Doug Casey to legendarny inwestor i ekonomista szkoły austriackiej, anarchokapitalista. Jego poglądy na sytuację geopolityczną dzisiejszego świata, to solidna odtrutka na oficjalną propagandę rządowych kłamstw.
Oryginał
Daily Bell: Witaj, Doug. Daj nam najnowsze informacje odnośnie tego, co nazywasz "Większym Kryzysem" (Greater Depression).
Doug Casey: Kryzys to taki okres czasu, gdy standard życia większości ludzi znacząco spada. Myślę, że możemy się zgodzić, że ten obecny zaczął się w 2008 r. W ciągu ostatnich paru lat, poprzez dodrukowanie bilionów jednostek waluty, rządy - dotychczas z powodzeniem - zatuszowały sprawę. Zamiast umożliwić rynkom likwidację, drukowanie pieniędzy sprawiło, iż nadal ludzie mogą pozwolić sobie na życie ponad stan. Jest tylko kwestią czasu, kiedy sprawy zaczną naprawdę się sypać, ale niemożliwym jest określić dokładnie, kiedy to nastapi. Mnie się wydaje, opierawszy się na wydarzeniach w Europie i tym, co moim zdaniem wydarzy się w Chinach, iż wrócimy do sztormu za parę miesięcy. Jak zapewne Pan wie, nie jest dobrym pomysłem przewidywać na raz wydarzenie i jego termin. Ale jestem ekonomistą - to znaczy, kimś, kto stara się opisać sposób funkcjonowania świata - a nie wróżką. Tak też podejmuję się tego ryzyka...
Daily Bell: Ostatnim razem pytaliśmy Pana jak długo potrwa zanim dolar straci wszelkie zaufanie.
Doug Casey: Niestety, zaufanie to krytyczny element w tym przypadku, gdyż dolar - jak zresztą wszystkie waluty świata - opiera się głównie na zaufaniu. Zaufanie to kwestia psychologii, a psychologia zmienia się bardzo szybko. Zaufanie może zniknąć szybciej, niż sterta piór w trakcie huraganu; to nie jest zdrowy fundament waluty.
Pomówmy o faktycznej rzeczywistości ekonomicznej. W tym momencie, wszystko, co robi rząd - i nie mam na myśli tylko USA, ale wszystkie rządy - jest nie tylko złe, ale w rzeczy samej odwrotne od tego, co powinno się robić. Ustanawiają więcej praw, podnoszą podatki, kreaują więcej pieniądza i zaciągają więcej długu. A powinni robić na odwrót. Nadal jesteśmy w oku cyklonu. Ich działania gwarantują, iż kiedy już ponownie znajdziemy się w huraganie - na samej krawędzi - będzie znacznie gorzej, i będzie to trwało znacznie dłużej, niż to, czego byliśmy świadkami między 2007 a 2009 rokiem. Wydaje mi się, iż tym razem prawdopodobnie towarzyszyć nam będzie wysoki poziom inflacji cen.
Daily Bell: Gdzie najlepiej przeczekać ten sztorm?
Doug Casey: Nie chcę znajdować się w kraju, w którym sztorm jest najsilniejszy. Wobec tego nie chcę być w Europie, nie chcę być w USA, nie chcę być w Chinach. Jestem fanem rozwijających się gospodarek - zawsze nim byłem - takich, które mają wysokie poziomy wzrostu z niskimi poziomami długu. Musimy pamiętać, iż posiadanie oszczędności oznacza, że produkowało się więcej, niż konsumowało. Dług jest czymś zgoła odwrotnym; dług oznacza, że konsumuje się więcej, niż produkuje, że żyje się ponad stan. Więc lubię miejsca, które posiadają stabilną wzrostową gospodarkę, wysokie poziomy oszczędności, niedużo długu - jak również minimalne opodatkowanie i regulacje. Nie jest o to łatwo, ponieważ nie ma kraju na świecie, który podążałby we właściwym kierunku, niestety. Ale jest kilka takich, które zdecydowanie są lepsze, niż reszta. Tak, jak mówiłem, zapomnijcie o Europie, USA i Chinach na ten moment.
Daily Bell: Ostatnim razem tłumaczył Pan, że Waszyngton wydaje półtora biliona dolarów więcej, niż wynoszą jego przychody. Kiedy to się skończy?
Doug Casey: Nie skończy się, ponieważ w tym momencie jest to problem całkowicie strukturalny; jeszcze się pogorszy. Jeśli popatrzy się na zestawienie wydatków rządu, robi się całkiem ciekawie, jak również straszno.
To, co widzimy, to podobnie jak w Grecji, czy w innych krajach UE na ten przykład, na wydatki rządu USA składają się głównie wydatki socjalne różnego typu - głównie Ubezpieczenie Społeczne (Social Security), Medicare, Medicaid (programy medyczne), tzw. Ubezpieczenie Dochodu (Income Security - zasiłki), oraz emerytury. Wszystkie te rzeczy są niemożliwe do ograniczenia z powodów politycznych; po prawdzie, to będą rosnąć. Reszta wydatków to głównie tzw. "obrona", która stanowi 25% budżetu. Ponieważ Amerykanie kochają swoje wojsko, nie obetną nań funduszy; właściwie, to Republikanie, banda niebywałych idiotów, chcą jeszcze powiększyć wydatki na wojsko. Pozostałe funkcje rządu - policja, wymiar sprawiedliwości i agencje kontrolne - pochłaniają zaledwie maleńką część budżetu.
Jakkolwiek, ten ostatni obszar ciąłbym jako pierwszy, ponieważ jest to najbardziej destruktywny element rządu. Jeśli obali się te wszystkie pretoriańskie agencje jak ATF, FBI, DEA, CIA, NSA i urzędy regulacyjne jak FDA, FCC, SEC, DOT, HEW, HUD, EPA, EEOC i wiele innych - lista nie ma końca - to samo to dałoby gospodarce kopa i umożliwiło pewną szansę na odbudowę, małą możliwość, że rząd nie będzie musiał zbankrutować. Ale to taka fantazja, mrzonka; na rozsądne reformy nie ma co liczyć. Mówimy tutaj o zupełnej abstrakcji.
Daily Bell: Kongres lubi afiszować się jako element rozwiązywania problemu, ale wydaje się sam być tegoż problemu częścią. Czy da się w sposób polityczny odpowiedzieć na niego? Co należy zrobić?
Doug Casey: Kongres nie tylko jest częścią problemu - jest głównym problemem. Jest jedna rzecz, którą zawsze lubiłem w Ronie Paulu - mawia, iż powinniśmy kierować się Konstytucją. Niestety, w niczym to dziś nie pomoże, gdyż zasadniczo Konstytucja stała się czymkolwiek Sąd Najwyższy zechce, by była. Innymi słowy, Konstytucja została zinterpretowana w niwecz. Wszystko, co rząd USA dziś robi, jest 'konstytucyjne'; wszystko zostało dopuszczone przez Sąd Najwyższy. Natomiast jeśli podejdzie się do interpretacji Konstytucji w sposób zdroworozsądkowy, i nie zacznie dzielić włosa na czworo niczym średniowieczny scholastyk czy znawca Talmudu, staje się oczywiste, iż cała Konstytucja to martwa litera - poza częściami odnoszącymi się do trywialnych procedur, typu kto sprawuje wiceprzewodnictwo Senatu, porządek głosowania, detale administracyjne i tym podobne rzeczy, które nie obchodzą nikogo poza Pasem Waszyngtońskim.
Jakkolwiek cenię rozwiązanie Rona co do stosowania się do Konstytucji - całej Konstytucji - jest to nierealne w tym totalnie skorumpowanym systemie politycznym, jaki mamy. Wszelka część Konstytucji, mówiąca o zachowaniu wolności dla jednostki przeciwko państwu - czyli ta najważniejsza jej część, która świadczy o jej unikalności - jest teraz bez znaczenia. W istocie, każdy, kto cytuje obecnie Konstytucję, ryzykuje wtrąceniem do więzienia w imię "bezpieczeństwa narodowego", jako wichrzyciel, niebezpieczny anty-rządowy radykał albo grozi mu zamknięcie w instytucji zdrowia psychicznego. Nie żartuję; zmiany, jakie nastąpiły w ciągu ostatnich dekad, są wyjątkowe.
Ale popuśćmy wodze fantazji i powiedzmy, że Ron Paul w jakiś sposób zostaje Prezydentem. Nawet, jeśli Sąd Najwyższy nie odrzuci wszystkiego, jako niekonstytucyjne, Ron napotka inną, znacznie większą przeszkodę - w Kongresie. Wystąpią o impeachment. W dodatku, zorientuje się, że ludzie, przeciętni Amerykanie, będą zajadle niezadowoleni z faktu odebrania im rządowej darmochy; będą chcieli go zlinczować.
Nawet jeśli, jakimś cudem, Sąd Najwyższy i Kongres, i protestujący motłoch, nie wykurzą go z urzędu, nadal będzie musiał zmierzyć się z armią 3 milionów rządowych oficjeli, zaczynając od ludzi kierujących agencjami pretoriańskimi - FBI, CIA, NSA, ATF, DEA i pozostałymi. Najprawdopodobniej otrzyma bardzo poważną i niepokojącą rozmowę. Rząd jako całość - absolutnie włączając w to Pentagon - co najmniej knułby przeciwko niemu.
Tak też obawiam się, że tak wygląda wyczerpująca odpowiedź na Pana pytanie. Tak naprawdę nie ma żadnych politycznych rozwiązań w tym momencie, nie w tym, w czym tkwimy teraz.
Jedynym możliwym "sposobem" na zmianę jest dyktatura. Prawdopodobnie doczekamy się dyktatury w USA, być może po najbliższym realnym lub wyimaginowanym ataku terrorystycznym. Albo jeśli USA zaangażuje się w prawdziwą wojnę, nie tylko w sportową rozgrywkę jak w Iranie i Afganistanie. Albo gdy gospodarka załamie się dokumentnie. A być może trafimy Trójkę i wszystkie te rzeczy przydarzą się naraz. Oczywiście dyktatura, choć pod inną nazwą, będzie najgorszą ewentualnością. Dyktatury nigdy nie są dobrym pomysłem nawet jeśli stoją za nimi dobre intencje. Ale tak to właśnie jest; ten sam schemat od starożytności, przez średniowiecze, po dzisiejsze czasy. Dlaczego w USA miałoby być inaczej?
Daily Bell: Czy rząd da się zmniejszyć?
Doug Casey: Nie, nie wydaje mi się, ponieważ ludzie stali się zbyt uzależnieni odeń. Amerykanie już nie są samowystarczalnymi pogranicznikami; to w większości uzależnieni, nieruchawi konsumenci z nadwagą. Nie słyszy się już o ludziach "producentach", lecz tylko o "konsumentach" - jakby to było coś dobrego. Rząd odgrywa główną rolę w ich życiu, i podoba im się to. Nie obetnie się wydatków na ubezpieczenie społeczne, ponieważ ogromna większość Amerykanów zeń żyje, a większość emerytów nie ma żadnego innego majątku ani źródła dochodu.
Dalej mamy Medicare i Medicaid, obydwa powinny zostać zlikwidowane; samo to zredukowałoby budżet o połowę - ale tylko o połowę - jak również skłoniło ludzi do stania się bardziej odpowiedzialnymi za swoje zdrowie. Zredukowałoby również radykalnie koszty opieki zdrowotnej i poprawiło jej jakość. Ale na to się nie zanosi; ludzie zaczną protestować jak rozbrykane prosięta. Domagają się więcej takich programów, nie mniej; pragną ObamaCare (państwowej służby zdrowia jak w Polsce). Nie można też obciąć emerytur, cywilnych jak i wojskowych; są to zobowiązania kontraktowe. Więc co pozostaje? Odsetki na długu publicznym, które, wynosząc ok. 250 miliardów USD, są niewielkim elementem. Ale to tylko dlatego, że stopy procentowe są najniższe w historii. Jednakże w przeciągu kilku następnych lat, stopy procentowe nieuchronnie wzrosną. Więc zamiast płacić 2% z 16 bilionów USD, powiedzmy, że rząd będzie zmuszony płacić 10% z 25 bilionów. Bez wątpienia Chińczycy z uśmiechem na ustach pożyczą rządowi USA dodatkowe 2,5 biliona rocznie...
Zwyczajnie nie ma nadziei na żadną zmianę bez totalnie drakońskich metod. Oczywiście, drakońskie metody nastaną, ale będą użyte akurat w złych, a nie dobrych celach.
Daily Bell: A co z FED (Rezerwą Federalną)? Czy Bernanke (Ben Bernanke, szef FED) powinien podnieść stopy procentowe? Czy jest w stanie?
Doug Casey: Cóż, muszę przyznać, iż jest to źle postawione pytanie. W ogóle nie powinno być kwestii, co FED miałby robić - FED nie powinien istnieć. Nie uznaję kontroli cen żadnego rodzaju, a ustalanie stóp procentowych przez FED, poza mechanizmem rynkowym, to właśnie kontrola cen. FED powinien zostać zlikwidowany, nie spełnia zupełnie żadnej pożytecznej roli. Nigdy takiej nie spełniał. Jest zbędny. A swoimi obecnymi działaniami wywołuje ogromne zniekształcenia na rynkach, w sposobach w jaki ludzie produkują i konsumują. Im dłużej FED zaniża stopy procentowe w daremnej próbie podtrzymywania niemożliwej do utrzymania sytuacji gospodarczej, tym straszliwszy będzie upadek. Niskie stopy zniechęcają do oszczędzania, natomiast zachęcają do zadłużania się i konsumpcji.
Daily Bell: Czy jest to wina społeczeństwa? Czy nie powinno powiedzieć obibokom "NIE" przy urnach?
Doug Casey: Cóż, jeśli wypędzi się jednych obiboków przy urnie, po prostu zafunduje się kolejnych. Jacy ludzie pragną być politykami Pana zdaniem? Najczęściej socjopaci. Wybory to groteskowa szarada, wystawiana co cztery lata. Ludziom się wydaje, że głosując na Iksińskiego, poprawi im się w stosunku do kadencji Igreka. Jest coraz mniejsza różnica między lewym skrzydłem Partii Republikratycznej, a prawym skrzydłem Demokrapublikanów; naprawdę są tym samym. Obydwie partie to filozoficzni etatyści i kolektywiści. Jedyna różnica, to w przypadku Republikanów udawana sympatia dla wolnego rynku, ale szczery jej brak dla wolności osobistych. Natomiast Demokraci udają, że popierają wolności osobiste, ale zdecydowanie nienawidzą wolności ekonomicznej. Cóż za wybór! Nie ma zasadniczych różnic między nimi; tylko różnice retoryczne.
Zdając sobie z tego sprawę i pomijając resztę, można woleć Republikanów od Demokratów ponieważ ci pierwsi żywią pewne atawistyczne przekonanie do wpół-wolnego rynku. Uważam prawe skrzydło Demopublikanów za partię głupoty, a lewe skrzydło za partię zła. Demokraci naprawdę mają złe intencje, natomiast Republikanie są po prostu hipokrytami.
Czy jest to wina społeczeństwa? Oczywiście. Wszyscy starają się żyć na koszt wszystkich dookoła, za sprawą państwa. Nie biorę udziału w wyborach, ponieważ nie mam zamiaru współuczestniczyć w tym skorumpowanym procesie. Proszę też innych by nie głosowali. Może Pan pamiętać, jak w czasie wojny wietnamskiej mawiało się "A jakby tak wypowiedzieli wojnę, a nikt się nie stawił?" Ja zwykłem mawiać "Załóżmy, że przyszły wybory i nikt nie zagłosował." Już pomijając fakt, że pojedynczy głos nic nie znaczy, nie interesuje mnie karmienie systemu jeszcze większą ilością władzy. Polityka, która jest z definicji procesem przymusowym, powinna zostać zdelegitymizowana przez brak uczestnictwa.
Daily Bell: Jak los czeka dolara amerykańskiego?
Doug Casey: Dollar jest wekslem opiewającym na "NIC" u zbankrutowanego rządu. Osiągnie swoją realną wartość, ponieważ 1,5 biliona deficytu budżetowego, który nam teraz zafundowali - a w istocie jest on o wiele większy, jeśli policzy się go korzystając z metody memoriałowej - może się tylko powiększyć. Zrównoważą deficyt przez kreację większej ilości dolarów. Rządy na całym świecie robią to samo, ale w przypadku zniszczenia dolara jest to o wiele poważniejsze, gdyż dolar jest funkcjonalnie walutą światową. Mam tu na myśli to, iż jest to waluta de jure w co najmniej 3 innych państwach, a de facto pozostaje walutą w około 50 innych. Co więcej, większość banków centralnych na świecie trzyma swoje aktywa w dolarach. Jeśli więc dolar zostanie zniszczony - a nie widzę sposobu, by tego uniknąć - będzie to katastrofa globalna, a nie wyłącznie narodowa. Jest to więc znacznie poważniejsze, niż wydaje się większości ludzi.
Daily Bell: Skomentuje pan przegraną Rona Paula?
Doug Casey: Wydaje mi się, że Ron zrobił więcej dobrego w polityce, poprzez edukację, niż ktokolwiek inny. Jestem również bardzo zadowolony z tego, że większość poparcia mu udzielonego pochodzi od młodego pokolenia - studentów, nastolatków i dwudziestoparolatków. To napawa nadzieją na przyszłość. Ale fakt, że został dostrzeżony przez główny nurt w USA pokazuje, jak skrajnie zdeprawowane i apatyczne jest społeczeństwo tego kraju. Trend naszych czasów - ludzie chcą więcej państwa; jest to fakt. Ale musimy kontynuować drogę naszej filozofii, nie dlatego, że w końcu nam się uda - lecz dlatego, że jest słuszna. Nie spodziewam się przekonać, ani nawet zmienić sposobu myślenia kogokolwiek. Ale w tym samym czasie, nie zamierzam nakryć się ogonem jak zbity pies i się posikać; nie mam zamiaru skoczyć z urwiska razem ze stadem lemingów. Zamierzam promować wolność, ponieważ jest to słuszna sprawa.
Ale pozwoli Pan, że rozszerzę moją wcześniejszą wypowiedź dotyczącą scenariusza, gdyby Ron Paul jednak został prezydentem. Jasne, być może zdołałby przeprowadzić parę dobrych rzeczy; z pewnością starałby się - bez powodzenia, jak sądzę - odwrócić deewolucję USA w kierunku państwa policyjnego. Ale ktokolwiek wygra tegoroczne wybory, stanie twarzą w twarz z Większym Kryzysem i będzie zań obwiniany. Wobec tego pragnę ujrzeć Rona lub kogoś mu podobnego, w kampanii 2016 roku. Jeśli ktoś taki jak Ron Paul zostałby prezydentem zawczasu, w roku 1980, zamiast Reagana, udałoby mu się zrobić, co należy. Ale od tamtej pory nastroje narodu obniżyły się znacząco. To miejsce to już nie Ameryka; teraz to Stany Zjednoczone - po prostu kolejne państwo narodowe.
Daily Bell: Mitt Romney - czy zwycięży? Barack Obama?
Doug Casey: Nie uważam się za dobrego typującego w polityce, ponieważ zazwyczaj jestem zbytnim optymistą. Jedyną osobą, którą trafnie wytypowałem jako przyszłego prezydenta, był Obama, ostatnim razem. Nie łudzę się, iż odgaduję emocje przeciętnego wyborcy - kimkolwiek by nie był - by celnie przewidzieć wynik. Ale podejrzewam, że jeśli gospodarka nie zacznie się nagle zwijać między dzisiejszym dniem a listopadem, ludzie zagłosują na Obamę, ponieważ życie powierzchownie poprawiło się w stosunku do dna kryzysu sprzed 4 lat. I, co przyznać należy ze wstydem, łykają jego retorykę przesiąkniętą zawiścią i wojną klasową. Co więcej, Romney prezentuje się nieautentycznie, jako wielkie nic w garniturze; jest oczywistym, iż nie posiada on żadnych przekonań filozoficznych. Obama przynajmniej w coś wierzy, nawet jeśli jest to nikczemne. Fakt, że jedyne, na co Republikanów stać, to Romney jest dowodem ich zupełnego moralnego bankructwa - i to pamiętając McCaina, który był lekko oszołomskim, nienawistnym staruchem. Republikanie naprawdę są partią głupków, a demokraci partią zła.
Co do zręcznej populistycznej kampanii Obamy, przeciętny Amerykanin - który nie ma prawie żadnych aktywów, którego dom tonie w hipotece, który nie ma majątku - będzie łatwym celem. Nie zagłosuje na multimilionera. Niepokoi mnie fakt, że wszystkie slogany wyborcze Obamy atakują Romneya nie za jego faktyczne wady, czy brak filozoficznych przekonań - ale skupiają się na fakcie, że Romney jest bogaty - co jest jedyną dobrą w nim rzeczą ... to naprawdę okropne, wstydu godne.
Daily Bell: Nazwał Pan ostatnim razem Bena Bernanke głupcem. Zmienił Pan może zdanie?
Doug Casey: Nie, w żadnym razie. Trudno wyobrazić sobie gorszą osobę piastującą prezesurę centralnego banku USA, może za wyjątkiem Gideona Gono, prezesa banku centralnego Zimbabwe sprzed paru lat. Bernanke naprawdę zasługuje na to, by go powiesić głową w dół na najbliższej latarni, chociaż za to, że to, co robi, niszczy bardziej amerykańską gospodarkę, niż Mussolini zrobił we Włoszech. Ponieważ uważam, że Rezerwa Federalna powinna zostać zlikwidowana, zmuszony jestem uznać każdego, kto próbuje wzmacniać czy ratować tę instytucję za szalbierza bądź głupka, bądź obu na raz. Ale, patrząc optymistycznie, być może Bernanke przez swoje działania sprawi, iż Keynesizm zostanie całkowicie zdyskredytowany w przyszłości.
Daily Bell: Pana przewidywania co do QE3 (luzowanie ilościowe część 3 - program zwiększania bazy monetarnej dolara przez FED w celu stymulowania gospodarki) ? Mówił Pan, że to już ma miejsce, tyle że w ukryciu. Nadal?
Doug Casey: Tak, oczywiście. Nie mają alternatywy tylko dlatego, że rząd wydaje 1,5 biliona więcej, niż ma przychodów, i bardzo mało cudzoziemców - właściwie, to już nikt - nie chce nabywać rządowych papierów dłużnych po bliskim zeru oprocentowaniu, stąd też FED będzie kontynuował skupywanie papierów dłużnych z rynku. I tak naprawdę kreaował super pieniądz; skupienie długu przez FED jest głównym powodem inflacji, najefektywniejszym. Stąd też ta praktyka nie tylko będzie kontynuowana, ale też przyspieszy.
Daily Bell: Co dzieje się obecnie w Libii? W Mali? W Syrii?
Doug Casey: Rząd USA wsadza swój nos obecnie wszędzie. Są to wszystko kretyńskie i szkodliwe awanturnictwa. Po pierwsze, żadne z tych państw nie jest prawdziwym państwem; są to wszystko sztuczne konstrukty, arbitralnie nakreślone w sztabowniach Europy. Ich granice lądowe nie mają nic wspólnego z plemiennymi, etnicznymi, religijnymi czy językowymi różnicami pomiędzy ludami je zamieszkującymi. Z tego powodu na zawsze pozostaną niestabilne. Tyczy się to prawie wszystkich krajów Azji, Afryki, i wielu w Ameryce Południowej. Z tego samego powodu jest to prawdą i w Europie. Państwa narodowe są z definicji niestabilne. Rządy wszędzie - ale głównie w krajach rozwijających się - są zasadniczo organami rabunku. Kierowanie rządem to dotychczas najłatwiejszy sposób na wzbogacenie się, jak również na wymierzanie kary osobom lub grupom, których się nie lubi.
Nie ma żadnego sposobu na to, by USA rozwiązało problemy tych sztucznych państw tak długo, jak istnieją w swoich obecnych formach. Interweniując, tylko pogarszamy sytuację i tworzymy więcej wrogów dla siebie. Te ludy, tubylcy, nie lubią patrzeć na nastolatków z obcej kultury, rozbijających się po ich kraju, strzelających do wszystkiego i wyłamywujących drzwi w środku nocy. Kontrproduktywnie wywołujemy problemy w tych krajach, a nie rozwiązujemy je.
Dairy Bell: Wojna z Iranem jako kolejna pozycja menu?
Doug Casey: Biją w tarabany, czyż nie? Wygląda na to, że Romney jest jeszcze większym podżegaczem wojennym, niż Obama, niż Bush - w co trudno uwierzyć. Ale wojna jest witalna dla państwa. Kiedykolwiek państwo ma wewnętrzne problemy, klasa polityczna naturalnie skłania się do obwiniania za nie obcych. Iran wydaje się być ku temu najlepszym kandydatem. Z pewnością wojna z Iranem jest możliwa; i myślę, że będzie to absolutna katastrofa, ponieważ, w przeciwieństwie do zadupia w typie Iraku czy Afganistanu, Iran to wielki zwierz i możemy naprawdę się sparzyć. To jeden z powodów, dla których obstawiam notowania ropy naftowej, nawet powyżej 90$...
Daily Bell: A co z Rosją i Chinami?
Doug Casey: Co do Rosji, nie wydaje mi się, by kraj, który nie produkuje niczego, co chciałby świat, poza ropą, garstką minerałów, i bronią, miał zbyt dobrą przyszłość. Dodajmy do tego zapaść demograficzną, epidemię alkoholizmu, mnóstwo niespokojnych mniejszości etnicznych, fakt iż Putin pozostaje dyktatorem, i że większość kraju jest własnością setki oligarchów.
Chiny mają zupełnie inny problem. Przeciętny Chińczyk haruje ostro i oszczędza 20-30% swojego dochodu. Ale co robi z oszczędnościami? Albo umieszcza na rachunku bankowym, albo lokuje w nieruchomościach. Niestety, wyrosła bańka nieruchomości, zasilana pożyczkami bankowymi. Banki chińskie zostaną pogrzebane pod stosem złych pożyczek, dodatkowo tych udzielonych z powodów politycznych. Rząd chiński stosował własny program luzowania ilościowego, kreując biliony juanów, w większym stopniu, niż USA. Będą zmuszeni wykreować jeszcze więcej, by wesprzeć banki - inaczej pani Han nie będzie miała dostępu do swoich oszczędności życia. Ale nie uda im się odratować rynku nieruchomości. Nastąpi więc srogie odsianie i sporo ludzi stanie się niezadowolonych z powodu strat, jakie poniosą. Chiny mogą z łatwością się rozpaść, przynajmniej na pewien czas. Jakkolwiek, ten wiek i tak należy do Chin.
Clou z tymi krajami polega na tym, że rząd USA powinien je zostawić w spokoju. Zamknąłbym, z tego powodu, Departament Stanu. Ingerowanie w jakikolwiek sposób w jakimkolwiek kraju na świecie nie czyni niczego dobrego, a jedynie tworzy wrogów i przyczynia się do bankructwa USA. Stąd też wszelkie działanie USA w tych krajach nie przynosi korzyści. Stosunki międzynarodowe winny być domeną turystów i przedsiębiorców.
Daily Bell: Dlaczego USA staje się takie agresywne? Co jest tego przyczyną?
Doug Casey: Co jest tego przyczyną? To dobre pytanie. Moje przypuszczenie jest następujące - każdy rząd, gdy staje się coraz większy, w sposób naturalny przyciąga nieodpowiednich ludzi - ludzi, których interesuje tylko władza i chcących używać przemocy. Im więcej ich trafia do rządu, tym więcej wygryzają normalnych, przyzwoitych ludzi, którzy tam wcześniej pracowali. To jeden z powodów dlaczego wielkie państwa zawsze obumierają i upadają. Inna przyczyna agresywności to to, iż rządy lubią zwalać problemy, które same stworzyły, na obcokrajowców. Nie tylko mogą zrzucić winę z siebie, ale wojna również mobilizuje jedność narodu pod rządami jego przywódców. Otóż dlaczego to wojna staje się konsekwencją okresu złej koniunktury gospodarczej; klasycznym przykładem jest II Wojna Światowa, jako wynikowa Wielkiego Kryzysu. Być może również, jak zauważa Christopher Hedges, wojna jest siłą, która daje sens życiu - jakkolwiek zdeprawowanie by to nie zabrzmiało.
Obawiam się, że nie można nic zrobić, by odwrócić tendencję do kolejnej wojny. Najlepszym wyjściem jest ulokowanie się jak najdalej od głównych uczestników. A USA będą na pewno głównym uczestnikiem...
Daily Bell: Ostanio Pana o to pytaliśmy: Czy nowa niezależna komisja do zbadania okoliczności ataku 11 września powinna zostać ustanowiona, by raz na zawsze wyjaśnić, co się naprawdę wydarzyło tego dnia?
Doug Casey: Oczywiście, że powinna. Mamy tu do czynienia z jedną z największych scen zbrodni, być może największą, w historii Ameryki, a mimo to budynki zrównano z ziemią buldożerami w przeciągu tygodnia, jak tylko ugaszono pożary. W ten sposób nie traktuje się miejsca zbrodni. Miejsce najzwyklejszego morderstwa bywa odgrodzone na lata. Istnieje masa pytań, które nie doczekały się odpowiedzi. Na ten przykład, co przydarzyło się World Trade Center 7? Ten budynek zawalił się w wyniku kontrolowanego wyburzenia ok. 6 godzin po zawaleniu się wież 1 i 2. Jeśli zamierza się zniszczyć budynek, trzeba przeznaczyć na to kilka tygodni na założenie ładunków, przegląd struktury itd.; nigdy nie podano wyjaśnienia odnośnie dlaczego budynek nr 7 zawalił się jak stał. Z własnych badań wiem, że nigdy nie zdarzył się przypadek, by wieżowiec zawalił się z powodu ognia, zwłaszcza na wyższych piętrach.
Ta cała sprawa jest bardzo dziwna od samego początku do końca, i prawidłowe śledztwo powinno zostać przeprowadzone. Jest ok. setka elementów, które nie układają się w sensowną całość. Ale znowuż - jest tyle elementów w samym rządzie USA, które nie mają sensu, przynajmniej od momentu zabójstwa Kennedy'ego, w przypadku dziwnej śmierci Vince'a Fostera podczas rządów Clintona. Było ok. 50 spraw, wywoływały u mnie myśl, iż nie przytrafiły się tak, jak zostały opisane w mediach. Zniszczenie Murrah Building w Oklahoma City to jedna z nich; jest dosłownie niemożliwe, by amatorski materiał wybuchowy, nawóz z azotanu amonu w tym przypadku, mógł zniszczyć filary ze zbrojonego betonu w tej budowli, zwłaszcza z miejsca, gdzie stała furgonetka z ładunkiem.
Nie zadaję tych pytań jako zwolennik teorii spisków. Wręcz przeciwnie. Mimo, iż Adam Smith miał rację, mówiąc, iż każdy z każdym ciągle spiskuje, każdy kto próbował namówić kilku znajomych, by zgodzili się na jedną rzecz typu na jaki film iść do kina, wie, jakie to trudne. Zwyczajnie preferuję rozsądne, realistyczne wytłumaczenia, które można uzyskać wyłącznie w wyniku skrupulatnego, niezależnego śledztwa. Koncepcja, by rząd wyjaśniał swoje własne postępowanie, jest niedorzeczna.
Daily Bell: Proszę opowiedzieć o Hard Assets Alliance, w którą Pan jest zaangażowany.
Doug Casey: To, co staramy się osiągnąć z HAA, to ułatwienie ludziom z całego świata posiadania złota, a zwłaszcza specyficznej, określonej ilości złota, w konkretnej lokalizacji, w kilku miejscach na świecie. Jestem również udziałowcem w goldmoney.com i wielkim zwolennikiem jego wspaniałego programu, ale świat potrzebuje więcej alternatywnych rozwiązań. Hard Assets Alliance to doskonałe uzupełnienie tego, co robi goldmoney.com. Uważam, iż każdy powinien mieć u nas konto. Pierwszego tygodnia od otwarcia, założyliśmy ich 1500; ludzie są naprawdę zainteresowani.
Daily Bell: To jaka przyszłość kroi się dla złota i srebra?
Doug Casey: Ważne, by pamiętać, iż na samym początku tego byczego rynku, w 2001 r., kurs złota wynosił 350$ za uncję, a srebra - nieco ponad 4$. Ale w realnych wartościach, oba metale - zwłaszcza srebro - były tak naprawdę tańsze niż w 1971, zanim Nixon zdewaluował walutę. Teraz, przy kursie odpowiednio 1600$ i 28$, metale nie mają już cen rodem z wyprzedaży. Ale w tym samym czasie, nie ma powodu przypuszczać, że nie osiągną wyższych kursów - nie tylko nominalnie, ale i realnie.
Nie polecam, by ludzie kupowali je w celach spekulacyjnych. Powinni je kupować, ponieważ jest to jedyny rodzaj aktywów, który nie jest w tym samym czasie zobowiązaniem kogoś innego. Nie powinno się ich kupować, mając na celu zyski kapitałowe - ale by zachować kapitał, majątek który się ma. Należy je kupować w celu bezpieczeństwa finansowego, a nie zysków kapitałowych. Osobiście nadal kupuję złoto. Zaprzestałem kupować srebro, ponieważ nawet po kursie 28$ za uncję potrzeba dużych jego ilości, by było warte poważne pieniądze; naprawdę srebro bywa kłopotliwe w magazynowaniu. Z drugiej strony, nie grozi mu stanie się politycznym "gorącym ziemniakiem" (kłopotliwym aktywem z powodów politycznych) - jak grozi to złotu... ale nadal kupuję złoto.
Daily Bell: A co z przemysłem wydobywczym? Odkrywcy kontra producenci... W którym miejscu cyklu koniunkturalnego znajdujemy się?
Doug Casey: Rzeczą, o której musimy pamiętać w przemyśle wydobywczym jest to, iż jest to właściwie mało atrakcyjny biznes, z każdego z grubsza punktu widzenia. Wymagane są gigantyczne nakłady kapitałowe, często miliardy dolarów na początek, by zbudować kopalnię - i to po tym, jak już wyda się setki milionów na zlokalizowanie złoża. Nawet wówczas nie ma gwarancji, że kopalnia będzie przynosić zyski. A nawet jeśli będzie, nie da się jej przenieść, i stanowi łatwy cel dla urzędów podatkowych, regulacji, natarczywości organizacji pozarządowych i jeszcze gorszych rzeczy. To dlatego Warren Buffet i jego mentor, Benjamin Graham, nigdy nie inwestowali w kopalnie. Istnieje zbyt duże ryzyko w cenach surowców, i za duże ryzyko polityczne.
Co więcej, większość niskowiszących owoców świata kopalin została już zerwana. Prawie wszystkie bogate złoża w stabilnych, łatwo dostępnych miejscach zostały wyeksploatowane. Więc w tym momencie wszystko, co pozostało to złoża ubogie w niestabilnych i niedostępnych miejscach, bez infrastruktury. To fatalne przedsięwzięcie.
Po tym, co powiedziałem, górnictwo jest cyklicznie fantastycznym miejscem do spekulacji. W górnictwie, jak we wszystkim zresztą, kupię cokolwiek jeśli cena jest odpowiednia, i w tym momencie akcje spółek wydobywczych wszelkiego autoramentu, zarówno producenci jak i odkrywcy, są tak mocno zbite, że stanowią doskonałą okazję do spekulacji. Rządy na całym świecie kreują tryliony nowych jednostek waluty; to gwarantuje wystąpienie nowych baniek, nowych szaleństw spekulacyjnych. Jest to idealne z punktu widzenia spekulanta. Jestem przekonany, że jedna z baniek wystąpi w metalach szlachetnych, a super-bańka - w akcjach spółek wydobywczych. To fatalne przedsięwzięcia, ale bywają najlepsze do spekulacji. Gdzie jeszcze można znaleźć cyklicznie występujące okazje na akcjach, dające wzrost 10:1, 100:1, i więcej, w kilka lat? Ceny są teraz tak niskie, że jest to właściwy moment na skupywanie ich. Obecnie stanowią niskie ryzyko - i, jak większość ludzi tego nie rozumie, dobra spekulacja to małoryzykowna spekulacja.
Mój sposób to zasadniczo zakumulowanie dobrej jakości akcji w spółkach, które przetrwają; to bardzo ważne, ponieważ w długim okresie większość wydobywców nie jest w stanie przetrwać. Dlatego też wypracowaliśmy nasze podejście "8 P", by wybrać odpowiednie akcje. Jest ich tysiące, i nie chcemy przegapić okazji, ani zrobić większych błędów. Podkreślę to jeszcze raz: osiągnęliśmy, bądź osiągamy najniższe notowania. Czas załadować ciężarówkę.
Dairy Bell: Czy istnieją potężne rodziny bankierów centralnych, chcące zapanować nad światem? Czy internet je spowalnia? Czy zamierzają przejąć internet?
Doug Casey: Internet jest absolutnie najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła się ludzkości od momentu powstania prasy drukarskiej Gutenberga. Stanowi jedną z głównych sił liberalizacji jednostki i zapewnienia indywidualnej wolności, jakie zna historia. To dobre wieści. Z drugiej strony, oto dlaczego rządy i siły ciemności chcą zasadniczo ograniczyć internet. Nie znam tożsamości tych ludzi. Jak mówiłem, nie zajmuję się teoriami spisku żadnego rodzaju, ale myślę, że to oczywiste, iż ludzie nienawidzący wolności chcieliby zniszczyć dostępność internetu.
Daily Bell: Nadal jest Pan fanem Ameryki Południowej, nawet po paru przejęciach w Argentynie?
Doug Casey: Cóż, rząd argentyński to jeden z najbardziej ekonomicznie niedouczonych i politycznie destruktywnych rządów na świecie. Ale to nie jest nic nowego w Argentynie, i ma miejsce przez większość okresu od czasu Perona, czyli ostatnich 60 lat. Dobre wieści to takie, że rządy przychodzą i odchodzą.
Miłą rzeczą w Argentynie jest to, że rządzący są głównie zainteresowani napychaniem sobie kabzy; nie obchodzą ich cudzoziemcy, którzy mogą wziąść i wyjechać w każdej chwili. Nie jest to obecnie dobre miejsce na posiadanie kopalni, szybu naftowego, czy firmy. Ale pozostaje świetnym miejscem do życia. Tytuły własności są święte, nawet bardziej niż w USA czy Europie. Nadal jest tak dużo plusów przebywania w Argentynie, że przeważają nad minusami związanymi z obecnym rządem, a rząd ten będzie historią za 3 lata. Nie przeszkadzają nam; jest parę niedogodności, ale tak jest wszędzie, niestety.
Przez to, co teraz robią z walutą, Argentyna stała się jednym z najtańszych, jeśli nie najtańszym, miejscem na Ziemi, ponieważ oficjalny kurs wymiany między peso a dolarem wynosi 4,5:1. Na czarnym rynku, jednakże, kupuje się peso po kursie 7:1, co oznacza, że koszty życia spadły w Argentynie. Uwielbiam przebywać tam. Nasz projekt to bez wątpienia najlepsze osiedle wypoczynkowe na świecie, po każdej cenie, gdziekolwiek. Lubię moich sąsiadów.
Wie Pan, nie ma obecnie miejsca na świecie, gdzie rząd nie byłby problemem; po prostu nie ma. Nie wiem jak Pan, natomiast ja doszedłem do tego, iż należy zdywersyfikować się politycznie. Największe ryzyko dziś jest polityczne. Wiem, że Argentyna nie jest ideałem, ale to wspaniałe miejsce do życia. Wybrałem je w procesie eliminacji z ponad 175 krajów, w których byłem. Polecam pańskim czytelnikom odwiedzić naszą stronę, lec.com.ar. Albo jeszcze lepiej, proszę nas odwiedzić na naszym kolejnym wydarzeniu tam wczesnym listopadem.
Daily Bell: Jakieś przemyślenia na sam koniec?
Doug Casey: Pracuję obecnie z kilkoma rządami na całym świecie, może Pan wierzyć lub nie, by spróbować ustanowić oficjalnie oparte na złocie waluty i system bankowy ze 100% rezerwą pokrycia w złocie. Udaje mi się osiągnąć bardzo interesujące rezultaty. Jest to moim hobby od 30 lat, i nie zaprzestałem tej działalności.
Daily Bell: Dziękuję Panu za rozmowę, Doug.
Doug Casey: Było mi bardzo miło. Trzymajcie się.
środa, 29 sierpnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo ciekawy wywiad. Dzięki!
OdpowiedzUsuńRównież tak uważam :)
Usuńhttp://e-pit37.net/