Od lat próbuję ludzi nauczyć systemu modalnego, ale zazwyczaj nic nie kapują, i najczęściej słyszę właśnie coś takiego "ale przecież to wszystko to samo, bo te same dźwięki" itd.
Więc jeno parę spostrzeżeń:
1. Każda skala ma inny charakter brzmienia, który jest w stanie wychwycić nawet średnio wprawne ucho. Jeśli nie słyszysz różnicy między A eolską a A dorycką - przestań grać.
2. Skala, w której pisana jest melodia, determinuje użyte akordy - których zadaniem jest podkreślanie pewnych charakterystycznych elementów skali, lub robienie voicingów - dodatków uzupełniających melodię. Wszystko zależy od rodzaju muzyki - w jazzie voicingi typu bsus2, #11, b13 to norma. Natomiast kwestią fundamentalną jest sposób konstrukcji utworu. Jeśli jest to utwór pisany akordami, a tak było przez dużą część historii muzyki, i jest to sposób który w sumie dominuje w muzyce zachodniej - to melodia będzie wówczas podlegała akordom, i basista też powinien przyjąć rolę służebną wobec akordów i melodii, i co najwyżej podkreślać charakterystyczne dźwięki - już zdeterminowane przez kompozytora. Solista podczas solo ma więcej swobody, ale też jeśli sekcja trzyma się rygoru akordów, to w pewnym momencie już zacznie się gonienie w piętkę...
dlatego wymyślono podejście modalne!
3. W podejściu modalnym to skala dominuje i wyznacza reguły. Pod skalę pisane są akordy utworu, i to solista narzuca charakter harmoniczny, a nie sekcja. Jeśli utwór jest np. w D doryckiej - to jest, i sekcja ma grać takie voicingi, by uzupełniać solistę na D doryckiej, ale obie grupy mają znacznie więcej swobody.
To podejście, wymyślone najpierw w jazzie, rozpowszechniło się na całą muzykę, gdzie istnieje improwizacja, i daje znacznie ciekawsze efekty.
4. Czyli, pisząc utwór, piszemy skalami, akordy jedynie spełniają funkcję wspierającą, a nie strukturalną. Wówczas nie mamy następstw akordów, a "następstwa skal" (Satriani to tłumaczył w jednej lekcji), które sobie dobieramy w zależności od potrzeby. Znając charakter brzmienia danej skali, piszemy sobie np. że 2 takty w E frygijskiej, 1 takt w A pentatonice bluesowej, 1 takt w E pentatonice bluesowej. Mamy 4-taktowe solo na prostym schemacie I-I-IV-I, ale każdy takt ma przypisaną inną funkcję determinowaną użytą skalą. To oczywiście jeśli chodzi o solówkowanie. Sekcja wówczas ma wspierać i uzupełniać solistę, podkreślając charakter danej skali. Czyli na E frygijskiej dominuje akord e-moll, z dodaną septymą małą, i umiarkowanie dawkowaną sekundą małą dla podkreślenia frygijskości skali. Standardowego ruchu akordów tutaj nie ma, można co najwyżej w sekcji grać riff podkreślający przede wszystkim dźwięki E, D i F. I analogicznie na pozostałych skalach. Jeśli chcemy zachować specyficzne właściwości brzmieniowe każdej ze skal, to staramy się nie przedobrzać w sekcji, i trzymać się kluczowych dźwięków, więc przy pentatonikach nie wrzucamy z dupy nagle sekund czy sekst - szanujmy intencje kompozytora ;)
5. Co do komponowania piosenek w oparciu o skale, to jest trudniej, niż solówki, ponieważ jakoś ludzkie ucho jest bardziej przyzwyczajone do standardowego następstwa akordów w 2 popularnych gamach dur-moll. Ale zdarzają się popowe utwory, gdzie charakter skalarny (modalny) kompozycji jest ewidentny, zamierzony, i inteligentnie przemyślany. Np. "Fortress Around Your Heart" Stinga http://www.youtube.com/watch?v=Ct4C3B9kqkI
Zwrotka jest napisana z 3 zmianami skal, które jednocześnie zmieniają centra toniczne (choć nie jest to obowiązkowe - ale wprowadza mniej chaosu do uszu słuchacza). Najpierw mamy skalę dorycką G na akordzie Gm7/9sus4, ale tercja tej skali jest niesłyszalna - melodia zaczyna się na sekundzie (nonie), idzie przez kwartę do septymy - stąd akord jest narzucony taki, jaki jest - jest on grany bez tercji (seksta też jest pominięta z melodii btw). Potem następuje zmiana skali na Eb miksolidyjską, gdzie akord ma voicingi z tercją dużą-septymą małą oraz kwartą-sekstą dużą (no i kwintą), następującymi po sobie (typowe dla modalnych kompozycji). Podkreśla to durowy charakter akordu, ale i jego dominantowy (septyma mała) charakter. W melodii brakuje sekundy - czyli skala, pomimo ewidentnie miksolidyjskiego charakteru (średniowieczno-folkowe pobrzmienie), nie jest tak definitywnie określona - podstępny muzyk w sekcji mógłby pokusić się o dodanie sekundy małej na przykład, redefiniując skalę na charakter żydowski - choć byłoby to wbrew intencjom kompozytora raczej.
Kolejna zmiana na F# dorycką, akord F#m7/9sus4. Skąd wiem, że to dorycka? Ano teraz melodia zaczyna się od kwinty, leci przez septymę i SEKSTĘ, ewidentnie wskazując na dorycki charakter. Zahacza też w pewnym momencie o tercję małą (G#), więc wiem że to skala dorycka a nie miksolidyjska (które różnią się właśnie tylko tym, że dorycka ma tercję małą, więc bardziej smutny wydźwięk). Ktoś spyta - skąd wiedziałem, że pierwszy takt był w doryckiej, skoro tam tercja i seksta były pominięte. Seksta faktycznie była niezdefiniowana, ale tercję sprytnie podkreślał bas, grając riff na dźwiękach G,A#,F - tak więc widzicie, bas jest niezastąpiony w takich sytuacjach, gdy gitary/klawisze grają otwarte astralne akordy z noną i kwartą, gdzie tercja by się gryzła - wówczas bas akcentuje tercję, definiując molowość akordu i skali. Bez tej roli faktycznie bylibyśmy w kropce trochę. Ale pamiętać też należy o intencji kompozytora - akurat w tym utworze słychać, że przeplatają się skale dorycka z miksolidyjską - skale krewniacze, różniące się tylko tym, że pierwsza jest molowa, a druga durowa - ale obie będące średniowieczno-folkowymi skalami z perfekcyjną kwartą, o charakterystycznym brzmieniu. Utwór ma średniowieczny charakter, tekst też nawiązuje do symboliki średniowiecza - wszystko jest logiczne tutaj. Dlatego nawet, jakby bas nie grał tercji w pierwszym takcie w tonacji G - to możnaby przyjąć, że mamy do czynienia ze skalą dorycką, gdyby saksofonista czy trębacz chcieli zapodać jakiś wtręt.
No i ostatnia zmiana przed refrenem, na H miksolidyjską, voicingi znów tercja-septyma mała, kwarta-seksta duża, i pominięcie sekundy w linii melodycznej. Bas w tych zmianach gra kwinty i septymy głównie.
Refren to już typowy popowy refren z sekwencją akordów równie dominującą, co melodia (napisana w e-moll), więc nie jest to już podejście modalne, choć miksolidyjski charakter brzmienia nadal jest akcentowany w akordach wieńczących sekwencję (D-dur, a więc funkcyjnie będący fundamentem skali D miksolidyjskiej). Na uwagę jedynie zwraca nawet fajna modulacja na końcu refrenu, z C-dur na c-moll i rozwiązująca się w tonice g-moll głównego riffu/początku zwrotki, ale to nie jest temat naszej rozprawki.
Tak więc, reasumując, system modalny nie jest czymś bardzo skomplikowanym, ale też nie należy się przejmować, że nic się z niego nie kapuje ;). Jeśli ktoś nie jest kompozytorem, to i tak nie ogarnie całości w krótkim czasie, a jako basistę interesować go powinny tylko elementy istotne - czyli kiedy zagrać tercję, kiedy ją pominąć, analogicznie - sekundę, itd.
A więc kiedy grany jest riff w jednej tonacji, bez typowej sekwencji akordów, to mamy podejście modalne. Basista szybciochem rozkminia czy to skala molowa, czy durowa - i dopasowuje swoją partię. Bezpiecznie jest wówczas grać kwintę, septymę małą (rzadko modalne pochody pod solo są na skalach z dźwiękiem prowadzącym), a tercję to już zależy - w bluesie klasycznie mamy w tej materii niedopowiedzenie. Jeśli solista sobie zmienia skale, czyniąc niemałe spustoszenie w umyśle słuchaczy, to albo sobie z nim ustalimy, jakie skale gra faktycznie - i wtryniamy odpowiednie voicingi w odpowiednich momentach - albo nie przejmujemy się i gramy prymę, kwintę i septymę do usranej śmierci.
Dobra, jeszcze odniosę się do tej nieszczęsnej progresji akordów z pierwszego postu.
Wszystko zależy od faktycznego charakteru utworu. Jeśli ta progresja jest dość szybka, to traktujemy to jako utwór z toniką w C dur o danej sekwencji akordów (którą zresztą, jako basiści, możemy nagiąć pod nasze dyktando - czyli grając zamiast C,D,E,F... C, G, A, D - zmieniając tym samym akordy w C-dur, G7, Am7/9, Dm7/9, itp). To, co grają koledzy w sekcji, wpływa na ilość swobody, której możemy się dopuścić - ale harmonika utworu jest w zasadzie z góry ustalona.
Ale jeśli progresja jest raczej wolna (jedna zmiana akordu na takt powiedzmy), to możemy to zinterpretować, jako UTWÓR MODALNY, i każdy akord potraktować jako centrum modalne, a więc zmieniając skalę i tonację (jak w Fortress Around Your Heart), po kolei C jońska, D dorycka, E frygijska - ALBO dowolna inna skala o danym charakterze dur-moll - czyli zamiast jońskiej, lidyjska; zamiast doryckiej - melodyczna mollowa, itp. Zależy to oczywiście od tego, co gra sekcja, bo jeśli narzuca septymy, to pozamiatane, i jedziemy standardowo - a wtedy zabawa mniej ciekawa. Dotyczy to solisty. Basista, cóż, prymka-kwinta-tercja jest najbezpieczniej, chyba że od razu usłyszy, że np. na akordzie D solista pojechał w D całotonowej, to kwinta odpada ;)
No, ale mniejsza z tym. To führer zespołu powinien decydować o ostatecznym kształcie harmonicznym, a więc o tym, czy sekcji wolno grać tylko proste akordy, czyli improwizować z voicingami jak chcą pod solistę, czy raczej solista ma improwizować pod konkretne voicingi już ustalone.
Wtedy basista na końcu decyduje, co faktycznie ma grać, i gdzie pozostawiono mu trochę swobody, by dorzucić jakąś podstępną sekstę, co wywróci modalny porządek co nieco :>
Właściwie to niech lepiej nikt tego nie czyta.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miles davis. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miles davis. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 31 maja 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)