czwartek, 10 października 2013

Ludwig von Mises [*] 40 lat


40 lat temu, 10 października 1973, zmarł Ludwig von Mises, największy ekonomista XX wieku. "Jego dzieła przesycone są duchem wolności (...) Mamy wobec niego trudny do spłacenia dług" - jak rzekł Ronald Reagan.
I istotnie. Nie było w historii bardziej oddanego bojownika o prawdę, logikę, właściwą metodę w ekonomii - i jednocześnie stojącego na straży ideałów cywilizacji zachodniej: wolności i własności prywatnej. "Jeśli historia mogłaby nas czegokolwiek nauczyć, to niewątpliwie tego, że żaden naród nie stworzył wyższej cywilizacji bez poszanowania prawa do posiadania własności prywatnej." - jak brzmi jego słynna wypowiedź, lub podobna, choć bardziej dosadna - "Albo prywatna własność środków produkcji, albo głód i nędza dla wszystkich.".
Mises urodził się we Lwowie, w Galicji, w 1881 r., w rodzinie niemieckich żydów, ale otaczała go polska lwowska elita intelektualna, i takim też klimatem przesiąknął za młodu, podobnie jak jego późniejszy mentor i twórca szkoły austriackiej, Carl Menger z Nowego Sącza. Klimat tolerancji, otwartości i charakterystycznej polskiej iskry w myśleniu odcisnął swoje piętno na młodym Misesie, i podobnie jak cywilna odwaga i nieustępliwość w głoszeniu prawdy, to polskie cnoty rycerskie, które Mises pielęgnował aż do śmierci. Nie zapominajmy o tym.
W Polsce mamy Instytut imienia Ludwiga von Misesa, założony 10 lat temu i popularyzujący myśl swego patrona i innych przedstawicieli szkoły austriackiej w ekonomii. Sztandarowym przedsięwzięciem Instytutu było przetłumaczenie i wydanie opus vitae Misesa, czyli traktatu Ludzkie Działanie: Traktat o Ekonomii,
kompletnego wyłożenia dopracowanej przez 40 lat pracy naukowej teorii ekonomicznej szkoły austriackiej. Jak tylko dowiedziałem się w 2006 r., że Instytut Misesa rozpoczyna projekt wydawniczy tego dzieła, natychmiast wsparłem go subskrypcją i posiadam unikalny egzemplarz z imiennymi podziękowaniami. Jest to ikona myśli ekonomicznej, dzieło totalne. Ale też ciężkie dla laika, gdyż Mises, przedstawiciel XIX-wiecznej europejskiej elity intelektualnej, pisał "Ludzkie działanie" z założeniem, że czytelnik będzie osobą wykształconą na podobnym, jak on, poziomie. Stąd też nie polecam brać się za ten traktat w pierwszej kolejności, by poznać Misesa, jego myśl i szkołę austriacką w ekonomii.
Znacznie lepiej na początek sięgnąć po jego bardziej publicystyczne książki.
"Liberalizm w tradycji klasycznej" to bardzo przystępne i ciekawe wyłożenie idei klasycznego liberalizmu, pokazanie, że wolna gospodarka i wolne społeczeństwo, wolne od państwowej interwencji i zamordyzmu, są niezbędnymi elementami rozwoju i postępu: tak gospodarczego, jak i kulturowego i cywilizacyjnego. W sposób bardzo błyskotliwy Mises obala mity i uprzedzenia
antykapitalistyczne, które różnej maści pseudomyśliciele rzucali przeciwko liberałom i filozofom od czasów antycznych. Pokazuje, że wszelkie formy interwencjonizmu i systemy polityczne oparte na przemocy, a więc komunizm, socjalizm i faszyzm, zamiast pomóc społeczeństwu i gospodarce - niszczą je, wbrew intencjom swoich zwolenników. Jest to bardzo ważna pozycja w bibliografii Misesa.
Wątek błędnego koła interwencjonizmu państwowego Mises kontynuuje w książce "Interwencjonizm". Wskazuje na ważną rolę, jaką spełnia kalkulacja ekonomiczna w gospodarce rynkowej, jak rynek koordynuje działania prywatnych podmiotów - uczestników rynku, i jak siłowa ingerencja urzędników w rynek i we własność prywatną zakłóca tą koordynację. Krytykuje takie pomysły polityków, jak kontrola cen, ceny maksymalne, płace minimalne, podatki, oraz inne doraźne regulacje rządowe, które wywołują zniekształcenia, wymagające kolejnych regulacji, itd., aż nastąpi całkowita regulacja życia gospodarczego i system gospodarczy zmieni się w socjalizm typu nazistowskiego. Albo socjalizm, albo kapitalizm - nie ma trzeciej drogi, tak brzmi wniosek z ekonomicznej analizy polityki interwencjonizmu.
W książce "Planowany chaos" Mises porusza się nadal w tematyce niestabilności ekonomicznej interwencjonizmu państwa w gospodarkę, i pokazuje, jak socjalizm - czy to w postaci sowieckiej, czy nazistowskiej, nie jest w stanie być wydajnym systemem gospodarczym, ponieważ zakłócona jest w nim kalkulacja ekonomiczna. Planowanie gospodarcze przez różnej maści ciała typu Gosplan skutkuje właśnie CHAOSEM, ponieważ centralni planiści nie dysponują wystarczającymi danymi, by koordynować działania gospodarcze w całym kraju, w każdej fabryce i zakładzie, a brak rynku dóbr kapitałowych z powodu zniesienia własności prywatnej uniemożliwia wycenę tego niezbędnego elementu gospodarki, a więc i alokowanie kapitału do zastosowań najpilniej pożądanych przez konsumentów.
Dlaczego Mises był w stanie na to wpaść i dostrzec daremność socjalizmu, a inni ówcześni ekonomiści albo nie dostrzegali błędu logicznego, jakim jest socjalizm - albo, jak nasz rodak Oskar Lange, uważali, że jest możliwy, bo centralni planiści są w stanie symulować rynek?
Oskar Lange, arcynemezis Misesa
Mises już w 1920 r. przedstawił tezę, iż kalkulacja ekonomiczna w socjalizmie jest niemożliwa, a 2 lata później w dziele "Socjalizm" rozwinął ją w pełnoprawną krytykę, tym samym rozpoczynając tzw. debatę kalkulacyjną z takimi ekonomistami jak Lange. Ok. Ale wracamy do pytania - dlaczego akurat Mises?
Ponieważ był Austriakiem - przedstawicielem szkoły austriackiej w ekonomii, której głównym elementem w metodologii jest podejście subiektywistyczne i indywidualistyczne. To jednostki wyceniają, czego pożądają, i jak bardzo tego pożądają. Ich wartościowania nie mogą być odkryte ani zsumowane przez żadnego zewnętrznego obserwatora, czy właśnie centralnego planistę. Jedynie rynek, system cenowy, jest w stanie przełożyć osobiste, subiektywne wartościowania na postać liczbową za pomocą pieniądza, gdy ludzie chcą wymienić posiadane przez siebie dobra na te pożądane. Pieniądz stanowi narzędzie pomiaru w postaci konkretnych cen dóbr. Wyeliminowanie przez siłową ingerencję państwa któregoś z tych elementów - rynku, pieniądza, własności - uniemożliwia zobiektywizowanie się indywidualnych wartościowań każdego z nas, i wówczas nikt nie jest w stanie powiedzieć, jaki jest faktyczny popyt na jakieś dobro, ani jaka jego podaż. Znika cały obszar informacji gospodarczej. Jak w takich warunkach można cokolwiek "planować"? Nie da się. Centralny planista funkcjonuje w totalnej ciemni informacyjnej. W takiej samej ciemni funkcjonuje każdy urzędnik, próbujący zawiadywać instytucją publicznej służby zdrowia czy edukacji; albo bankiem centralnym, próbującym zgadnąć optymalną cenę kredytu. Daremność biurokratycznego zarządzania Mises wyłuszcza w książce "Biurokracja". Pokazuje, jak bez rachunku zysków i strat nie da się efektywnie kierować żadnym przedsiębiorstwem, i jak instytucje publiczne muszą siłą rzeczy, jako nierynkowe, obrastać biurokracją, korumpować się, stawać się niewydolne - gdyż nie mają żadnych narzędzi weryfikacji swoich działań, którymi dysponuje każdy przedsiębiorca na rynku, zmuszony do służenia konsumentom przez groźbę strat i bankructwa.
Ekonomiści spoza szkoły austriackiej, zwłaszcza ze świata anglo-amerykańskiego, kompletnie nie rozumieli i nadal nie rozumieją subiektywizmu metodologicznego, mimo, iż synteza neoklasyczna zawiera teoretycznie wkład austriacki w tym zakresie. Nadal łudzą się, że można jeśli nie planować centralnie, to przynajmniej wydajnie zarządzać w ramach gospodarki rynkowej państwowymi instytucjami, niepoddanymi dyscyplinie wolnego rynku. Że można optymalnie sterować podażą pieniądza i wpływać na zagregowany popyt. Cóż za arogancja. Mises przestrzegał przed takim hubris, ale rządowi ekonomiści, wychowani na kulcie państwa i apologii państwowego planizmu, nie mają ani krzty pokory. Bo po co? Posady czekają.

Nie zamierzam tutaj przedstawiać całego życiorysu i dorobku genialnego polskiego Austriaka. Zachęcam do odwiedzania witryny Instytutu Misesa i regularnego wpłacania skromnych datków na jego działalność, a być może wkrótce ruszy tłumaczenie i wydanie biografii Misesa, pióra Jorga Hulsmanna "Mises: Ostatni Rycerz Liberalizmu", 1000-stronicowy przewodnik po życiu i twórczości Mistrza, jednocześnie będący kopalnią wiedzy na temat austriackiej szkoły ekonomii.
Nie pozwólmy jednakże, by Ludwig von Mises pozostał ostatnim rycerzem liberalizmu i cywilizacji zachodniej. Sztandar intelektualnej batalii należy unieść, i nie poddawać się złu, ignorancji i ciemnocie - lecz tym odważniej się im przeciwstawić!

poniedziałek, 23 września 2013

Tak bardzo prześladowany

Gazeta Wyborcza, zawsze czujna na wszelkie przejawy nieprawomyślności i ksenofobii, zamieściła (bez konsultacji z głównym zainteresowanym) ten dość nierzetelny artykuł, choć w sumie jako parodia dziennikarstwa to nawet się nadaje - zwłaszcza cytaty z "wywiadu" i rzekoma autoprezentacja, wzięta z jakiejś troll-strony.
Sama sprawa natomiast jest smutna. Człowiek całe życie walczy z rasizmem, faszyzmem, zamordyzmem - o wolność słowa, a tu takie zaskoczenie. Otóż rzeczony utwór o "białej kurwie czarnucha", znany z płyty "Kapitalizm, głupcze!", to przede wszystkim dobitna i sardoniczna ilustracja tego, co się dzieje w sferze stosunków damsko-męskich, zainspirowana artykułami m.in. z Wyborczej nt. tego, jakim dobrym biznesem jest uwodzenie Polek na wakacjach np. w Egipcie przez Arabów, załatwianie sobie wizy do Polski, a następnie puszczanie takiej naiwnej z torbami. Jednocześnie kąśliwe przedstawienie hipokryzji tych, którzy właśnie krzyczą na te poszkodowane kobiety "białe kurwy czarnucha", samemu widocznie nie rozumiejąc, że nie stanowią dla Polek wystarczająco wartościowych mężczyzn, skoro tamte muszą jeździć do ciepłych krajów, by zostać zaspokojone - choć je to koniec końców drogo kosztuje. Natomiast marna reputacja Polek zagranicą to już rzecz nie do odbudowania, obawiam się.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Koniec Bretton Woods. Płynne kursy pustych walut

Koniec Bretton Woods

Ostateczna groźba europejskich rządów wymiany eurodolarów na złoto spowodowała decyzję prezydenta Nixona do całkowitego zawieszenia wypłat w złocie. Po raz pierwszy w historii dolar był zupełnie pusty, nie posiadając żadnego pokrycia. Teraz już żadna waluta (poza frankiem szwajcarskim) nie miała związku z kruszcem. Widmo horrorów gospodarczych lat 30-tych wywołało próbę narzucenia światu przez USA Umowy Waszyngtońskiej 18 grudnia 1971 r.
Patetycznie określana przez Nixona „największą umową monetarną w dziejach świata”, była jeszcze bardziej niestabilna i obarczona błędami, niż Bretton Woods i system z lat 20. Ponownie państwa obowiązały się do utrzymywania sztywnych kursów wymiany, ale wyłącznie w oparciu o zaniżony parytet do dolara. USA pozwoliły sobie na niewielkie ustępstwo – dewaluację kursu dolara do poziomu 38 $ za uncję. Przyznały się tym samym, że wszelkie wcześniejsze zapewnienia o „permanentnej” cenie 35 $ za uncję były nierealistyczne.
Jednakże ogromna inflacja w USA, połączona ze stagnacją gospodarczą i kontrolą cen (tzw. stagflacja)1, pogarszającym się bilansem płatniczym, wykluczała możliwość utrzymania stałych kursów walut, opartych na dolarze. Cena złota wzrosła do 215 $ za uncję. Stało się jasne, że dolar jest o wiele przeszacowany, a mocne europejskie waluty, zwłaszcza marka, oraz japoński jen – niedoszacowane. Nastąpiła panika w lutym i marcu 1973 r. RFN, Francja i Szwajcaria zaprzestały kupowania dolarów w celu podtrzymania zawyżonej wartości amerykańskiej waluty. System sztywnych kursów bez pokrycia w złocie zawalił się.

IV. Płynne kursy pustych walut

Po upadku systemu Bretton Woods, świat znalazł się znowu w sytuacji, gdy poszczególne waluty uzyskały płynny kurs wobec siebie. Rządy oczywiście starały się sterować kursami swoich krajowych walut, stąd nazwa „brudne” pływanie (dirty floating). USA zdewaluowały dolara do symbolicznej wartości 42 $ za uncję, co nie miało większego znaczenia przy wolnorynkowej cenie złota o wiele powyżej tej kwoty, ale natychmiast spowodowało wzrost wartości innych walut. W takich warunkach nadwyżki dolara i niekorzystny bilans płatniczy przestały gnębić świat. Amerykańscy eksporterzy cieszyli się ze spadku kursu dolara i obniżki cen produktów amerykańskich na rynku światowym. Bilans płatniczy USA poprawił się.
Pomimo zachwytów ekonomistów ze szkoły monetarystycznej, jak Milton Friedman, taki system pieniężny daleki był od doskonałości. Kraje o twardych walutach nie mogły w nieskończoność przyglądać się wzrostowi kursów ich walut i obniżaniu się eksportu na rzecz konkurencji amerykańskiej. Widmo wojen handlowych i dewaluacji na wyścigi, znanych z lat 30-tych, było całkiem realne. Do tego dochodziła inflacja wewnętrzna w USA, którą poważnie odczuwali amerykańscy konsumenci. Zarówno z powodu wysokich cen dla turystów amerykańskich zagranicą, jak i wysokich cen produktów eksportowych na rynku wewnętrznym w USA (głównie zboża i mięsa). Jak widać, zysk eksporterów przy obniżaniu kursu waluty zawsze odbywa się kosztem poziomu życia konsumentów.


Odejście od sztywnego kursu wobec złota i przyjęcie friedmanowskiej utopii płynnych kursów natychmiast spowodowało najdłuższy i najbardziej intensywny okres inflacji w historii USA i świata. Na powyższym wykresie widać, jak koniec ery Bretton Woods skutkuje nagłym wzrostem wskaźnika cen konsumpcyjnych, mierzącym inflację cenową w USA. O ile od czasu powołania Rezerwy Federalnej do końca ery Bretton Woods dolar amerykański stracił 41% wartości (w wyniku dewaluacji z parytetu 1/20 uncji do 1/35 uncji złota w 1934 r.), tak odcięcie wszelkich więzów ze złotem i przyspieszona inflacja monetarna w wykonaniu Fed drastycznie osłabiła dolara tak, że w momencie pisania tego tekstu dolar stracił ponad 96% swojej wartości w stosunku do złotego dolara sprzed roku 1913. Złoto stale drożało, wywołując osłupienie zarówno wśród ekonomistów keynesistowskich, jak i friedmanowców, którzy przewidywali spadek cen uwolnionego od dolara złota do 8$ za uncję. Jedynie spadkobiercy myśli Ludwiga von Misesa i Friedricha von Hayeka nie byli zaskoczeni. Gdy w latach 50. i 60. jeden z nich, Jacques Rueff, doradca prezydenta De Gaulle'a, postulował standard złota z nową ceną 70 $ za uncję, skonstatowano, iż cena ta jest niewiarygodnie wysoka. Z dzisiejszej perspektywy widać, że była raczej niewiarygodnie niska.
Permanentna inflacja dolara, która umożliwia permanentne zadłużanie się rządu USA na kwoty niewyobrażalne, jest możliwa z tego wyłącznie powodu, że dolar nadal pełni rolę waluty światowej, w której prowadzone są rozliczenia na giełdach świata, głównie za surowce. Ten popyt na dolara jako walutę rozliczeniową wciąż podbija jego kurs, mimo iż od strony podażowej prasy drukarskie Rezerwy Federalnej i system bankowy niezmiennie od 1984 r. pompują coraz więcej coraz mniej wartościowych dolarów. O tym, jak ekspansja pustego pieniądza i zaniżanie stopy procentowej zniekształca rynki kapitałowe i prowadzi do rozprzestrzeniania się błędnych inwestycji, nadwyrężających strukturę produkcji, co prowadzi do kryzysów koniunkturalnych, pisali najwięksi ekonomiści XX wieku – Ludwig von Mises i Friedrich von Hayek.23 Ten ostatni w 1974 r. za swój wkład w austriacką teorię cyklów koniunkturalnych otrzymał nagrodę im. Alfreda Nobla z ekonomii. Mimo to przestrogi Austriaków są lekceważone a ich teoria wyśmiewana przez takich ekonomicznych dyletantów, jak keynesista Paul Krugman. Inflacyjne działania Rezerwy Federalnej przyczyniły się do kolejnych kryzysów w USA na świecie: kryzysu 1987; boomu spółek technologicznych lat 90-tych i ich krachu w roku 2000; bańki nieruchomości lat 2000-2008 i jej załamania, co spowodowało kryzys finansowy instytucji kredytujących bańkę. Za każdym razem Rezerwa Federalna nie potrafiła przyznać się do winy, natomiast remedium, jakie stosowała, to dalsze drukowanie dolarów bez pokrycia i zaniżanie stopy procentowej. W systemie standardu złota takie działania nie byłyby możliwe, i kryzys ukazałby prawdziwy obraz niedopasowań na rynku i w strukturze produkcji gospodarki. Wiele inwestycji musiałoby zostać przerwanych, kapitał upłynniony, a firmy zrestrukturyzowane. Tymczasem, dzięki pustemu pieniądzowi papierowemu, Rezerwa Federalna na polecenie rządu może tuszować wszelkie znamiona choroby ekonomicznej przez zwiększenie podaży pieniądza i obniżenie stóp procentowych w celu odratowania nierentownych banków i podtrzymywania iluzji, iż np. wybudowane masowo domy były inwestycją rentowną.4
Masowo emitowane dolary w dużej mierze opuszczają terytorium USA i służą jako środek rozliczeniowy w transakcjach międzynarodowych. Największy zasób dolarów posiadają Chiny – główny partner handlowy USA – oraz kraje arabskie, eksportujące za dolary ropę. Tak, jak w latach 50-tych i 60-tych z gromadzonymi eurodolarami w krajach europejskich, tak obecnie sinodolary i petrodolary trzymane są jako rezerwy. Chiny do tego używają posiadanych dolarów w celu skupywania obligacji skarbowych USA, finansując bilionowe deficyty Amerykanów.5 I tak, jak pod koniec lat 60-tych Francja i inne kraje europejskie żądając wypłaty złota za dolary zdemaskowały USA jako bankruta – tak nadejdzie moment, gdy Chiny zażądają wypłaty za swoje obligacje. USA nie stać na wywiązanie się z tych zobowiązań. Zapewne posunie się do jedynej znanej rządzącym metody – uruchomi kolejną prasę drukarską, i spłaci dług przez inflację. Chińczycy dostaną kolejną stertę dolarów, tym razem wartych zapewne mniej, niż papier, na którym zostały wydrukowane. Czy oznaczać to będzie ostateczny upadek systemu opartego na pustym pieniądzu papierowym? Czy wystarczy to do powrotu do standardu złota, opartego na klasycznych założeniach i przestrogach takich ekonomistów, jak Mises i Hayek?


Bibliografia:
„Austriacy o standardzie złota” praca zbiorowa, Wyd. Instytut Misesa, Warszawa 2009
David Ricardo „Zasady ekonomii politycznej i opodatkowania”, przeł. Jan Drewnowski, PWN, Warszawa 1957
Friedrich von Hayek „Prices and Production” (1931) New York: Augustus M. Kelley Publishers, 1967. Dostęp elektroniczny Mises Institute 2011.
Henry Hazlitt „Ekonomia w jednej lekcji” Wyd. Instytut Misesa, Warszawa 2012
Hans-Herman Hoppe „Ekonomia i etyka prywatnej własności” Wyd. Fijorr Publishing, Warszawa 2010
Jesus Huerta de Soto „Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne” Wyd. Instytut Misesa, Warszawa 2009
Carl Menger „Principles of Economics” Wyd. New York University 1976, dostęp elektroniczny Mises Institute 2004.
Ludwig von Mises „Ludzkie działanie: Traktat o ekonomii” Wyd. Instytut Misesa, Warszawa 2007
Ludwig von Mises „Teoria pieniądza i kredytu” Wyd. Fijorr Publishing, Warszawa 2012
George Reisman „Government Against The Economy”. Dostęp elektroniczny Mises Institute
Murray Rothbard „Złoto, banki, ludzie” Wyd. Fijorr Publishing, Warszawa 2004
Murray Rothbard „Tajniki bankowości” Wyd. Fijorr Publishing, Warszawa 2007
Murray Rothbard „Wielki Kryzys w Ameryce” Wyd. Instytut Misesa, Warszawa 2010
Thomas E. Woods jr. „Meltdown: A Free-Market Look at Why the Stock Market Collapsed, the Economy Tanked, and Government Bailouts Will Make Things Worse” Regnery Press 2009

środa, 21 sierpnia 2013

Bretton Woods (Krótka historia monetarna Zachodu)

Bretton Woods

Międzynarodowa konferencja w Bretton Woods w stanie New Hampshire w połowie 1944 r. skutkowała narodzeniem się nowego porządku monetarnego. Kongres ratyfikował jego wprowadzenie w USA w 1945 r. Miał zapewnić nową erę pełnej stabilności monetarnej i pokojowej współpracy opartej na międzynarodowym podziale pracy. Jednak jego założenia nie różniły się zasadniczo od standardu dewizowo-złotego z lat 20. Zamiast funta, kluczową walutą pozostawał już tylko dolar amerykański, z parytetem 1/35 uncji złota. Nie był on już wymienialny na złoto przez zwykłych obywateli, a więc podobnie jak funt w latach 20., jego podaż nie mogła być dyscyplinowana przez obywateli kraju emitującego. Z przywileju wymienialności korzystać mogły tylko obce banki centralne. Trzymały one jednak coraz większe rezerwy dolarowe, na których opierały emisję swoich walut krajowych. Dolar rzekomo był as good as gold, stanowił potencjalnie doskonałą rezerwę, by zapewnić stabilny system pieniądza światowego. Same USA po wojnie posiadały rezerwy złota w wysokości około 25 miliardów dolarów, co wystarczało początkowo na pełne zaufanie do dolara, jako waluty rezerwowej tożsamej ze złotem. Dawało też władzom monetarnym USA bodziec do budowania na podstawie rezerw złota sporej piramidy papierowych dolarów, z czego skwapliwie skorzystały niemal natychmiast. Pojawiło się zjawisko stałej powojennej inflacji, które trwa do tej pory, a nawet jest beztrosko uważane za coś pożądanego dla rozwoju gospodarczego.1
W 1945 roku dolar był niedoszacowany w stosunku do pozostałych walut, które powróciły do starych, zawyżonych kursów (np. funt szterling do parytetu 4,86 dolara), co wywołało niedobór dolara przy ogromnym popycie na amerykański eksport. Rząd USA zdecydował, by zaradzić temu przez pomoc zagraniczną, finansowaną oczywiście z kieszeni amerykańskiego podatnika – głównie w postaci Planu Marshalla. Natomiast władze monetarne USA kontynuowały inflacyjną ekspansję pieniądza i kredytu, co z biegiem lat wywołało zwrot w handlu międzynarodowym. Kraje europejskie, za wyjątkiem Wielkiej Brytanii, tym razem postawiły na względnie „twardy pieniądz”, głównie pod wpływem doradców związanych z nowoutworzonym klasycznie liberalnym Towarzystwem Mont Pelerin pod wodzą Friedricha von Hayeka, jednego z największych ekonomistów wszech czasów. Wielka Brytania natomiast, wzorem USA, kontynuowała inflację, finansując swoje państwo opiekuńcze, co zmusiło ją do dewaluacji funta, przez pewien okres nawet do 2,40 dolara. Jednakże rosnąca produktywność pozostałych krajów Europy, głównie Niemiec, rządzonych przez szkołę ordoliberalną Röpkego, Euckena i Erharda, oraz Japonii, prowadziła do ciągłego pogarszania się bilansu płatniczego Stanów Zjednoczonych. Inflacja w USA w porównaniu z Europą i Japonią, była coraz większa. Brak wymienialności dolara na złoto przez zwykłych obywateli amerykańskich uniemożliwiał stosowne działania dyscyplinujące, a reguły gry wymyślone w Bretton Woods zakładały, że kraje Europy Zachodniej będą stale zwiększać swoje rezerwy dolarowe i wykorzystywać je do zwiększania podaży walut krajowych w ciągłej spirali inflacji.
Tak się jednak nie stało. Kraje Europy, prowadzące politykę twardszego pieniądza, przestały widzieć sens w gromadzeniu tracących na wartości dolarów. Dolar stał się pieniądzem niechcianym. Prym w narzekaniach na Bretton Woods i hegemonię dolara wiodła tradycyjnie antyamerykańska Francja pod wodzą Charlesa De Gaulle'a, którego głównym doradcą monetarnym był zwolennik klasycznego standardu złota, Jacques Rueff. Jednakże skargi Europy zostały zbyte lekceważeniem i pogardą ze strony USA, które nadal uważały się za jedynego wybawcę Europy z piekła II Wojny Światowej, i otwarcie oświadczyły, że nadal będą uprawiać politykę „beztroskiego lekceważenia” międzynarodowych skutków monetarnych swoich działań.
Rezultaty można było łatwo przewidzieć, tak jak przewidział je już w 1961 r. Michał Anioł Heilperin:
Standard waluty dewizowo-złotej, czyli międzynarodowy system pieniężny częściowo oparty na złocie, częściowo na walutach wymienialnych na złoto, który pierwotnie wprowadzono w okresie miedzywojennym, a przywrócono po cichu po II wojnie światowej, okazał się bardzo niebezpieczny. Sprzyja bowiem inflacji w fazie optymistycznej (ekspansji) oraz deflacji (lub nawet zapaści) w fazie pesymistycznej (ograniczenia podaży pieniądza), powoduje deficyt bilansu płatniczego, i to chroniczny, w państwach, których waluta jest wykorzystywana zagranicą jako waluta rezerwowa (ponieważ te państwa nie spłacają swoich zobowiązań związanych z deficytem, (…) lecz jedynie zwiększają zadłużenie zagraniczne w walutach wymienialnych na złoto). Im dłużej trwa faza ekspansji w standardzie waluty dewizowo-złotej, tym bardziej rosną zobowiązania zagraniczne państw z kluczową walutą i tym większe jest ryzyko wystąpienia kryzysu zaufania na skalę międzynarodową oraz żądania wymiany ogromnych kwot na złoto i upadku międzynarodowego systemu pieniężnego.
Jeśli państwa z kluczową walutą dążą do zrównoważenia rozliczeń z zagranicą, podaż ich walut dla celów rezerwy spada. W istocie każdy standard waluty dewizowo-złotej musi upaść, albo po cichu, wskutek rozważnej polityki państw, które używają kluczowych walut, albo w atmosferze chaosu wywołanego kryzysem zaufania do kluczowych walut i żądaniem ich wymiany na złoto2.

I tak też się stało. Europa dysponowała prawnie zagwarantowaną możliwością wymiany dolarów na złoto po kursie 35 dolarów za uncję. Kontrolna funkcja standardu złota tutaj dawała o sobie znać. Rządy europejskie korzystały coraz skwapliwiej z możliwości wymiany coraz bardziej bezwartościowych dolarów na złoto, które od początku lat 50. zaczęło nieprzerwanie odpływać z USA. Zasoby złota w rezerwach amerykańskich skurczyły się z ponad 20 miliardów do ledwie 9. Zasada leżąca u podstaw systemu Bretton Woods zaczęła topnieć w posadach, ale nie wywołało to w żadnym wypadku zmiany kursu polityki monetarnej USA. Amerykanie natomiast zaczęli wywierać naciski na rządy europejskie, by powstrzymać je przed wymianą tzw. eurodolarów (w kwocie 80 mld) na złoto, którego USA już nie miało. Te naciski przypominały jako żywo zabiegi Brytyjczyków, próbujących powstrzymać Francję przed wymianą salda w funtach szterlingach na złoto w 1931 r., oprócz tego, że były znacznie silniejsze. Jednak żadna siła rządu nie powstrzyma stałych, niezmiennych i bezlitosnych praw ekonomicznych3. Tak, jak beztrosko inflatująca walutę Wielka Brytania w latach 20. nie miała jak spłacić swych zobowiązań w złocie w 1931 r., tak równo 40 lat później z tych samych powodów USA nie były w stanie honorować swych własnych obietnic, leżących u podstaw systemu Bretton Woods. 15 sierpnia 1971 r. Richard Nixon dokonał „zamknięcia okienka ze złotem”. Ale zanim to nastąpiło, w 1968 r. w wyniku gróźb zażądania wypłat w złocie, USA wprowadziły tzw. dwupoziomowy rynek złota, który miał odizolować wolny rynek złota od działań banków centralnych. Te ostatnie miały od tej pory wyłącznie obracać złotem po cenie 35 dolarów za uncję między sobą w postaci żetonów, a rynek „zewnętrzny” realizujący prywatny popyt na złoto miał iść własnym torem, bez wpływu na organizację systemu pieniężnego. USA również naciskały na wprowadzenie SDR-ów (Special Drawing Rights) – specjalnych praw ciągnienia, nowego rodzaju rezerwy papierowej, która miałaby docelowo zastąpić złoto jako walutę światową. Umożliwiłoby to nieograniczoną inflację we współpracy z innymi rządami, kontrolującymi przyszły Światowy Bank Rezerw. Jednakże kraje zachodnioeuropejskie zwalczały pomysł SDR-ów od samego początku.
W systemie dwupoziomowego rynku złota wszyscy ekonomiści głównego nurtu spodziewali się, że złoto na wolnym rynku zniknie z międzynarodowego systemu pieniężnego po odcięciu go od dolara, a jego cena spadnie do szacowanego poziomu „przemysłowego” złota, ok. 10 dolarów za uncję. Nigdy tak jednak się nie stało – cena złota nigdy nie spadła nawet poniżej 35 dolarów, tylko stale utrzymywała się powyżej tego poziomu, co pokazuje, jak bardzo inflacja Rezerwy Federalnej zniszczyła wartość dolara. Już w 1973 r. cena uncji złota osiągnęła wartość 125 dolarów. Żaden z ekonomistów głównego nurtu, zwolenników pieniądza papierowego, nie podejrzewał, że to się stanie. Dni dolara as good as gold i systemu Bretton Woods były policzone, gdy wszyscy widzieli, iż parytet 35 $ za uncję był od początku nierealistyczny.

piątek, 16 sierpnia 2013

Płynne kursy pustych walut, 1931-1945

Płynne kursy pustych walut, 1931-1945

Powrócił chaos monetarny znany z okresu wojny. Konkurujące dewaluacje, regulacje kursów wymiany, bariery w handlu spowodowały załamanie się międzynarodowego handlu i inwestycji. Stany Zjednoczone jedną decyzję – Taryfą Smoota-Hawleya, podnoszącą cła importowe do 50%, praktycznie zniszczyły cały światowy podział pracy i wolny handel. Rozszalała się gospodarcza, jak i monetarna wojna pomiędzy poszczególnymi blokami walutowymi. Pojawiła się praktyka wymiany barterowej w handlu zagranicznym. Narastała nieufność i skłócenie rządów. To właśnie konflikty pieniężne i gospodarcze lat 30-tych były jedną z głównych przyczyn wybuchu II wojny światowej1.
Niekompetentna i zupełnie nieprzygotowana do poradzenia sobie z Wielkim Kryzysem administracja prezydenta Franklina D. Roosevelta zdecydowała się na tragiczny w dziejach historii monetarnej krok. W 1934 zakazano Amerykanom posiadać złoto, dokonano konfiskaty prywatnie posiadanego złota pod groźbą 10 lat więzienia, i zdewaluowano zniszczonego przez inflację dolara do 1/35 uncji złota. Mogły go wymieniać na złoto tylko obce rządy i ich banki centralne. Pozostawiono więc nominalny związek ze złotem, co w połączeniu z chaosem na rynku pieniężnym w Europie wywołało napływ złota do USA, postrzeganych jako ostatnia bezpieczna przystań.
Zerwanie przez kraje europejskie więzi ze złotem i w efekcie załamanie się handlu międzynarodowego pokazuje, jak iluzoryczna i błędna jest konstrukcja płynnych kursów pustych walut, którą proponował w późniejszym okresie nie kto inny, a Milton Friedman, rzekomo zwolennik wolnego rynku i wolnego handlu.2 Sytuacja, gdzie pełną i wyłączną kontrolę nad podażą pieniądza ma rząd i jego bank centralny, a emitowany środek płatniczy jest pieniądzem fiducjarnym, niepokrytym realnym towarem, może skutkować tylko spiralą coraz wyższej inflacji i dewaluacji, oraz napięć na arenie międzynarodowej.
Ta pierwsza lekcja z konsekwencji złej polityki monetarnej, skutkujących tragedią II Wojny Światowej, doprowadziła do chęci odbudowy trwałego międzynarodowego systemu pieniężnego, potrafiącego zapewnić odrodzenie się światowego handlu i korzystanie z owoców międzynarodowego podziału pracy.

środa, 7 sierpnia 2013

III. Upadek standardu złota

III. Upadek standardu złota

I Wojna Światowa i system waluty dewizowo-złotej

Z dniem wybuchu I Wojny Światowej system monetarny świata, a więc również nierozerwalnie z nim związany handel międzynarodowy i podział pracy, uległy zniszczeniu. Coraz silniejsza władza rządów poszczególnych krajów nad gospodarką i walutą spowodowała, że uczestniczące w wojnie państwa po prostu zawiesiły wymienialność swych walut na złoto, łamiąc wszelkie obietnice będące warunkiem funkcjonowania standardu złota. Jak pisze Rothbard w „Złoto, banki, ludzie”:
„(...)świat doświadczał tego, co niektórzy współcześni ekonomiści nazywają nirwaną swobodnie wahających się kursów wymiany (nazywa się je również „systemem płynnych kursów walutowych, brudną płynnością – dirty float”), konkurencyjnych dewaluacji, zwalczających się bloków walutowych, kontroli kursów wymiany, ceł i kontyngentów oraz załamania się międzynarodowego handlu i inwestycji.(...) na całym świecie zapanował chaos pieniężny.”1

Oczywiście taka sytuacja w tamtych czasach była uważana za aberrację i większość ekonomistów pragnęła znaleźć sposób na przywrócenie dawnej stabilności monetarnej. Niestety, jako, że większość walut krajów europejskich w wyniku inflacyjnego finansowania wydatków wojennych straciła na wartości wobec dolara i złota, przywrócenie standardu kruszcowego wymagałoby ustanowienia nowego parytetu tych walut wobec tych ostatnich. Funt brytyjski, który przed wojną odpowiadał 4,86 dolara, z powodu inflacji po wojnie był wart jedynie 3,50 dolara2. Brytyjscy politycy z powodów prestiżowych nie zgodzili się na dewaluację funta i przywrócili stary parytet. Rezultatem były zawyżone ceny produktów brytyjskich na światowych rynkach, zbyt wysokie płace brytyjskich robotników i ogólna niekonkurencyjność gospodarki brytyjskiej. Rozwiązaniem mogłaby być stosowna deflacja, a więc obniżenie cen i płac w funtach w całej gospodarce – do czego niestety nie chciały dopuścić związki zawodowe i przyzwyczajenie się społeczeństwa brytyjskiego do permanentnego wzrostu cen. W takich warunkach drastyczny spadek cen byłby uznany (mylnie!) za katastrofę.3
Jedynym ratunkiem dla Wielkiej Brytanii byłby taki nowy międzynarodowy system pieniężny, który uprzywilejowywałby funta brytyjskiego, a rządy pozostałych krajów zmuszał do zwiększania podaży pieniądza, bądź przywrócenia standardu złota po zawyżonych parytetach, co równoważyłoby drogi eksport z Wielkiej Brytanii. I tak właśnie postąpiono – na konferencji w Genui w 1922 Wielka Brytania walnie przyczyniła się do stworzenia nowego międzynarodowego porządku monetarnego: standardu waluty dewizowo-złotej.
O ile Stany Zjednoczone pozostały przy klasycznym standardzie złota i wypłacały złoto za dolary, Wielka Brytania i pozostałe kraje weszły w 1926 r. do standardu pseudo-złota. Nie wypłacano już za funta i inne waluty złotych monet, tylko duże sztaby złota, a więc nadające się tylko do obsługi dużych transakcji międzynarodowych. Zwykły obywatel nie miał możliwości odzyskania prawdziwego pieniądza za papierowe kwity, które rząd mógł drukować w dowolnej ilości. Pozwalało to zwiększyć inflację zarówno banknotów, jak i pieniądza bankowego (depozytów i kredytów). Co więcej, Wielka Brytania wypłacała za funty nie tylko sztaby złota, ale i dolary, a inne kraje wypłacały za swoje waluty – funty. Rezultatem był w tych krajach zawyżony parytet krajowej waluty w stosunku do złota, co było na rękę Wielkiej Brytanii. Powstała piramida: na złocie opierały się dolary, na dolarach funty, na funtach pozostałe waluty. Jak widać, w tym pseudo-standardzie złota to dolar i funt były walutami kluczowymi.
Opisany przez Davida Hume'a w XVIII w. mechanizm odpływu kruszcu, zabezpieczający przed inflacją i deficytem w bilansie płatniczym, w takim systemie nie działał. Brak możliwości dyscyplinowania polityki gospodarczej groźbą odpływu kruszcu motywował do dalszego powiększenia inflacji i finansowania z niej rodzącego się rozdętego państwa opiekuńczego – zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w krajach europejskich, które zamiast złota, trzymały rezerwy w funtach i na bazie tych rezerw kreowały dodatkową podaż własnej waluty. Wielka Brytania przekonała również Stany Zjednoczone, by same zwiększyły podaż dolara, by zapobiec odpływowi rezerw złota i dolarów do USA.4
Taki system był wewnętrznie niestabilny, i załamanie się inflacyjnego boomu w 1929 r. pokazało wszystkie jego wady. Przy próbie wymiany przez Francję salda funtów szterlingów na złoto, Wielka Brytania była zmuszona całkowicie odejść od standardu złota. Wkrótce inne kraje Europy podążyły jej śladem.5
W Polsce natomiast, dzięki reformom Władysława Grabskiego i ustanowieniu parytetu nowej waluty - złotego do złota 1 zł = 0,2903 grama, identycznego jak przy franku szwajcarskim, polska waluta pozostała wyjątkowo stabilna przez cały okres do 1939 r., zachowując pełną wymienialność. Polska i Szwajcaria miały najbardziej stabilną walutę w okresie międzywojennym w Europie.

piątek, 2 sierpnia 2013

Międzynarodowy standard złota w praktyce

Międzynarodowy standard złota w praktyce

Dolar został zdefiniowany jako 1/20 uncji złota. Był to stały i niezmienny parytet. Funt szterling w standardzie złota równy był 4,87 dolarom amerykańskim, czyli w przybliżeniu 1/4 uncji złota. Te stałe relacje wymiany walut narodowych w oparciu o jednostkę wagową złota stanowiły o sensie istnienia międzynarodowego standardu złota. Zapewniały stabilność monetarną wszystkich międzynarodowych transakcji i obiektywną miarę wartości w handlu zagranicznym. Jak tłumaczy Hans-Herman Hoppe w „Ekonomii i etyce prywatnej własności”1, warunkiem zaawansowanego rozwoju gospodarczego jest przejście z barteru do wymiany pieniężnej również w handlu międzynarodowym. Istnienie jednej waluty – złota – choć pod różnymi nazwami walut narodowych, wydatnie zmniejsza koszty transakcyjne handlu zagranicznego na tej samej zasadzie, na jakiej wyłonienie się jednego środka wymiany w gospodarce lokalnej zmniejsza koszty transakcyjne i wyceny dóbr w porównaniu do barteru.
Co więcej, międzynarodowy standard złota zapewniał rynkowy mechanizm ograniczający potencjał inflacyjny rządów i utrzymujący w równowadze bilans płatniczy. Nawet, jeśli jeden kraj, np. Anglia, zaczyna ekspansję kredytową przy użyciu banknotów Banku Anglii, to następuje inflacja cenowa dóbr krajowych i zwiększony import z zagranicy, podczas gdy eksport spada. Deficyt w bilansie płatniczym musi zostać uregulowany złotem, co powoduje presję na Bank Anglii, by zmniejszył ekspansję monetarną, co prowadzi do skutków odwrotnych od poprzednich – spadek cen krajowych, spadek importu, zwiększenie się eksportu – i wyrównanie bilansu płatniczego i powstrzymanie odpływu złota. Zjawisko to opisał już w XVIII w. David Hume.
Dzięki tym cechom międzynarodowy standard złota od połowy XIX w. aż do wybuchu I Wojny Światowej był odpowiedzialny za bezprecedensowy wzrost standardu życia na całym świecie; rozwój gospodarczy, jakiego świat wcześniej nie widział; zintegrowanie rynków światowych, jak również zintegrowanie społeczności całego świata w jeden gospodarczy organizm. Wolny handel światowy – to niezbędne narzędzie w drodze do dobrobytu, mógł być możliwy tylko dzięki międzynarodowemu standardowi złota. Esencją XIX-wiecznej „belle epoque” był właśnie ten standard twardej światowej waluty. Jak pisał młody John Maynard Keynes o świecie przed rokiem 1914 w „The Economic Consequences of the Peace”:
„Jakimże niezwykłym okresem w gospodarczym rozwoju ludzkości był ten wiek, który zakończył się w sierpniu 1914! Większa część ludności, co prawda, pracowała ciężko i żyła nadal na dość niskim poziomie komfortu, lecz wydawała się zadowolona z takiego stanu rzeczy. Jednakże wyrwanie się z niego było możliwe dla każdej osoby o wystarczających talentach i zdolnościach przewyższających przeciętną, by wejść na poziom średniej i wyższej klasy, dla których życie oferowało niskim kosztem i kłopotem komfort, przyjemności i udogodnienia wykraczające daleko poza pojęcie najbogatszych i najpotężniejszych władców wcześniejszych epok. Mieszkaniec Londynu mógł zamówić za pomocą telefonu podczas popijania porannej herbatki w łóżku różnorodne produkty z całego globu, w takiej ilości jakiej sobie zażyczył, i spodziewać się ich rychłego przywiezienia pod same drzwi. W tym samym momencie i tymi samymi metodami mógł zaryzykować swój majątek w różnorakie przedsięwzięcia w każdym zakątku świata i czerpać z nich korzyści bez wysiłku i kłopotu. Lub też mógł zdecydować się na bezpieczne powierzenie swych pieniędzy w dowolnym mieście na każdym kontynencie, które mu zarekomendowano. W ten sam sposób mógł zamówić, jeśli sobie tego życzył, tani i wygodny środek transportu do każdego kraju każdej strefy klimatycznej bez potrzeby posiadania paszportu czy innych formalności; mógł wysłać służącego do pobliskiego oddziału banku po taką ilość kruszcu, jaką uważał za stosowną i następnie udać się w podróż zagraniczną bez potrzeby znajomości tamtejszej religii, języka i obyczajów, posiadając przy sobie spieniężone bogactwo – a najdrobniejsze przeszkody i utrudnienia wywołałyby w nim gniew i zdenerwowanie. Lecz co najważniejsze, postrzegał taki stan rzeczy jako coś normalnego, pewnego i stałego – idącego wciąż w kierunku dalszego rozwoju, a każde zboczenie z tego kursu za aberrację, rzecz skandaliczną i konieczną do uniknięcia. Projekty i polityka militaryzmu, imperializmu, rywalizacji rasowej i kulturowej, monopoli, restrykcji i wykluczenia – które miały grać rolę węża w tym ziemskim raju, stanowiły nic ponad drobną rozrywkę w codziennej gazecie i wydawało się, że nie wywierają żadnego wpływu na normalny kurs życia społecznego i gospodarczego, którego internacjonalizacja była niemalże kompletna.”2

wtorek, 30 lipca 2013

II. Powstanie międzynarodowego standardu złota

II. Powstanie międzynarodowego standardu złota

Anglia
W XIX w. rewolucja przemysłowa i rozwój kapitalizmu, wymiany handlowej i międzynarodowego podziału pracy tworzyły presję na pojawienie się stabilnego systemu monetarnego, ułatwiającego handel międzynarodowy. Większość krajów Zachodu odeszło od standardów srebrnych, głównie z powodu odpływu srebra z Europy do Chin i znacznej jego aprecjacji, co zniechęcało do stosowania srebra jako środka wymiany. W Wielkiej Brytanii, wiodącej sile gospodarczej, handlowej i finansowej XIX w., w ramach tzw. Wielkiej Remonetyzacji po wojnach napoleońskich, dokonano masowej emisji złotych monet (suwerenów, koron i półkoron), by zastąpić brakujące srebrne monety w obiegu. W tym samym czasie rosnąca pozycja brytyjskiego systemu bankowego z Bankiem Anglii na czele powodowała upowszechnienie się w obiegu gospodarczym banknotów, a więc papierowych certyfikatów do określonej ilości srebra bądź złota w rezerwach banków. Zawsze w takich sytuacjach, gdy rząd posiadł pewną kontrolę nad pieniądzem, lobby bankowe będzie dążyć do zapewnienia sobie przywilejów – przede wszystkim możliwości kreowania depozytów niepokrytych w 100% kruszcem i udzielania na ich podstawie dodatkowych kredytów. Rząd również korzysta z takiego stanu rzeczy, gdyż może zwiększać deficyt budżetowy, zaciągając kredyt w bankach.1 W celu uwiarygodnienia papierowej waluty i pieniądza bankowego w obiegu, potrzebny jest bank centralny, „bank banków” służący jako pożyczkodawca ostatniej instancji, i taka też była rola Banku Anglii od momentu założenia go w 1694 r. W roku 1833 banknoty Banku Anglii stały się prawnym środkiem płatnicznym, a więc jedyną legalną walutą do regulowania zobowiązań. W roku 1844 Ustawa Karty Banku (The Bank Charter Act of 1844) określała banknoty Banku Anglii, w całości pokryte złotem, standardem pieniężnym kraju. Od tego momentu Wielka Brytania była na pełnym standardzie złota.
Należy tu wspomnieć o słynnym sporze legislacyjnym między tzw. szkołą obiegu pieniężnego (Currency School) gromadzącą uczniów Davida Ricardo, a szkołą bankową (Banking School). David Ricardo wskazywał na związek między występowaniem okresów boomu i depresji ze zwiększaniem się w obiegu ilości banknotów niepokrytych kruszcem, kredytujących inwestycje. W momencie wycofania z obiegu banknotów, np. wskutek bankructwa dłużników, następuje okres depresji i załamania gospodarczego2. By przeciwdziałać tym fluktuacjom, zwolennicy Currency School w ramach Ustawy Karty Banku ustalili ścisły związek między emisją banknotów przez banki i posiadanymi rezerwami kruszcu, której oficjalnie nie wolno było przekraczać. Niestety, jak zauważa Murray Rothbard w „Tajnikach bankowości”3, ustawa dawała monopol na emisję pieniądza Bankowi Anglii, a sami zwolennicy Currency School w swych pismach wielokrotnie krytykowali Bank Anglii i ideę monopolu pieniężnego. Nie ma możliwości zmuszenia państwowego monopolisty do utrzymania 100-procentowej rezerwy kruszcowej, ponieważ władza monopolistyczna będzie nadużywana4. Oprócz tego, Currency School nie dostrzegała, że ustawa nie wprowadza zakazu emisji depozytów bankowych na żądanie, które są takim samym pieniądzem, jak banknoty – ich emisja ponad rezerwy kruszcowe prowadzi do takich samych procesów boomu i depresji, jak emisja papierowego pieniądza. I tak też restrykcje tej ustawy nie powstrzymały cyklów koniunkturalnych5. Jak pisze Vera C. Smith:
„Kryzysy z lat 1847, 1857 i 1866 pokazały, że rząd jest zawsze gotów, gdy tylko jest to konieczne, zwolnić Bank z przestrzegania Ustawy Bankowej (Ustawy Peela) i w niektórych kręgach wyrażano opinię, że punkt Ustawy, który ograniczał fiducjarną emisję Banku, był tylko martwym zapisem, który nie miał praktycznego zastosowania, gdyż Bank Anglii mógł zawsze liczyć na to, że rząd zalegalizuje jego postępowanie wbrew temu przepisowi, za każdym razem gdy znajdzie się w kłopotach.”6

USA
W USA przyjęto początkowo standard srebrny w 1792 (Ustawa O Mennictwie i Biciu Monet), który wielokrotnie starano się realizować jako bimetaliczny (ustalano stały parytet złota do srebra)7. Prawnym środkiem płatniczym były monety zarówno srebrne, jak i złote. Rezultatem niedowartościowania srebra w stosunku do złota był jego odpływ z obiegu, i w 1806 r. prezydent Jefferson zawiesił bicie srebrnych monet. Ustawa o Niezależnym Skarbie z 1848 wprowadzała standard twardopieniężny, nakazując skarbowi państwa prowadzić rozliczenia wyłącznie w kruszcu, i oddzielając konta rządu federalnego od systemu bankowego. Jednakże ponownie stały parytet srebra do złota powodował niekorzystne konsekwencje, i tym razem odpływ złota z powodu przewartościowania srebra. Wysoka cena złota wywołała gorączkę złota po odkryciu złóż kruszcu w Kalifornii w 1849 r. Dopiero w 1853 r. zmniejszono urzędową wagę srebrnych monet, a w 1857 r. zdelegalizowano posługiwanie się zagranicznymi monetami srebrnymi w rozliczeniach krajowych. To powstrzymało napływ srebra do USA. W tym samym roku amerykańskie banki działające od 1837 r. w systemie „wolnej bankowości”, przeżyły kryzys wywołany nadmierną ekspansją kredytową i wstrzymały wypłaty srebra8. W 1861 r., z wybuchem Wojny Secesyjnej, rząd USA wstrzymał wszelką wymienialność na złoto i srebro, kończąc definitywnie próby ustalenia krajowego standardu srebrnego.
W 1873 r. drogą Czwartej Ustawy Pieniężnej (The Fourth Coinage Act) nastąpiła demonetyzacja srebra i ustanowienie de facto standardu złotego dolara (de jure dopiero w 1900 r.). Rezultatem demonetyzacji srebra był spadek jego wartości w stosunku do złota, i zwiększenie podaży srebra do zastosowań niemonetarnych. Srebrne dolary w obiegu światowym traciły na wartości wobec dolara amerykańskiego, kanadyjskiego (Kanada wprowadziła standard złota u siebie w 1853 r.) i nowofundladzkiego (od 1865 na standardzie złota). Zaczęły jednakże napływać masowo do Brytyjskich Indii Zachodnich, co zmusiło władze kolonii do ich demonetyzacji. To umocniło standard złota w obu Amerykach.

Łacińska unia monetarna

Było to porozumienie z 23 grudnia 1865 r. między Francją, Belgią, Włochami i Szwajcarią, mające na celu wprowadzenie jednakowego parytetu wymiany walut narodowych na złoto i srebro. Początkowo parytet wynosił 4,5 grama srebra lub 0,290322 grama złota (stosunek 15.5:1). Do Unii dołączyły następnie Hiszpania i Grecja w 1868 roku, a w 1889 r. Rumunia, Bułgaria, Wenezuela, Serbia i San Marino. Łacińska unia monetarna ujednoliciła standardy emisji monet, zapewniając każdemu uczestnikowi rynku z kraju członkowskiego pewność, iż waluta, którą przyjmuje od cudzoziemca z drugiego kraju członkowskiego jest równie wymienialna na kruszec, co jego własna. W wydatny sposób zwiększyło to zaufanie w handlu międzynarodowym i przyczyniło się do jego rozwoju. Oczywiście, jak nietrudno zauważyć, początkowo w ŁUM obowiązywał bimetalizm, co spowodowało typowe kłopoty ze zmianą relatywnych cen srebra i złota. Dlatego też po konwencji w Paryżu 30 stycznia 1874 r., ograniczającej wymienialność srebra, Łacińska Unia Monetarna przeszła na de facto standard złota. Warto dodać, że w późniejszym okresie ŁUM nawiedzały kłopoty bliźniaczo podobne do tego, co się obecnie dzieje w Europejskiej Unii Monetarnej, a mianowicie nadmierna podaż papierowego pieniądza bez pokrycia w kruszcu przez Włochy, Watykan i szczególnie... Grecję! Grecja została usunięta z ŁUM w 1908 r. właśnie z tego powodu, niestety przyjęto ją ponownie 2 lata później.

sobota, 27 lipca 2013

Krótka historia monetarna Zachodu. Standard złota, jego upadek i przyszłość pieniądza w globalnej gospodarce. 1. Czym jest pieniądz?

Krótka historia monetarna Zachodu.
Standard złota, jego upadek i przyszłość pieniądza w globalnej gospodarce.

I. Czym jest pieniądz?


Pieniądz jest środkiem wymiany. Stanowi dobro, pożądane z uwagi na jego doskonałą zbywalność (wymienialność) na inne dobra. Jak wskazuje Carl Menger w eseju „O powstaniu pieniądza”1, a także Ludwig von Mises w „Teorii pieniądza i kredytu” (największej monografii dot. pieniądza w historii myśli ekonomicznej)2 pieniądz powstaje w wyniku działania rynku, a nie dekretu władz państwowych. Jego powstanie jest decyzją uczestników rynku, którzy, by pokonać ograniczenia barteru, pragną posługiwać się jak najłatwiej zbywalnym towarem, powszechnie akceptowanym, trudno zniszczalnym, o dużej wartości na jednostkę wagi, i którego wartość nie zmienia się mocno w czasie. Na przestrzeni dziejów rolę pieniądza spełniały różne dobra, np.: tytoń, cukier, sól, bydło, gwoździe, miedź, a nawet muszelki i haczyki wędkarskie. W obozach jenieckich II Wojny Światowej środkiem wymiany były papierosy. Jednakże rynek w roli pieniądza wyłaniał ostatecznie kruszec: srebro i złoto.3 Towary te spełniały najlepiej potrzeby uniwersalnego środka wymiany, były wystarczająco rzadkie, by popyt na nie – na ich niepieniężne zastosowania w jubilerstwie i przemyśle – znacząco przewyższał podaż, przez co wartość na jednostkę wagi osiągała wysoki poziom. Przyjęcie srebra bądź złota jako powszechnie akceptowanego dobra umożliwiało wycenę innych dóbr za pomocą stałej jednostki pieniężnej, a więc umożliwiło kalkulację ekonomiczną, niezbędną, by podnieść gospodarkę ponad poziom gospodarki naturalnej. Umożliwiło przewidywalne planowanie inwestycji, oszczędzanie, kredytowanie i wymianę międzyregionalną.
Pieniądz kruszcowy był dostarczany w postaci monet przez zajmujące się biciem monet mennice. Zadaniem mennicy było poświadczenie stałej wagi i zawartości kruszcu w monecie, a także kształtu. Taka standaryzacja umożliwiała większe zaufanie do posługiwania się pieniądzem i zmniejszała znacząco koszty transakcyjne, eliminując potrzebę ciągłego sprawdzania, czy otrzymywane monety faktycznie reprezentują taką ilość kruszcu, jaką deklarowała druga strona transakcji. Monety cieszącej się dobrą reputacją mennicy zyskiwały na wartości i zaczynały wypierać gorsze monety z obiegu (jak widać, prawo Greshama- Kopernika nie ma zastosowania do pieniądza rynkowego, dotyczy tylko sytuacji, gdzie pieniądz jest narzucony przez rząd - ang. fiat money)4. W ten sposób powstawały pierwsze standaryzowane jednostki pieniężne, określające konkretną wagę kruszcu. I tak na przykład waluta zwana funtem szterlingiem to był funt wagowy srebra. Dolarem określano początkowo uncję srebra, bitą w mennicy hrabiego Schlicka w Czechach w XVI w. Mennica mieściła się w dolinie Joachima, z niem. Joachimsthal. Monety zaczęto nazywać „joachimsthaler”, w skrócie talary. Z tego słowa narodziło się słowo „dolar”. Nazwa jednostki pieniężnej „dolar” była jednoznaczna ze srebrną monetą jednouncjową.
Produkcja pieniądza była działalnością rynkową, jak każda inna. Jednakże z powodu szczególnych cech dobra pieniężnego, władcy zawsze cierpiący na niedostatki w skarbie pragnęli zdobyć monopol na bicie monet. I tak też się stało – książęta i królowie przemocą przyznawali sobie wyłączność na produkcję pieniądza i dekretowania jednostki pieniężnej. Mogli w ten sposób w łatwy sposób zasilić skarbiec, psując pieniądz kruszcowy np. przez ścinanie cieniutkiej warstwy z brzegu monet i przetapiania ścinków na nowe monety. Takie „psucie pieniądza” nie mogło pozostać niezauważone, więc władcy dekretowali zazwyczaj, że ścięte monety (o mniejszej wadze) mają być traktowane jak monety pełnowagowe. Wprowadzali więc cenę maksymalną na dany pieniądz – ścięta moneta o mniejszej zawartości kruszcu nie mogła być traktowana jak pieniądz o mniejszej wartości pod groźbą kary. Jak wiadomo z elementarnej ekonomii, ceny maksymalne powodują niedobory5. W tym przypadku niedobory pełnowagowych monet, które znikały z obiegu. I to zjawisko właśnie nazywa się Prawem Greshama-Kopernika – pieniądz zadekretowany przez państwo jako pełnowartościowy, ale z obniżoną zawartością kruszcu, wypiera pieniądz pełnowartościowy. Następuje tezauryzacja niepsutych monet, jak również przetapianie ich na te o niższej zawartości kruszcu, a dekretowane przez rząd jako pieniądz.
Również próba ustalenia stałego kursu między srebrem a złotem – bimetalizm – skutkuje wyparciem jednego kruszcu przez drugi, jeśli kurs wymiany sztucznie zawyża wartość tego ostatniego. Miało to miejsce wielokrotnie w historii. Gdy Isaac Newton, jako Zarządca Mennicy Królewskiej w 1717 r., ustalił cenę złotej gwinei (moneta 22-karatowa) na 21 szylingów (1,05 funta wagowego srebra), spowodował odpływ srebra z Wielkiej Brytanii, gdyż w takim sztucznym stosunku wymiany srebro było niedowartościowane w stosunku do złota. W Stanach Zjednoczonych u zarania powstania państwa stały stosunek wymiany między srebrem a złotem powodował periodyczne znikanie z obiegu srebra, gdy było przewartościowane w stosunku do złota – i vice versa. Jak z przekonaniem pisze ekonomista i historyk Murray Rothbard, próby rządowego ustalenia równoległego standardu dwóch metali zawsze będą daremne, natomiast nie ma potrzeby dekretowania standardu jednego kruszcu, gdyż uczestnicy rynku w końcu i tak zdecydują się na jeden – srebrny bądź złoty – by zmniejszyć koszty transakcyjne. Pieniądz podlega tym samym bodźcom ekonomicznym w celu standaryzacji, co np. śrubki, nakrętki, kable itp. Co więc spowodowało powstanie międzynarodowego standardu złota?