I istotnie. Nie było w historii bardziej oddanego bojownika o prawdę, logikę, właściwą metodę w ekonomii - i jednocześnie stojącego na straży ideałów cywilizacji zachodniej: wolności i własności prywatnej. "Jeśli historia mogłaby nas czegokolwiek nauczyć, to niewątpliwie tego, że żaden naród nie stworzył wyższej cywilizacji bez poszanowania prawa do posiadania własności prywatnej." - jak brzmi jego słynna wypowiedź, lub podobna, choć bardziej dosadna - "Albo prywatna własność środków produkcji, albo głód i nędza dla wszystkich.".
Mises urodził się we Lwowie, w Galicji, w 1881 r., w rodzinie niemieckich żydów, ale otaczała go polska lwowska elita intelektualna, i takim też klimatem przesiąknął za młodu, podobnie jak jego późniejszy mentor i twórca szkoły austriackiej, Carl Menger z Nowego Sącza. Klimat tolerancji, otwartości i charakterystycznej polskiej iskry w myśleniu odcisnął swoje piętno na młodym Misesie, i podobnie jak cywilna odwaga i nieustępliwość w głoszeniu prawdy, to polskie cnoty rycerskie, które Mises pielęgnował aż do śmierci. Nie zapominajmy o tym.
W Polsce mamy Instytut imienia Ludwiga von Misesa, założony 10 lat temu i popularyzujący myśl swego patrona i innych przedstawicieli szkoły austriackiej w ekonomii. Sztandarowym przedsięwzięciem Instytutu było przetłumaczenie i wydanie opus vitae Misesa, czyli traktatu Ludzkie Działanie: Traktat o Ekonomii,
kompletnego wyłożenia dopracowanej przez 40 lat pracy naukowej teorii ekonomicznej szkoły austriackiej. Jak tylko dowiedziałem się w 2006 r., że Instytut Misesa rozpoczyna projekt wydawniczy tego dzieła, natychmiast wsparłem go subskrypcją i posiadam unikalny egzemplarz z imiennymi podziękowaniami. Jest to ikona myśli ekonomicznej, dzieło totalne. Ale też ciężkie dla laika, gdyż Mises, przedstawiciel XIX-wiecznej europejskiej elity intelektualnej, pisał "Ludzkie działanie" z założeniem, że czytelnik będzie osobą wykształconą na podobnym, jak on, poziomie. Stąd też nie polecam brać się za ten traktat w pierwszej kolejności, by poznać Misesa, jego myśl i szkołę austriacką w ekonomii.
Znacznie lepiej na początek sięgnąć po jego bardziej publicystyczne książki.
"Liberalizm w tradycji klasycznej" to bardzo przystępne i ciekawe wyłożenie idei klasycznego liberalizmu, pokazanie, że wolna gospodarka i wolne społeczeństwo, wolne od państwowej interwencji i zamordyzmu, są niezbędnymi elementami rozwoju i postępu: tak gospodarczego, jak i kulturowego i cywilizacyjnego. W sposób bardzo błyskotliwy Mises obala mity i uprzedzenia
antykapitalistyczne, które różnej maści pseudomyśliciele rzucali przeciwko liberałom i filozofom od czasów antycznych. Pokazuje, że wszelkie formy interwencjonizmu i systemy polityczne oparte na przemocy, a więc komunizm, socjalizm i faszyzm, zamiast pomóc społeczeństwu i gospodarce - niszczą je, wbrew intencjom swoich zwolenników. Jest to bardzo ważna pozycja w bibliografii Misesa.
Wątek błędnego koła interwencjonizmu państwowego Mises kontynuuje w książce "Interwencjonizm". Wskazuje na ważną rolę, jaką spełnia kalkulacja ekonomiczna w gospodarce rynkowej, jak rynek koordynuje działania prywatnych podmiotów - uczestników rynku, i jak siłowa ingerencja urzędników w rynek i we własność prywatną zakłóca tą koordynację. Krytykuje takie pomysły polityków, jak kontrola cen, ceny maksymalne, płace minimalne, podatki, oraz inne doraźne regulacje rządowe, które wywołują zniekształcenia, wymagające kolejnych regulacji, itd., aż nastąpi całkowita regulacja życia gospodarczego i system gospodarczy zmieni się w socjalizm typu nazistowskiego. Albo socjalizm, albo kapitalizm - nie ma trzeciej drogi, tak brzmi wniosek z ekonomicznej analizy polityki interwencjonizmu.
W książce "Planowany chaos" Mises porusza się nadal w tematyce niestabilności ekonomicznej interwencjonizmu państwa w gospodarkę, i pokazuje, jak socjalizm - czy to w postaci sowieckiej, czy nazistowskiej, nie jest w stanie być wydajnym systemem gospodarczym, ponieważ zakłócona jest w nim kalkulacja ekonomiczna. Planowanie gospodarcze przez różnej maści ciała typu Gosplan skutkuje właśnie CHAOSEM, ponieważ centralni planiści nie dysponują wystarczającymi danymi, by koordynować działania gospodarcze w całym kraju, w każdej fabryce i zakładzie, a brak rynku dóbr kapitałowych z powodu zniesienia własności prywatnej uniemożliwia wycenę tego niezbędnego elementu gospodarki, a więc i alokowanie kapitału do zastosowań najpilniej pożądanych przez konsumentów.
Dlaczego Mises był w stanie na to wpaść i dostrzec daremność socjalizmu, a inni ówcześni ekonomiści albo nie dostrzegali błędu logicznego, jakim jest socjalizm - albo, jak nasz rodak Oskar Lange, uważali, że jest możliwy, bo centralni planiści są w stanie symulować rynek?
Oskar Lange, arcynemezis Misesa |
Ponieważ był Austriakiem - przedstawicielem szkoły austriackiej w ekonomii, której głównym elementem w metodologii jest podejście subiektywistyczne i indywidualistyczne. To jednostki wyceniają, czego pożądają, i jak bardzo tego pożądają. Ich wartościowania nie mogą być odkryte ani zsumowane przez żadnego zewnętrznego obserwatora, czy właśnie centralnego planistę. Jedynie rynek, system cenowy, jest w stanie przełożyć osobiste, subiektywne wartościowania na postać liczbową za pomocą pieniądza, gdy ludzie chcą wymienić posiadane przez siebie dobra na te pożądane. Pieniądz stanowi narzędzie pomiaru w postaci konkretnych cen dóbr. Wyeliminowanie przez siłową ingerencję państwa któregoś z tych elementów - rynku, pieniądza, własności - uniemożliwia zobiektywizowanie się indywidualnych wartościowań każdego z nas, i wówczas nikt nie jest w stanie powiedzieć, jaki jest faktyczny popyt na jakieś dobro, ani jaka jego podaż. Znika cały obszar informacji gospodarczej. Jak w takich warunkach można cokolwiek "planować"? Nie da się. Centralny planista funkcjonuje w totalnej ciemni informacyjnej. W takiej samej ciemni funkcjonuje każdy urzędnik, próbujący zawiadywać instytucją publicznej służby zdrowia czy edukacji; albo bankiem centralnym, próbującym zgadnąć optymalną cenę kredytu. Daremność biurokratycznego zarządzania Mises wyłuszcza w książce "Biurokracja". Pokazuje, jak bez rachunku zysków i strat nie da się efektywnie kierować żadnym przedsiębiorstwem, i jak instytucje publiczne muszą siłą rzeczy, jako nierynkowe, obrastać biurokracją, korumpować się, stawać się niewydolne - gdyż nie mają żadnych narzędzi weryfikacji swoich działań, którymi dysponuje każdy przedsiębiorca na rynku, zmuszony do służenia konsumentom przez groźbę strat i bankructwa.
Ekonomiści spoza szkoły austriackiej, zwłaszcza ze świata anglo-amerykańskiego, kompletnie nie rozumieli i nadal nie rozumieją subiektywizmu metodologicznego, mimo, iż synteza neoklasyczna zawiera teoretycznie wkład austriacki w tym zakresie. Nadal łudzą się, że można jeśli nie planować centralnie, to przynajmniej wydajnie zarządzać w ramach gospodarki rynkowej państwowymi instytucjami, niepoddanymi dyscyplinie wolnego rynku. Że można optymalnie sterować podażą pieniądza i wpływać na zagregowany popyt. Cóż za arogancja. Mises przestrzegał przed takim hubris, ale rządowi ekonomiści, wychowani na kulcie państwa i apologii państwowego planizmu, nie mają ani krzty pokory. Bo po co? Posady czekają.
Nie zamierzam tutaj przedstawiać całego życiorysu i dorobku genialnego polskiego Austriaka. Zachęcam do odwiedzania witryny Instytutu Misesa i regularnego wpłacania skromnych datków na jego działalność, a być może wkrótce ruszy tłumaczenie i wydanie biografii Misesa, pióra Jorga Hulsmanna "Mises: Ostatni Rycerz Liberalizmu", 1000-stronicowy przewodnik po życiu i twórczości Mistrza, jednocześnie będący kopalnią wiedzy na temat austriackiej szkoły ekonomii.
Nie pozwólmy jednakże, by Ludwig von Mises pozostał ostatnim rycerzem liberalizmu i cywilizacji zachodniej. Sztandar intelektualnej batalii należy unieść, i nie poddawać się złu, ignorancji i ciemnocie - lecz tym odważniej się im przeciwstawić!