twojemu założeniu) dawni królowie, którzy działali przecież w "otoczeniu rynkowym", jednak wojny ze sobą prowadzili.
c) ograniczyć raz na zawsze państwa się nie da. Trzeba go stale pilnować. A państwo zapewnia większą efektywność, bo rozwiązuje mój dylemat więźnia - czy iść okraść mojego sąsiada, zanim on okradnie mnie? (identyczny dylemat mają PAO). Zresztą jak już wspomniałem - agresja w niektórych przypadkach się opłaca.
Ad 3. To Ty najwyraźniej mnie nie rozumiesz. Mechanizm zadziała tylko wtedy, kiedy się będzie opłacał! Nikt nie będzie realizował postulatów anarcho-gimnazjalistów z platonicznej miłości do aksjomatów. Znajdzie się grupa, której bardziej opłaca się państwo.
Ad 4. Hehe. Osobnik, który Twoim zdaniem zainicjował agresję i w efekcie przestał być liber-człowiekiem może stwierdzić, że to Twoja reakcja na jego czyn jest pierwszą agresją i jego obowiązkiem jest na nią odpowiedzieć. A sam napisałeś: obiektywne kryteria wyznaczy rynek. Wszystko więc sprowadzi się to tego, czyj pistolet szybciej wystrzeli.
Ad 5. Libertarianizm jest zerem, bo brak mu treści. Jak ktoś stwierdza "niech rynek zdecyduje", to nie mówi niczego innego, niż "niech się sprawy toczą swoim torem". Otóż obojętnie czy ktoś te zdanie wypowie czy nie - sprawy BĘDĄ się toczyły swoim torem. A za nihilizm jakim de facto jest libertarianizm akurat sznur się należy.
BTW: Samoposiadanie jest niemożliwe. Własność bez państwa jest niemożliwa. Tylko nie płacz.
Dlaczego miałbym płakać, skoro jedyną płaczliwą, w dodatku jednostrzałową pipką, jesteś ty. Cóż to chciałeś przekazać nam? Że państwo jest superefektywne i chroni nas przed mafią i agresją tych, których pistolet szybciej wystrzeli? Jak widać, nie. Nigdy tego nie robiło, nigdy tego nie może zrobić z powodów prakseologicznych. Bo państwo to właśnie mafia i pistolet strzelający pierwszy - w jednym.
UsuńLudźmi rządzą idee, a idea libertariańska jest jedyną moralną ideą. Przyjęcie jej przez dynamiczną mniejszość o wystarczającej liczebności, by zmusić motłoch do przestrzegania aksjomatów wystarczy, by podludzie twojego pokroju skończyli na drzewie w przeciągu miesiąca. Coś jeszcze? Szczym ryj i do pługa.
sorry, ale zdecyduj się - albo państwo jest niefektywne, albo strzela jako pierwsze - bo niestety sam sobie przeczysz.
UsuńLudźmi rządzą idee, a idea demokratyczna jest jedyną moralną ideą. Przyjęcie jej przez nawet niedynamiczną większość o wystarczającej liczebności, by zmusić grupkę egoistów do przestrzegania moralności wystarczy, by "nadludzie" twojego pokroju skończyli na drzewie w przeciągu miesiąca. Coś jeszcze? Szczym ryj i do pługa.
''idea demokratyczna jest jedyną moralną ideą'' - hmm... Akurat kiedy po raz pierwszy ta idea zamanifestowała się tzn. podczas rewolucji francuskiej, przybrała wyjątkowo nieprzyjemną, krwawą i autorytarną formę, no chyba że przez ''moralność'' rozumiesz takich wściekłych purytańskich fanatyków jak Saint-Just czy ''nieprzekupny'' Robespierre posyłających tysiące na szafoty zanim sami na nich nie skończyli - na szczęście ! Jak się domyślam zakładasz, że większość jest niewinna jako ta lilija w przeciwieństwie do wstrętnych wyzyskujących ich krwiopijców ? Cóż, rozglądam się wokół i jakoś tego nie dostrzegam, widzę raczej hordy zbuntowanych Negrów, którzy chcą tego samego co ich panowie.
Usuń...uprzedzając zarzut mówiłem oczywiście o demokracji w wydaniu ''nowożytnym'', ale nawet sięgając do starożytnych pierwocin tej idei moje zarzuty utrzymują moc bo po 1. ustrój ten w ówczesnych Atenach niewiele przypominał to co się dzisiaj pod tym pojęciem rozumie a po 2. kiedy mieszkańcy jakiejś polis, nie pamiętam już nazwy, zbuntowali się przeciwko zdzierstwu Ateńczyków ich zgromadzenie ludowe najzupełniej zgodnie z demokratycznymi zasadami przegłosowało ludobójstwo, skazanie wszystkich mężczyzn ze zbuntowanej wyspy na śmierć zaś kobiet i dzieci zapędzenie w niewolę co też skwapliwie uczyniono.
UsuńTo Twoje własne tłumaczenie? Jeśli tak to wielkie dzięki! W przeciwnym przypadku też spoko - inaczej bym nie natrafił ;)
OdpowiedzUsuńKelthuz - ty i Hans-Hermann Hoppe jesteście moimi mistrzami, od czasu kiedy przeczytałem książkę Hoppego: "Demokracja - bóg który zawiódł"
OdpowiedzUsuń@rfv14 - mylisz się co do tego iż ''królowie działali w otoczeniu wolnorynkowym'', z tego co mi wiadomo normą w przeszłości był merkantylizm [ którego rozmiary ograniczały tylko skromne dość ówczesne możliwości kontroli ludzkiej działalności, dlatego tym bardziej przybierały tak bezpośrednie i okrutne formy ], natomiast zgoda niestety co do tego że ''państwo się opłaca'' [ inaczej by nie istniało do cholery ! ], zwłaszcza wpływowej mniejszości, choć i masy mogą liczyć na ochłapy z pańskiego stołu. Co się tyczy reszty to bez obrazy ale gadasz bzdury - ''własność bez państwa jest niemożliwa'' - ?! Bo państwo zapewnia ci ochronę ? Równie dobrze może cię arbitralnie wywłaszczyć... [ były już takie powszechne przypadki w nie tak dalekiej historii i znowu ku temu zmierza ]. Nie nazwałbym też libertarianizmu ''zerem'' i ''nihilizmem'', mimo faktycznej utopijności pewnych jego założeń i postulatów to może być jednak całkiem rozsądna alternatywa w sytuacji rosnącej agresji i omnipotencji a zarazem niewydolności państwowego Molocha.
OdpowiedzUsuń1. Napisałem "królowie", a nie "poddani"
OdpowiedzUsuń2. oczywiście, że własność jest niemożliwa bez państwa. W ankapie nie ma reguł uprawnionego wejścia w posiadanie (czyli nabycia własności), tylko zdecyduje o tym "wolny rynek". No to jednego dnia zasiedzenie będzie polegało na uprawie roli, a drugiego na wejściu na to pole z dużą armatą. "Wywłaszczenie" w ankapie jest dużo prostsze szybsze, niż w państwie komunistycznym. Komunistom przynajmniej trochę czasu zabiera udawanie, że odbieranie własności jest usprawiedliwione i należycie wynagrodzone. Prawdziwa własność jest wtedy, gdy oddział kawalerzystów wyrzyna europejskich osadników, żeby oddać ziemię Indianom. Howgh!
Niestety muszę cię zbanować, pizdeczko, ponieważ wtryniasz się w dyskusje bez solidnego zaznajomienia się z tematem odnośnie reguł uprawnionego wejścia w posiadanie własności, czyli reguły zadomowienia (homesteading rule).
UsuńCiekawe, wszystkie historyczne przykłady bezpaństwowej własności, np. podczas gorączki złota w Kalifornii czy na Alasce, zapewniały przejrzyste i surowo przestrzegane reguły wejścia w posiadanie i ochrony prywatnej własności ziemi i mienia. Ale skąd tępa pizda mogła o nich słyszeć? W gimnazjum nie wykładali.
A banuj sobie - brak argumentów z Twojej strony jest przecież widoczny.
Usuń1. Sam przyznałeś, że te "reguły" ustala wolny rynek. Z czym więc miałem się zaznajomić? W Polsce praktyka w tym zakresie nie jest wolnorynkowa, a w Somalii posesję przejmuje grupa z większą ilością AK-47. Jak będzie w libertarianizmie - nie wiadomo.
2. Hehe - a jaki to problem chronić własność kawałka rzeki, jeśli tych kawałków jest wielokrotnie więcej, niż poszukiwaczy złota? No i ta "ochrona" polegała na tym, że każdy miał przy sobie rewolwer i liczył na siebie (bo dookoła grasowali agenci PAO, a niestety nie US Government).
@rfv14 - w akapie wejście w posiadanie jest uprawnione i dokonuje się poprzez pierwotne zawłaszczenie, albo dobrowolną umowę. Mówienie, że wywłaszczenie w komunizmie jest trudniejsze jest co najmniej śmieszne, bo wtedy przed państwem nie możesz się bronić.
OdpowiedzUsuń1. Przed państwem bronisz się na dokładnie takich samych zasadach jak przed grupką miejscowych zbirów, zwących się PAO. Komuniści będą jednak próbować uzasadnić swoją działalność. Zbiry wejdą na posesję, przystawią Ci lufę do głowy i stwierdzą, że na chwilę obecną zmieniły się wolnorynkowe reguły pierwotnego zawłaszczenia i dzisiaj obejmują siłowe zajęcie działki. A jak się komuś nie podobają te reguły, to zawsze można zawrzeć dobrowolną umowę z pistoletem przy głowie. Miejscowy sędzia stwierdzi tylko, że "takie są nowe/lepsze, wykształcone na wolnym rynku reguły zawierania umów", przyklepie umowę i po sprawie.
OdpowiedzUsuńPodaj choć jeden historyczny przypadek takiego działania ze strony prywatnych podmiotów. Żaden sędzia nie uzna grabieży za uprawnioną. Państwo natomiast grabi codziennie, a ty tylko nadstawiasz zadek na naprężoną knagę biurokraty.
UsuńMało to znasz restauratorów, którym zupełnie prywatna mafia obiła mordy i zdemolowała lokal, bo nie chcieli (lub nie mieli czym) zapłacić "za ochronę"?
UsuńA państwo ochroniło ich przed mafią ? I nie mieści ci się w głowie, że za tymi zbirami może stać jakiś policjant, ubek czy urzędnik państwowy ''niższego czy wyższego szczebla'' [ ach jak ja uwielbiam ten biurokratyczny żargon ! ] - ? Bo zwykle tego typu ''organizacje'' nie działają bez zabezpieczającej je odgórnie ''kryszy''.
Usuń- argument, że ''komuniści będą jednak próbować uzasadnić swoją działalność'' jest żaden : ''ideowość'' i wynajdywanie przeintelektualizowanych uzasadnień dla grabieży nie jest żadnym usprawiedliwieniem, wręcz przeciwnie, to właśnie połączenie ideologii z przemocą tworzy szczególnie jadowitą formę terroryzmu o wiele trudniejszą do zwalczenia od najbardziej rozbestwionej gangsterki.
Usuń@rfv14 - to chcesz się bronić przed państwem i zbirami czy pozostać w tej sytuacji? Bo obrona wymaga świadomych działań i właśnie tę obronę promuję.
OdpowiedzUsuń@rfv14 - ok, ale to działało w obie strony, królom [ a nawet królowym ] bynajmniej nie wszystko było wolno, nie przypadkiem nazywało się toto ''monarchia stanowa'', nie myl tego z tyranią ! Przy wszystkich niedoskonałościach tradycyjnych wspólnot przeciętny poddany, nawet chłop, cieszył się jednak większą swobodą niż obywatel rewolucyjnej republiki.
OdpowiedzUsuń...a poza tym pomijasz fakt, że państwo ma znacznie większe możliwości wywłaszczania niż nawet najbardziej zorganizowana mafia. Jeśli w ogóle zależy mu na własności to tylko dla wąskiej grupy uprzywilejowanych i to najlepiej z jego nadania [ chyba nie wierzysz, że rządzący są szlachetnymi altruistami ? ].
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń