wtorek, 31 maja 2011

System modalny w muzyce

Od lat próbuję ludzi nauczyć systemu modalnego, ale zazwyczaj nic nie kapują, i najczęściej słyszę właśnie coś takiego "ale przecież to wszystko to samo, bo te same dźwięki" itd.

Więc jeno parę spostrzeżeń:

1. Każda skala ma inny charakter brzmienia, który jest w stanie wychwycić nawet średnio wprawne ucho. Jeśli nie słyszysz różnicy między A eolską a A dorycką - przestań grać.

2. Skala, w której pisana jest melodia, determinuje użyte akordy - których zadaniem jest podkreślanie pewnych charakterystycznych elementów skali, lub robienie voicingów - dodatków uzupełniających melodię. Wszystko zależy od rodzaju muzyki - w jazzie voicingi typu bsus2, #11, b13 to norma. Natomiast kwestią fundamentalną jest sposób konstrukcji utworu. Jeśli jest to utwór pisany akordami, a tak było przez dużą część historii muzyki, i jest to sposób który w sumie dominuje w muzyce zachodniej - to melodia będzie wówczas podlegała akordom, i basista też powinien przyjąć rolę służebną wobec akordów i melodii, i co najwyżej podkreślać charakterystyczne dźwięki - już zdeterminowane przez kompozytora. Solista podczas solo ma więcej swobody, ale też jeśli sekcja trzyma się rygoru akordów, to w pewnym momencie już zacznie się gonienie w piętkę...
dlatego wymyślono podejście modalne!
3. W podejściu modalnym to skala dominuje i wyznacza reguły. Pod skalę pisane są akordy utworu, i to solista narzuca charakter harmoniczny, a nie sekcja. Jeśli utwór jest np. w D doryckiej - to jest, i sekcja ma grać takie voicingi, by uzupełniać solistę na D doryckiej, ale obie grupy mają znacznie więcej swobody.
To podejście, wymyślone najpierw w jazzie, rozpowszechniło się na całą muzykę, gdzie istnieje improwizacja, i daje znacznie ciekawsze efekty.
4. Czyli, pisząc utwór, piszemy skalami, akordy jedynie spełniają funkcję wspierającą, a nie strukturalną. Wówczas nie mamy następstw akordów, a "następstwa skal" (Satriani to tłumaczył w jednej lekcji), które sobie dobieramy w zależności od potrzeby. Znając charakter brzmienia danej skali, piszemy sobie np. że 2 takty w E frygijskiej, 1 takt w A pentatonice bluesowej, 1 takt w E pentatonice bluesowej. Mamy 4-taktowe solo na prostym schemacie I-I-IV-I, ale każdy takt ma przypisaną inną funkcję determinowaną użytą skalą. To oczywiście jeśli chodzi o solówkowanie. Sekcja wówczas ma wspierać i uzupełniać solistę, podkreślając charakter danej skali. Czyli na E frygijskiej dominuje akord e-moll, z dodaną septymą małą, i umiarkowanie dawkowaną sekundą małą dla podkreślenia frygijskości skali. Standardowego ruchu akordów tutaj nie ma, można co najwyżej w sekcji grać riff podkreślający przede wszystkim dźwięki E, D i F. I analogicznie na pozostałych skalach. Jeśli chcemy zachować specyficzne właściwości brzmieniowe każdej ze skal, to staramy się nie przedobrzać w sekcji, i trzymać się kluczowych dźwięków, więc przy pentatonikach nie wrzucamy z dupy nagle sekund czy sekst - szanujmy intencje kompozytora ;)
5. Co do komponowania piosenek w oparciu o skale, to jest trudniej, niż solówki, ponieważ jakoś ludzkie ucho jest bardziej przyzwyczajone do standardowego następstwa akordów w 2 popularnych gamach dur-moll. Ale zdarzają się popowe utwory, gdzie charakter skalarny (modalny) kompozycji jest ewidentny, zamierzony, i inteligentnie przemyślany. Np. "Fortress Around Your Heart" Stinga http://www.youtube.com/watch?v=Ct4C3B9kqkI
Zwrotka jest napisana z 3 zmianami skal, które jednocześnie zmieniają centra toniczne (choć nie jest to obowiązkowe - ale wprowadza mniej chaosu do uszu słuchacza). Najpierw mamy skalę dorycką G na akordzie Gm7/9sus4, ale tercja tej skali jest niesłyszalna - melodia zaczyna się na sekundzie (nonie), idzie przez kwartę do septymy - stąd akord jest narzucony taki, jaki jest - jest on grany bez tercji (seksta też jest pominięta z melodii btw). Potem następuje zmiana skali na Eb miksolidyjską, gdzie akord ma voicingi z tercją dużą-septymą małą oraz kwartą-sekstą dużą (no i kwintą), następującymi po sobie (typowe dla modalnych kompozycji). Podkreśla to durowy charakter akordu, ale i jego dominantowy (septyma mała) charakter. W melodii brakuje sekundy - czyli skala, pomimo ewidentnie miksolidyjskiego charakteru (średniowieczno-folkowe pobrzmienie), nie jest tak definitywnie określona - podstępny muzyk w sekcji mógłby pokusić się o dodanie sekundy małej na przykład, redefiniując skalę na charakter żydowski - choć byłoby to wbrew intencjom kompozytora raczej.
Kolejna zmiana na F# dorycką, akord F#m7/9sus4. Skąd wiem, że to dorycka? Ano teraz melodia zaczyna się od kwinty, leci przez septymę i SEKSTĘ, ewidentnie wskazując na dorycki charakter. Zahacza też w pewnym momencie o tercję małą (G#), więc wiem że to skala dorycka a nie miksolidyjska (które różnią się właśnie tylko tym, że dorycka ma tercję małą, więc bardziej smutny wydźwięk). Ktoś spyta - skąd wiedziałem, że pierwszy takt był w doryckiej, skoro tam tercja i seksta były pominięte. Seksta faktycznie była niezdefiniowana, ale tercję sprytnie podkreślał bas, grając riff na dźwiękach G,A#,F - tak więc widzicie, bas jest niezastąpiony w takich sytuacjach, gdy gitary/klawisze grają otwarte astralne akordy z noną i kwartą, gdzie tercja by się gryzła - wówczas bas akcentuje tercję, definiując molowość akordu i skali. Bez tej roli faktycznie bylibyśmy w kropce trochę. Ale pamiętać też należy o intencji kompozytora - akurat w tym utworze słychać, że przeplatają się skale dorycka z miksolidyjską - skale krewniacze, różniące się tylko tym, że pierwsza jest molowa, a druga durowa - ale obie będące średniowieczno-folkowymi skalami z perfekcyjną kwartą, o charakterystycznym brzmieniu. Utwór ma średniowieczny charakter, tekst też nawiązuje do symboliki średniowiecza - wszystko jest logiczne tutaj. Dlatego nawet, jakby bas nie grał tercji w pierwszym takcie w tonacji G - to możnaby przyjąć, że mamy do czynienia ze skalą dorycką, gdyby saksofonista czy trębacz chcieli zapodać jakiś wtręt.
No i ostatnia zmiana przed refrenem, na H miksolidyjską, voicingi znów tercja-septyma mała, kwarta-seksta duża, i pominięcie sekundy w linii melodycznej. Bas w tych zmianach gra kwinty i septymy głównie.
Refren to już typowy popowy refren z sekwencją akordów równie dominującą, co melodia (napisana w e-moll), więc nie jest to już podejście modalne, choć miksolidyjski charakter brzmienia nadal jest akcentowany w akordach wieńczących sekwencję (D-dur, a więc funkcyjnie będący fundamentem skali D miksolidyjskiej). Na uwagę jedynie zwraca nawet fajna modulacja na końcu refrenu, z C-dur na c-moll i rozwiązująca się w tonice g-moll głównego riffu/początku zwrotki, ale to nie jest temat naszej rozprawki.

Tak więc, reasumując, system modalny nie jest czymś bardzo skomplikowanym, ale też nie należy się przejmować, że nic się z niego nie kapuje ;). Jeśli ktoś nie jest kompozytorem, to i tak nie ogarnie całości w krótkim czasie, a jako basistę interesować go powinny tylko elementy istotne - czyli kiedy zagrać tercję, kiedy ją pominąć, analogicznie - sekundę, itd.
A więc kiedy grany jest riff w jednej tonacji, bez typowej sekwencji akordów, to mamy podejście modalne. Basista szybciochem rozkminia czy to skala molowa, czy durowa - i dopasowuje swoją partię. Bezpiecznie jest wówczas grać kwintę, septymę małą (rzadko modalne pochody pod solo są na skalach z dźwiękiem prowadzącym), a tercję to już zależy - w bluesie klasycznie mamy w tej materii niedopowiedzenie. Jeśli solista sobie zmienia skale, czyniąc niemałe spustoszenie w umyśle słuchaczy, to albo sobie z nim ustalimy, jakie skale gra faktycznie - i wtryniamy odpowiednie voicingi w odpowiednich momentach - albo nie przejmujemy się i gramy prymę, kwintę i septymę do usranej śmierci.

Dobra, jeszcze odniosę się do tej nieszczęsnej progresji akordów z pierwszego postu.
Wszystko zależy od faktycznego charakteru utworu. Jeśli ta progresja jest dość szybka, to traktujemy to jako utwór z toniką w C dur o danej sekwencji akordów (którą zresztą, jako basiści, możemy nagiąć pod nasze dyktando - czyli grając zamiast C,D,E,F... C, G, A, D - zmieniając tym samym akordy w C-dur, G7, Am7/9, Dm7/9, itp). To, co grają koledzy w sekcji, wpływa na ilość swobody, której możemy się dopuścić - ale harmonika utworu jest w zasadzie z góry ustalona.
Ale jeśli progresja jest raczej wolna (jedna zmiana akordu na takt powiedzmy), to możemy to zinterpretować, jako UTWÓR MODALNY, i każdy akord potraktować jako centrum modalne, a więc zmieniając skalę i tonację (jak w Fortress Around Your Heart), po kolei C jońska, D dorycka, E frygijska - ALBO dowolna inna skala o danym charakterze dur-moll - czyli zamiast jońskiej, lidyjska; zamiast doryckiej - melodyczna mollowa, itp. Zależy to oczywiście od tego, co gra sekcja, bo jeśli narzuca septymy, to pozamiatane, i jedziemy standardowo - a wtedy zabawa mniej ciekawa. Dotyczy to solisty. Basista, cóż, prymka-kwinta-tercja jest najbezpieczniej, chyba że od razu usłyszy, że np. na akordzie D solista pojechał w D całotonowej, to kwinta odpada ;)
No, ale mniejsza z tym. To führer zespołu powinien decydować o ostatecznym kształcie harmonicznym, a więc o tym, czy sekcji wolno grać tylko proste akordy, czyli improwizować z voicingami jak chcą pod solistę, czy raczej solista ma improwizować pod konkretne voicingi już ustalone.
Wtedy basista na końcu decyduje, co faktycznie ma grać, i gdzie pozostawiono mu trochę swobody, by dorzucić jakąś podstępną sekstę, co wywróci modalny porządek co nieco :>

Właściwie to niech lepiej nikt tego nie czyta.

środa, 25 maja 2011

KELTHUZ - Jedyny i Jego Stalmoc [2011]



卐 Daj Nam Iść, Swantewit
卐 Pieśń Ojców
卐 Golden Brown (The Stranglers)
卐 Pieśń Żerców
卐 Ostatni Poganin (inspirowane filmem Ostatni Mohikanin)
卐 Marsz Słowian
卐 Tajemna Wyprawa
卐 Poganie My!
卐 Powrócisz, Masławie!
卐 Siewca Wojny
卐 Dumni Synowie Gromu

Wszystko w aranżacji na bas, wokal i chóry. Rustykalno-pogański klimat, powinien spodobać się stirnerystom jak i poststrukturalistom, acz epicki kult wylewa się również z każdym dźwiękiem.
Album jest maksymalnie libertariański - brak narzuconej odgórnie tracklisty! Można słuchać w dowolnej kolejności!

LINK do płyty na rapidshare:
KLIK

Sława! o/o/o/

Promujący płytę singiel DAJ NAM IŚĆ, SWANTEWIT!
_____________________

Recenzja pana Igorolecha:

Łoł, powiem szczerze - wg mnie to jest najlepszy album Kelthuza.

Po pierwsze - słychać, że Kelthuz w końcu nauczył się porządnie śpiewać - i piszę to bez złośliwości.

Po drugie - są nowe wersje starych utworów, jak Pieśń Żerców i Dumni Synowie Gromu, które są bardziej rozbudowane i, po prostu, lepsze. Pieśni Żerców, o ile dobrze pamiętam, to już chyba piąta wersja (było słynne demo, którego nigdzie nie można już znaleźć, wersja weselna, wersja bluegrass i standardowa) i ta wersja jest na razie wg mnie najlepsza, ale chętnie bym jeszcze usłyszał coś takiego jak wersja pierwsza - szybki bas i dynamiczne przejścia. Chyba Powrócisz, Masławie kiedyś było, ale nie porównam ze starą, bo po prostu już nawet nie pamiętam jak brzmiała.

Po trzecie - nowe kawałki są bardzo dobre, a cover Golden Brown jest jednym z niewielu dowodów na to, że cover może być dobry.
Instrumentalna Tajemna Wyprawa jest bardzo dobra, polecam. Jedyne, co mi się nie podoba w tej piosence to tytuł.

Ale jak wiadomo, nie ma ideałów. Mam do płyty dwa zastrzeżenia: pierwsze to echo basu - nie wiem czy to delay, który był planowany czy jakieś niedopatrzenie, ale mi akurat się nie podoba, chociaż to rzeczywiście trochę czepianie się bo aż tak nie psuje to ogólnego wrażenia. Druga sprawa, to chętnie usłyszałbym ze dwa-trzy szybsze kawałki, wszystkie piosenki na płycie to hymny - bardzo dobre, ale jakaś siekiera też by się przydała.

Jedyny i jego stalmoc to świetna płyta, nie tylko dobrze wkręca w klimaty słowiańskie i pogańskie, ale jest bardzo dobra w ogóle. Na pewno nie powinno jej zabraknąć na dobrym ognisku, sesji RPG czy w samochodzie na trasie Wrocław-Warszawa o 2-giej w nocy. Ja oceniam płytę na 5 z minusem w skali szkolnej.

środa, 11 maja 2011

Głosować na KELTHUZZAR!

Poproszę o zagłosowanie SMSem na KELTHUZZARA w konkursie na najlepszego kieleckiego wykonawcę hardrock/metal poprzez wysłanie smsa treści HARDROCK.4 na numer 71466

piątek, 6 maja 2011

Radio IRON special edition #4 (ENG) - Libertarianism as voluntary coexistence



Radio Iron, special edition. Radical Polish libertarian radio.

Hello. This is Kelthuz speaking, and this is the first edition of Radio Iron entirely in English, for the broad libertarian international audience.
Yes, I am a libertarian. That is, a lover of liberty, a defender of liberty, the one who lives free and dies free.
The reason for this particular edition of my show, is the image of us, libertarians, among the enemies of freedom. There is a user on YouTube, called VampiressOnDaProwlq, and she seems to be some antilibertarian troll, leading a pack of trolls, set for total harrying down of liberty lovers on the internet. Her main point against us, is that (I'm not making this up) libertarians are passive-aggressive sociopaths, who need to learn, that they have obligations and duties to our society, and cannot and may not be left alone by the coercive apparatus of the total state, I mean - society.
Well, if it doesn't sound like a Hitler speech, then it surely sounds like a Stalin speech.
Let me then assure you all, who are worried about our psyche, that lovers of liberty are definitely not passive-aggressive sociopaths. We, on the contrary, do not invoke aggression against our neighbours; we do not wish them to be forcefully associated with us against their will; we consider it immoral to take away people's money, to fund bureaucratic machine of forceful socialization of population; we are a peaceful bunch. We rely on voluntary association and voluntary contracts; we do not seek refuge from the society; far from that - under libertarian order, society is blooming, as people are not prodded around by bureaucrats and politicians forcing their government projects on them, but they act according to their own wills, desires and dreams. You are not wiser, you are not gods, you cannot plan our life for us. We need liberty and secure private property, so that we can follow our own paths. This is the civilized way. this is the way of a rational and progressive society. Not the law of the gun, the law of force. Force never works, it can never bring prosperity and progress. Only unfettered human action, driven by profit, a rational self-interest, can enhance every individual life. Every one of us has a different set of values, and no government bureaucrat can quantize them to fit into some rigid bureaucratic pattern or form. So there is no possible way for a forceful intervention to increase welfare of everyone. Only through the market process can each individual follow his own set of values to reach them, through the coordinating environment of market signals, prices, and cooperation with other participants. It is the invisible hand - but the results are visible to everyone. It is the crux of human action - we act only if we consider our current state unsatisfactory, and we want to change it for the better. To do it, we need the freedom to act, and the market environment to coordinate our action with other people, through the informative signals produced by the market - profits, losses, prices, namely: economic account. The enemies of freedom usually say, that this is filthy materialistic reasoning, and we need to think in other terms than money. But let me assure you - if we drop the monetary accounting, drop economic thinking altogether, then there is no way that an advanced economy would make it possible for every individual to follow his values. Why? Precisely because his values are subjective and cannot be articulated to other human being without the help of the market process. The only thing left is: either good will of the others, or sheer force. Good will has limits, and two people unknown to each other cannot be forced to be benevolent towards each other, especially when there are high stakes involved. How can you insure a contract, based only on good will? So the only alternative would be force - setting one group of people against the other, so the vanquished ones would do the bidding of a new master race. A return to barbarism. And this would be the result of non-materialistic, non-economic, non-monetary way of approaching human civilization. The way of the barbarian - is the way of the socialist. Never forget that.
And by socialism, I mean every form of collectivism, and every form of government based on aggression, that is - contradiction of libertarian, non-aggression principle. Taxes, regulations, democratic form of forcing laws upon the individual, draft, wars, tariffs, etc. - it is all aggression against the sovereign individual. This has to stop, unless we value our civilization no longer. Then there would be nothing else to do, than to KILL OURSELVES!