Wolny rynek nie załatwi wszystkiego. Nikomu nie będzie opłacało się wybudować nowych kolei, bo na zwrot inwestycji przyszedłby dopiero po kilkudziesięciu latach. Kiedy w Brazylii miażdząca część ludzi mieszkała na wybrzeżu, a reszta kraju była gospodarczo na niskim poziomie Państwo musiało podjąć decyzję o wybudowaniu w głei nowej stolicy kraju, aby tan obszar i dojazd do niego zaktywizować. Wolny rynek by tego nie załatwił.
prawie zaplułem monitor, gdy to czytałem. 14-letni gówniarz nie byłby w stanie napisać takiego kretynizmu przy zdrowych zmysłach. Ad rem. Owszem, nikomu nie będzie się opłacało wybudować nowych kolei, jeśli okres zwrotu inwestycji wynosi kilkadziesiąt lat, a stopa procentowa jest wysoka - opłaca się wówczas wykorzystywać kapitał w inwestycjach zwracających się znacznie wcześniej. Oznacza to, że społeczeństwo DOBROWOLNIE preferuje konsumować więcej teraz, i wybiera inwestycje bardziej pilne, o mniejszej liczbie etapów. Dopiero, gdy zaoszczędzi więcej, powstanie więcej kapitału i stopa procentowa spadnie do 3-4%, opłacalne stanie się inwestować w dłuższe procesy produkcji, np. w koleje, a potem choćby w hi-tech (gdzie same badania zajmują kilka lat). Tylko ignorant ekonomiczny, nierozumiejący teorii kapitału, może naiwnie sądzić, iż niedostatek kapitału i niechęć społeczeństwa do konsumowania mniej można "przeskoczyć" przez siłową interwencję państwa. W imię czego? Prestiżu ludzi u władzy, bo mają koleje, którymi można się pochwalić przed zagranicznymi dyplomatami? Tak właśnie się to odbywa w Chinach, gdzie zbudowano z nakładów państwa (czyli chińskich podatników) kolejkę na poduszce magnetycznej, którą jeżdżą tylko członkowie oligarchii, ponieważ żaden prywatny inwestor nie byłby skłonny wtopić takiej ilości kapitału w budowę tego "cudu techniki" w żadnym zachodnim państwie. W Chinach, gdzie nie istnieją prawa własności, można poza tym łatwo wywłaszczyć miliony wieśniaków pod budowę tego typu pomników próżności władzy. Tylko, że nie służy to tak naprawdę niczemu, konsumuje oszczędności obywateli, sztucznie zaniżając ich stopę życiową, i spowalniając wszelkie naturalne procesy wzrostu gospodarki. Ograniczeń kapitałowych się NIE PRZESKOCZY nakazem władzy. W przypadku Brazylii i rzekomej "aktywizacji" centralnych regionów kraju, mamy do czynienia z tym samym. Zamiast cierpliwie czekać na wzrost podaży realnych oszczędności obywateli poprzez liberalizację gospodarki i obniżanie obciążeń fiskalnych, jak również znosząc wszelkie bariery dla inwestycji zagranicznych, upośledzony umysłowo rząd chciał "przeskoczyć" naturalne procesy, i wymusić sztuczne 'inwestycje', mając na celu chwytny slogan "aktywizacji" regionu. Oczywiście rezultat był i nadal jest porażką, a koszty utraconych możliwości - przeogromne. Zresztą podobnie "udane" próby gwałcenia praw ekonomii mają miejsce w Państwie Środka, choćby zbudowanie od podstaw nowego miasta na 300 000 mieszkańców przy granicy z Mongolią, gdzie nie mieszka nikt - oczywiście do czasu, aż przymusowo przesiedlą kilkaset wsi. Nazywanie racjonalnych argumentów ekonomicznych "fanatyzmem wolnego rynku" jest oznaką subhumanizmu, a jak wiadomo, z podludźmi nie wchodzi się w negocjacje, nie zawiera kompromisów - tylko bezlitośnie wiesza, gdy nadchodzi Dzień Sznura.
Interesująca jest historia Krzysztofa Sz. Pamiętam go jeszcze, jako modalnego libertarianina, nieźle oczytanego w standardowej literaturze (Mises, Hayek, Rothbard), o otwartym umyśle i zdroworozsądkowych poglądach bez uprzedzeń. Jedyne, co mogło wywoływać niepokój wśród osób natrafiających na Krzysztofa w internecie, były jego narkoopowieści. Krzyś eksperymentował właściwie ze wszystkim, co dało się zdobyć na czarnym rynku i bujnie opisywał doznania po zażyciu. Cóż, dla mnie to było obojętne, w końcu każdy ma prawo dążyć do własnego szczęścia, i państwo nie może mu w tym przeszkadzać. Pod wpływem, czy nie - razem oraliśmy wszelkiej maści etatystów, socjalistów, faszystów, lewaków i demokratów, stosując typowy arsenał w rzeczowej libertariańskiej batalii - czyli austriacką szkołę w ekonomii i prawonaturalizm. Wydawało się, że takie pojęcia, jak wolny rynek, kapitalizm, libertarianizm, czy nawet konserwatywny-liberalizm, rozumiemy identycznie i utożsamiamy się z nimi. Krzysztof nawet był współzałożycielem toruńskiego Stowarzyszenia Młodzi Libertarianie, co się ceni, pomimo braku wyraźnych sukcesów tejże organizacji w trakcie jej działalności. Mój kontakt z narkotykowym Krzysiem (jak i z narkotykami) jednakże w pewnym momencie osłabł. Krzysztof zaczął pracować w firmie ojca, i ostatnie, co zapamiętałem, było "Jedyną nadzieją jest agoryzm...". Cóż, dobre i to, pomyślałem, i zająłem się własnymi sprawami. Jakież było moje zdziwienie, gdy po kilku latach doniesiono mi, iż radykalny anarchokapitalista Krzysztof Sz. deklaruje się teraz mianem anarchokomunisty, "społecznego anarchisty", radykalnego lewicowca i antykapitalisty! Czytając jego przesiąknięte marksistowskim polilogizmem komentarze na portalu liberalis.pl, wprost nie mogłem uwierzyć, iż to się dzieje naprawdę! Prawdziwy dyskordianizm! Co więcej, Krzyś, jak na prawdziwego lewicowca przystało, faktycznie uwierzył w spisek Wielkiej Hordy Skrajnie Prawicowej Patologii, która czyha, by tylko zniewolić ludzkość w kleszczach libertariańskiego-faszystowskiego terroru. O tak, skrajna prawica (zło, jak wiadomo) to sojusz libertarian, kapitalistów, etatystów, nazistów i Korwina przeciwko ludziom pracy, nikczemnie alienowanym od produktu swej pracy, i wyzyskiwanym psychicznie przez kapitał. Nawet jeśli ludzie pracy zarabiają więcej, niż występni kapitaliści, to i tak są wyzyskiwani - co do tego Krzysztof nie ma wątpliwości. Jedynym rozwiązaniem jest: a) formowanie sportowych bojówek antyfaszystowskich; b) kooperatywy. Ta pierwsza propozycja wynika rzecz jasna z aksjomatu nieagresji, opacznie rozumianego przez radykalnie anarchokomunistycznych ex-libertarian, jako przyzwolenie na bicie smutnych, ubranych na czarno chłopaczków, lubiących sobie pomaszerować czasem przy dyskotekowych rytmach zespołu Von Krasnal. Wielkie zagrożenie, jakie rzekomo niesie wolność zgromadzeń i manifestacji jednostronnie klasyfikowanych jako "faszystowskie", musi zostać zażegnane inicjacją agresji przez bojówki walczących z faszyzmem "sportowców". Oczywiście, wg logiki Krzysztofa et consortes, faszyzm = kapitalizm = libertarianizm, więc konsekwentnie kolejnym krokiem będzie napadanie na ulicach na panów podejrzewanych o sprzyjanie bożkom kapitału, bądź na młodych działaczy UPR (starsi noszą broń palną, więc lepiej nie ryzykować). Przecież w końcu faszyzm - no pasaran. Wymarzonym światem dla tych idealistów, którzy onegdaj wierzyli w wolność jednostki i własność prywatną, jest rzecz jasna świat tychże cech pozbawiony. Słowo-klucz: KOOPERATYWA. Po polsku - spółdzielnia. W jaki sposób ta skompromitowana w PRLu forma własności staje się lekiem na całe zło kapitalistycznego świata wyzysku w umysłach "społecznych anarchistów"? Cóż, każdy, kto czytał Kevina Carsona wie, że ekonomista z niego żaden, i teorii austriackiej, pomimo wycierania nią sobie gęby, nie zrozumiał ani na jotę. W przypadku teoretyków kooperacjonizmu, jest jeszcze gorzej. Nie znają oni najwyraźniej pojęć "podział pracy", "przewaga komparatywna", "specjalizacja" czy "zdyskontowany krańcowy produkt pracy". W kooperacjonistycznej utopii każdy pracownik (vulgo: prol) jest jednocześnie kowłaścicielem, kokapitalistą i komenadżerem, kozarządzającym kofirmą, pardon, kooperatywą. Oczywiście wszelkie decyzje odnośnie zarządzania są podejmowane w sposób jedynie słuszny, niepodlegający debacie i w ogóle tylko podły człowiek może kwestionować wkład Lecha Wał...TO ZNACZY, w sposób demokratyczny. Równość, równość ponad wszystko. Ok, jak tam sobie chcecie. Niestety, problemem polilogicznych marksistów, do jakich niewątpliwie należą anarchokomunistyczni zwolennicy kooperatyw, jest to, iż nie zostawią nas w spokoju, zamykając się w spółdzielni. Nie - oni chcą ZMUSIĆ całą gospodarkę do funkcjonowania w oparciu o kooperatywy, oczywiście wyłącznie na ich własnych zasadach. Bo inaczej to będzie wyzysk, rabowanie wartości dodatkowej, alienacja i faszyzm. Dlatego też, obawiam się, Krzysztof na czele bojówki "sportowców" będzie pilnował, jak to w latach 30. w Hiszpanii gdzie ruch anarchistycznych kooperatyw osiągnął apogeum, by ludzie przypadkiem nie posiadali a to własnych pieniędzy (służą do wyzysku), a to środków produkcji (służą alienacji), tylko wszyscy jak jeden mąż kooperowali w przydzielonych im kooperatywach. Ot tak, w magiczny sposób. Narzucanie innym swoich poglądów siłą można od biedy nazwać właśnie faszyzmem, i to zjawisko jaskrawo zachodzi przy próbie dyskusji z takim antykapitalistą, przerażonym praktyką pracy najemnej, prywatnej własności kapitału i inwestycji w akcje spółek. Nie dociera do niego, że w warunkach wolnorynkowych spółka akcyjna jest właśnie kooperatywą - tyle, że opartą o najbardziej optymalne i efektywne wykorzystanie czynników produkcji: różnorodnych ludzkich talentów i heterogenicznego kapitału. Większość ludzi nie ma predyspozycji, ani nie myśli nawet o interesowaniu się i angażowaniu w zarządzanie procesem produkcyjnym - woli używać swoich oczywistych talentów, zatrudnionych przez menadżerów w sposób najbardziej optymalny, uzyskując za to wynagrodzenie zwane płacą. Z kolei ci, którzy mają ambicje zarządzać i są w stanie zweryfikować swoje umiejętności na rynku, nie są w żaden magiczny sposób powstrzymywani przed wykorzystaniem swojego talentu w tym aspekcie przez sprzymierzone siły lichwy i kapitału - a raczej przez aparat państwowej represji, regulujący działalność gospodarczą i paraliżujący ją. Spółka akcyjna również pozwala na "głos ludu" - walne zgromadzenia akcjonariuszy przecież opierają się o głosowanie, tyle że waga głosu każdego współwłaściciela zależy od kwoty zainwestowanego kapitału (ilości posiadanych akcji), i nikt nie ma z definicji po równo. Nie ma darmowych głosów! To chyba najbardziej boli tych lewaków od kooperatyw. Fiksacja na punkcie równości i "demokracji" nie pozwala im zrozumieć, iż to wolny rynek ze spółkami akcyjnymi, jak i firmami z jednym właścicielem, firmami rodzinnymi, firmami partnerskimi, a nawet spółdzielniami, jest najbardziej demokratycznym systemem, a że rzeczone spółdzielnie przegrywają konkurencję nie wynika ze spisku światowego kapitału, tylko z wrodzonej nieefektywności tej formy własności w SŁUŻENIU KONSUMENTOM. Niestety, ten element układanki zwanej gospodarką - zaspokajanie potrzeb konsumentów - to sól w oczy idealisty-"społecznego anarchisty". On po prostu nienawidzi bliźniego swego, który śmie coś od niego kupić! I do tego wybrzydza, że jakość słaba, a cena za wysoka, bo u pana Zenka za rogiem lepszy geszeft by zrobił. Widocznie pan Zenek angażuje się w wyzysk i jest w spisku z wielkim kapitałem, bo dostał niżej oprocentowany kredyt, i przez to wygryza uczciwie działającą kooperatywę, realizującą ideały kozarządzania, kowłasności, i wypłacającą godziwe kopensje bez wywoływania alienacji u kopracowników. Wracając do osoby Krzysztofa, myślę, że przedstawiłem w miarę uczciwie stan psychiki tego człowieka, jako przedstawiciela "społecznego anarchizmu" i kooperatyzmu. Urojenia, fobie, uprzedzenia wobec społeczeństwa burżuazyjnego i kapitalistycznej organizacji produkcji, oparte na marksistowskim dialektycznym profetyzmie (czyt. bełkocie) - to podstawa rozumowania, jakie obecnie reprezentuje ten były libertarianin. Te same uprzedzenia i nienawiść żywili niemieccy narodowi-socjaliści, żywią ją współcześni działacze ekologiczni, oraz członkowie organizacji nacjonalistycznych pokroju Falangi - których nasz Krzysztof tak nienawidzi, obawia się i chce neutralizować fizycznie, mimo, iż metafizycznie bliżej mu do smutnych chłopców w czarnych koszulach, niż do jakiegokolwiek innego towarzystwa. Antyfaszyzm, to po prostu faszyzm, tyle że anty. Czy przemiana z libertarianina w radykalnego lewaka, to skutek nadużywania przez Krzycha narkotyków? Trudno uwierzyć, iż uwiąd rozumu i rozwój paranoi antykapitalistycznej mógł nastąpić powodowany głębszą intelektualną refleksją. Sprawdza się także stara teoria, iż najbardziej idealistyczni radykałowie lewicowi wywodzą się z dobrych burżuazyjnych rodzin, by wspomnieć takie osobliwości, jak znany z "Młodzieży Kontra" Kacper Kutrzeba, czy pewien skrzypek-komunista z Warszawy. Ich idealizm najczęściej pada w starciu z rzeczywistością i pierwszym wytryskiem w ciele partnerki, ale gdy umysł jest przenicowany działaniem narkotyków, być może ta rzeczywistość z trudnością doń dociera. W każdym razie, w takim towarzystwie przyszło mi Krzysztofa umieścić, i powodem do dumy być to nie powinno.
spisał Po kryjomu sprzyjający skrajnie prawicowej patologii...
Konieczne jest wymienienie 10 słabych stron wolnego rynku, które całkowicie dyskwalifikują go jako pożądany system społeczno-gospodarczy:
1. Niewyobrażalny dobrobyt dla każdego - w warunkach wolnego rynku nawet najbardziej szeregowy robol i fizol zarabiają taką kasę, że mogą utrzymać niepracującą żonę i 6 dzieci na przyzwoitym poziomie. To oczywiście jest niedopuszczalne, gdyż skazuje kobiety na wyzysk jako kury domowe, a dzieci rozpuszcza w zgniłym materializmie.
2. Każdego stać na prywatną edukację - no to jest skandal, żeby nawet najbardziej szeregowy robol mógł swoje liczne potomstwo wysłać do porządnej prywatnej szkoły z klasami po 15 osób, zamiast do państwowej placówki edukacyjnej, gdzie panuje wychowanie w duchu solidaryzmu, a szacowni urzędnicy państwowi, zwani nauczycielami, wpajają dzieciom Prawa I Obowiązki Ucznia. Zresztą nie może być tak, że istnieją różne programy nauczania w każdej szkole inne. Dzieci wtedy wyrastają na idiotów.
3. Prywatna służba zdrowia - ten faszystowski wynalazek powoduje, że znikają kolejki. Nie może być tak, że nawet najbardziej szeregowy robol ma natychmiastowy dostęp do lekarza czy chirurga. Kolejki na zabieg dyscyplinują człowieka pracy, pokazują mu, że fenomen darmowej służby zdrowia polega na wyrzeczeniu i solidaryzowaniu się z innymi oczekującymi. Powszechnie dostępna prywatna medycyna na najwyższym poziomie niszczy delikatną sieć międzyludzkich relacji.
4. Zbyt duża różnorodność produktów - jest to prawdziwe przekleństwo. Nie może być tak, że nawet najbardziej szeregowy robol wchodząc do domu towarowego może przebierać w setkach, tysiącach, milionach wytworów, od których rozpustnie uginają się sklepowe półki. Taka ilość asortymentu jedynie alienuje kupującego od owoców swej pracy, wprowadza zamęt w jego głowie i pozbawia szacunku dla ciężkiej harówki braci robotników.
5. Nierówności społeczne - no nie może być tak, że nawet najbardziej szeregowy robol zarabia jedynie marny ułamek tego, co dostaje właściciel firmy, wyzyskujący swoich pracowników. Co z tego, że nawet najbardziej szeregowy robol żyje jak król, skoro jego wyzyskiwacz żyje jak 1000 królów i lata co roku na Teneryfę, tworząc tam miejsca pracy kolorowym dzikusom z potu i znoju rodzimego robotnika, którego wyzyskał. Każdy powinien zarabiać tyle samo, co najwyżej właściciel firmy mógłby dostać dodatkowy przydział ziemniaków na zimę.
6. Zbyt duża odpowiedzialność - na wolnym rynku ludzie są zbyt odpowiedzialni. Nie może być tak, że nawet najbardziej szeregowy robol odczuwa konsekwencje swoich czynów. Przecież każdy kiedyś sobie wypił za dużo, nie jest to powód żeby zwalniać takiego człowieka z pracy. Poza tym na wolnym rynku nie ma bezrobocia, i co taki człowiek wyrzucony z pracy pocznie? Musi natychmiast znaleźć nową pracę, a powinien mieć prawo do wypoczynku psychicznego i wizyty u psychologa po tak traumatycznym wydarzeniu, jak wyrzucenie za pijaństwo z pracy.
7. Zbyt duża wybredność - na wolnym rynku ludzie są zbyt wybredni. Nie może być tak, że nawet najbardziej szeregowy robol wybrzydza na warunki zatrudnienia, arogancko mówiąc biednemu pracodawcy, że dostał kilka ciekawszych ofert. Ma brać, co mu się daje! I niech się nie waży żądać podwyżki, przecież podwyżki to marnotrawstwo finansów firmy.
8. Zbyt duża innowacyjność - gospodarka wolnorynkowa pędzi zbyt szybko. Ciągle pojawiają się nowe wynalazki i zmieniają się procesy technologiczne. SKĄD TO SIĘ BIERZE TO NIE WIADOMO I PO CO, natomiast pewne jest, że tracą na tym robotnicy. Nie może być tak, że nawet najbardziej szeregowy robol zamiast łopaty mógł obsługiwać koparkę, przez co straci pracę jego 10 bardziej tęgich kolegów. Poza tym na co komu te wszystkie nowe gadżety? Ważne żeby ludzie mieli co jeść na zimę i czym się ogrzać. Do tego wystarczy produkować ziemniaki i drukować dużo papierowych pieniędzy.
9. Produkcja na zysk - tym samym kolejną wadą wolnego rynku jest produkcja na zysk, zamiast na potrzeby ludzi. Przecież kierowanie się samym zyskiem, to skrajny egoizm, występek i czczy materializm. Co z tego, że efektywnie prywatny przedsiębiorca wytwarza iPody, telewizory LCD, aparaturę dentystyczną czy biżuterię, skoro nawet najbardziej szeregowy robol tego wcale nie potrzebuje. Potrzeby ludzi! Potrzeby ludzi - czyli równość, godność i poczucie PRZYNALEŻNOŚCI. Tego nie dostarczy goniący za zyskiem materialista.
10. Dyskryminacja - wolny rynek to najbardziej okrutny system wyzysku i wykluczenia, jaki zaistniał. Gorszy nawet, niż system kastowy w rasistowskich Indiach. Nie może być tak, żeby lekarz odmawiał zabiegu osobie, która nie chce zapłacić. Nie może być tak, żeby wredny kamienicznik odmawiał mieszkania samotnej matce z dziećmi i 2 konkubentami. A przede wszystkim, tylko na wolnym rynku może zdarzyć się najgorszy występek - odmowa wstępu na mszę parze homoseksualnej! Oczywiście nawet najbardziej szeregowy robol nie powinien mieć prawa decydowania, czy pośle dziecko do faszystowskiej szkoły katolickiej, czy do postępowej szkoły artystycznej. O tym musi decydować interes społeczny.
Hardkorowi korwiniści oraz ekonomiści-amatorzy w rozmowach na temat podatków zawsze podkreślają, iż "ostatecznie wszystkie podatki płaci konsument", jakoby wszelkie nałożone przez państwo daniny ci podstępni i chciwi kapitaliści w magiczny sposób przerzucali na Bogu ducha winnego konsumenta. A ten, nieświadomy, bez zastanowienia, płaci te podatki zawarte w wyższych cenach dóbr i usług. Niestety, z punktu widzenia ekonomisty jest to kompletna bzdura. Jako, że rząd dobrodzieja Tuska już zapowiedział podniesienie stawek VAT, co natychmiast odbiło się echem w postaci wysypu artykułów nt. tego Ile drożej będziemy płacić w sklepach?, musimy skrobnąć parę słów o tak egzotycznych terminach jak krzywa popytu, elastyczność popytu, rentowność i suwerenność konsumenta. Otóż pierwsza rzecz - jeśli producentowi jest tak łatwo podnieść cenę towaru, że podnosi ją z automatu gdy wzrośnie podatek VAT - to dlaczego nie zrobił tego wcześniej? przecież mógłby zarobić większe pieniądze. Skoro konsument jest (w opinii korwinistów i ekonomistów-amatorów) tak głupi, że będzie kupował po wyższej cenie, płacąc ten "przerzucony na niego" podatek - to przecież równie dobrze może kupować po wyższej cenie, gdy wyższego podatku jeszcze nie było. ALE TAK SIĘ NIE STANIE. Ceny nie zależą od stawek podatków, ani od kosztów (jak chcieliby tego marksiści i inni wyznawcy laborystycznej teorii wartości). Ceny zależą od podaży i popytu. Konsument jest całkowicie suwerenny w swojej decyzji. Stąd też kupuje po takiej cenie, jaką uważa za słuszną i zgodną ze swoim wartościowaniem. Producent to wie, i tak ustala cenę swoich dóbr i usług, by zmaksymalizować przychód. Jeśli zażąda ceny wyższej, niż rynkowa - wielkość sprzedaży spadnie, pomniejszając przychód. Stąd też nie może manipulować sobie wysokością ceny, nie biorąc pod uwagę zachowania konsumentów! Stąd też VAT pozornie doliczany do ceny towaru sprzedawanego konsumentowi nie jest płacony przez tego ostatniego, lecz przez producenta, dla którego jest to podatek od dochodu! Po prostu, jeśli rynek ustala cenę na 2 zł (prosta, okrągła kwota, wygodna do uiszczenia przez klienta), to producent płaci od każdej sprzedanej jednostki dobra 44 gr. podatku - jest to jego dodatkowy koszt, poza kosztami wyprodukowania dobra. Teraz, jeśli VAT wzrośnie o 1 pkt. proc., nie oznacza to, że automatycznie producent będzie żądał 2 zł 2 gr ! Jeśli popyt na dane dobro jest wysoce elastyczny powyżej 2 zł, to podniesienie ceny spowoduje spadek sprzedaży do tego stopnia, że przychód będzie niższy niż poprzednio! A gdyby popyt nie był elastyczny, to producent już dawno zażądałby wyższej ceny, a nie czekał aż rząd podniesie podatek. Nowy VAT w kwocie 23% oznacza, że producent od kwoty 2 zł jaką otrzyma za dane dobro zapłaci już nie 44 gr a 46 gr podatku. Jego koszty wzrosną. Jeśli już były wysokie - taka podwyżka VATu może go zmusić do zamknięcia interesu. Nie zdoła przerzucić podwyżki na konsumenta w postaci wyższej ceny za towar! Przerzucalność w przód to wyjątkowo bzdurny mit. Wyższy podatek oznacza konieczność redukcji pozostałych kosztów - czyli głównie płac pracowników. "Przerzucalność" podatku idzie wstecz! Obciąża czynniki produkcji - pracę. Oznacza niższą siłę nabywczą, którą od tego momentu będą dysponować pracownicy. Do tego niektóre, krańcowe firmy, po podniesieniu VATu, zostaną zamknięte - zmniejszy się podaż dóbr i usług na rynku, a więc po pewnym czasie wzrosną ceny. Trudno to jednak nazwać "przerzuceniem VATu na konsumenta". Traci producent, traci pracownik. Konsument pozostaje suwerenny, obniża się natomiast jego standard życia w wyniku zmniejszenia się wolumenu całości produkcji w gospodarce po upadku firm, których nie było stać na płacenie wyższych stawek VAT.
Nie przeczytacie tego w żadnej gazecie, ani w żadnym serwisie finansowym czy o podatkach. Wiedza na ten temat wśród domorosłych "ekspertów", zarówno z głównego nurtu, jak i reprezentujących środowiska wolnorynkowe, jest mocno wątpliwa - opiera się na zupełnym niezrozumieniu procesu decyzyjnego konsumenta i kształtowaniu się cen. Rozpowszechnione jest przekonanie, że producent sobie ustala cenę "koszt i podatki plus", a konsument bezmyślnie płaci każdą stawkę, jaką podsunie mu wszechmocny wyzyskiwacz. A właśnie, że nie.
Bibliografia: - Murray N. Rothbard "Ekonomia wolnego rynku" - Ludwig von Mises "Ludzkie działanie"
Krótko. Przeciwko sensowności restytucji słowiańskich wierzeń przedchrześcijańskich przemawiają:
- niezwykle skąpe źródła i chybione próby ich interpretacji i interpolacji, jak np. zupełna porażka w postaci książki Artura Kowalika "Kosmologia dawnych Słowian" - radykalnie spekulatywny, nienaukowy charakter wszelkich tych prób - niemożliwość wczucia się w autentyczny charakter tych wierzeń przez współczesnych obywateli polskich (z których większość nie jest nawet potomkami Słowian biologicznie, a żaden nie jest potomkiem kulturowym) - a więc również oznacza to spekulatywny, czyli WYDUMANY charakter uczestnictwa w zrekonstruowanych "pogańskich obrzędach" - będących bardziej teatrem niż autentycznie duchowym przeżyciem - kalekie zaplecze ideologiczne (bajanie o "narodzie" i tego typu kolektywistycznych bzdurach), niebezpiecznie ocierające się o antyracjonalny i antycywilizacyjny bagaż skompromitowanych idei - pomijając filozofię kulturalizmu Stachniuka, współczesne ruchy pogańskie w Polsce są antypostępowe w sensie - wynoszą na piedestał "naturę" i akcentują służebny, podległy jej charakter ludzkiej egzystencji, a więc są sprzeczne z duchem kapitalizmu - pogaństwo logicznie prowadzi do narodowego-socjalizmu bądź komunizmu - sfery nadnaturalnej NIE MA, więc jak słyszę o potrzebie wiary w istnienie Peruna i duchów przodków, to wychodzę - najlepiej uczcić pamięć o przodkach, budując w Polsce kapitalizm i dobrobyt, a nie zostawiając chleb w lesie
There's nothing more irritating than a left-libertarian nihilist zealot, who is cynically trying to flak rational, realpolitik approach to expanding liberty. This is my Facebook fight against such a intellectual fraud, commenting on the latest presidential elections in Poland. The only true libertarian candidate, Janusz Korwin-Mikke (Polish Ron Paul), is seen by pseudolibertarians as a threat to "real liberty", just like Ron Paul is flakked by Randroids etc. Have a nice read and a good laugh:
Kel Thuz @Lilianne, calling our only true libertarian, mr. Korwin-Mikke, a clown, is either total ignorance on your side, or just sheer malevolence. Korwin-Mikke converted to libertarianism at least two generations of Poles, taught them to think out of the box and not believe what TV says. His original approach to libertarianism is sadly not widely spread beyond Poland, as many modern libertarian big wigs could learn from his "socio-cybernetic" observations. But back to elections and real politics, the party Korwin-Mikke is the founding father, UPR, has been the only true libertarian, pro-market, pro-liberty political entity in Poland for the last 20 years, and not mentioning it again is either deep ignorance from your side, or just plain malevolence. The political establishment in Poland has been allied against UPR and Korwin-Mikke since the very beginning, seeing them as the ultimate threat to the status quo of the crony system the "round table" of communists and Solidarity built. There isn't and there will not be other way to destroy the shackles of tyranny in Poland than by the ultimate triumph of Korwin-Mikke and people raised on his ideas and following his example. Period.
Lilianne Blaze "True libertarian"? He's a clown and a fake, and I'm pretty sure Ayn Rand would agree (and before anyone jumps with some smartass comment - I know AR wasn't a libertarian, I'm merely stating that she would agree with my opinion on K-M). Most of his views on how a country should be governed are not only incompatible but directly contrary to any serious definition of libertarianism. I don't know how many people he "converted", I do know that many of these who vote for him see him merely as least incompetent (or "lesser evil") or the only non-socialist. I believe in, or I "reason in", free market as envisioned by Ayn Rand, therefore I won't vote for him because if he gains any true influence and tries to implement his aberrant version of free market he will only delay implementation of the real thing. Let me make myself clear - he won't get my vote exactly because I read and know him, and I consider any accusations of "ignorance" as a baseless ad hominem, "malevolence" I won't even comment, there's no point. While it's true he's the least incompetent one and "lesser evil", and what he says about "round table" and "band of four" is (mostly) true, and he might be a right man to start dismantling that cesspool, he's no libertarian and running a country is way beyond him. He should stick to writing books and playing Bridge, oh wait, pretending to be a libertarian is his gimmick to sell more books, maybe he should hook up with Gretkowska? They have much more in common than either would admit.
Kel Thuz So I will ask politely. Precisely WHICH points of his world view or his program are not libertarian enough for you? Eliminating income tax? Reform of judiciary system to make it less prone to corruption? Eliminating or cutting down on all state institutions except police and military? Eliminating (or vetoing as president) all legislation which inhibits economic activity of individuals? And on, and on... Simply, I haven't encountered a truly RATIONAL critique of Korwin-Mikke, all I hear from histeric frauds like you that he's a "clown" or "not true libertarian". Well, guess what? Korwin is the most serious person in Polish politics for the last 20 years, all of his remarks have come true (regarding the inevitable default of social security, regarding the inevitable default of the Euro zone, etc.), he was the only one to SEE through the lies and propaganda of the socialist international, and he has been always true to his convictions, acting on them every single day. "Running a country is way beyond him" - LOL, I thought libertarians were intelligent enough to know that country is not to be RUN by government - free people run the country with their economic activity, while the government sits idly and only protects individual rights. And only Korwin has the right ideas and understands the philosophy of individual rights to reform government for the sole purpose of protecting them. Starting with our military, which doesn't even have a commander for the time of war, and is in dismal shape. Libertarianism doesn't just happen. It will not appear magically from the sky. When EU defaults and crumbles under nationalist resentiments, while economies of its member states collapse, free market will not automatically appear - because always in times like this a dictator comes and puts under his iron boot everyone and everything. A country needs to be ready for such an eventuality - people need to know the principles of freedom and know whom to trust. I don't know anyone except Korwin-Mikke for this role.
Oh, and his role in spreading libertarian ideas among the Poles is second to none, so your opinion is simply baseless and untrue. Now, I suspect that if Ayn Rand met him, she would either love him or hate him. But her opinions she gave about American libertarians like Rothbard are really not worth mentioning, because, being 100% serious, Rothbard is several classes higher than Rand in EVERY RESPECT as a scholar and rational person. That's why I wouldn't give a shit about Rand's rants about supposed Korwin's "clownishness". At the same time, Korwin is not a pacifist left-libertarian douchebag hippie, but a true conservative like Hans Herman Hoppe, a militant defender of Liberty, who would not hesitate shooting a socialist right in the head when the time comes. That's all. Non-Korwinist libertarians are a joke and we will remember your stance when the Day Of The Rope comes.
Lilianne Blaze *yawn*
Grow up, fanboy.
" I thought libertarians were intelligent enough to know that country is not to be RUN by government"
Obligatory smartass comment? You do know Korwin is a monarchist? A wannabe king? Or did you miss that part?
"That's all. Non-Korwinist libertarians are a joke and we will remember your stance when the Day Of The Rope comes."
Thanks for showing us all what irrational cult the "korwinists" are.
Kel Thuz Lose that squirm, moralist spinster.
Of course Korwin is a monarchist, just like Hans Herman Hoppe is, and every sane person on earth. For monarchy is a system of a PRIVATELY OWNED GOVERNMENT - in complete axiological agreement with all libertarian foundaments (including non-aggresion axiom). But I guess utopists who believe in modal 'limited government' fallacy will never accept the Natural Order of Private Property. But guess what? Korwin will not inthrone himself after becoming a president. So don't worry. But he will reign as a king, that's for sure - no other candidate has the dignity, height, charm and charisma of a true Monarch as Korwin.
For the purpose of these elections I surely am a Korwinist cultist, just for the sake of crushing the stupidity of democracy and its poster boys. Beyond that, I am often involved in both economic and philosophical conflicts with Korwin-Mikke and people from UPR and his new party. Being a staunch adherent to the Austrian School of Economics (I won't even bother asking if you know its basics, it's futile) and the Rothbardian rational ethics, I find myself often at odds with most Polish right-wingers and moderate libertarians who form the majority of Korwin's electorate, but don't understand the gut of the essence in either economics or philosophy. But we always unanimously support the idea of Liberty and its unquestionable Champion, both in words and deeds, namely KORWIN! It is completely incomprehensible for a rational person to NOT support Korwin in this circus of democratic elections. But I guess wishful thinkers like you will never understand Realpolitiks. Why bother supporting the fight for liberty when it will magically appear some day. Yeah, right.
Lilianne Blaze Read Korwin's blog, then Voices for Reason or any other libertarian and/or objectivist blog. Like pyrite and gold.
Monarchy is incompatible with libertarianism, the possibility of corruption is even greater that in what we have now. Compatible with non-aggression axiom? You're kidding, right? What guarantee would I have he won't decide to "nationalize" my gesheft someday? His word?? No, it has to be hardcoded into the system, not dependent on some joker-king's whim.
"no other candidate has the dignity, height, charm and charisma of a true Monarch as Korwin." Again - you're kidding, right? Charm, charisma, dignity? Have you actually seen him speak? He keeps insulting pretty much everyone, and his smartass witticisms are just infantile.
"unquestionable Champion, both in words and deeds, namely KORWIN!" As I said, his political "career" is mostly a publicity stunt to sell more books, just like Gretkowska, nothing more. He sees some problems with the current system, true, but give him real power and what he'll do with it won't be much better than what we have now.
Have you noticed how he frequently slips into, of all things, collectivism and group responsibility? How's that "libertarian"? Where's the liberty, freedom and individuality in that? He's just another fraud, he doesn't give a fuck about all that, he just wants to be an alpha. Read him, watch him, for a truly intelligent and rational person it's all visibile - he's full of contradictions and while he sees some problems he has no real, planned solutions.
Also, you seem to completely ignore the fact that "true libertarianism" and "true conservatism" (I agree K-M is a true conservative; same applies to "true liberalism") are simply incompatible. You can be a libertarian with slight conservative leanings, you can be a conservative with slight libertarian meanings, you can't be "true this and true that". First, "true conservatism" is by definition irrational and opposed to many individual rights. K-M is a true conservative and faux libertarian. So called "right(/left)-wing libertarians" always and by definition support some rights and freedoms and oppose others. True libertarianism is neither left/liberal nor right-wing/conservative.
Again, pyrite and gold. Thanks, I'll pass and wait for the real thing.
I don't see the point in continuing this conversation. Clearly you don't understand even what your own guru says.
Kel Thuz Korwin's blog is the most intellectually stimulating libertarian e-publication on the net, period. Korwin's ingenuity and unique insight cannot be compared to American libertarians or Objectivists' blogs, and it is precisely like gold (Korwin) and bronze (any other). Especially Objectivist blogs are so dull and repeatetive, that I've stopped reading VoR long ago. I dailyread Mises.org though, but still it is a niche compared to the variety and profoundity of subjects Korwin writes about. Any intelligent person can agree. I haven't been bored with Korwin for 10 years. As for monarchy, we are talking about private estates, where the owner is like a king. Anarcho-monarchist libertarianism, as proposed by Hans Herman Hoppe (the greatest libertarian philosopher and Austrian economist alive), is not only the only logical conclusion of Rothbardian rational ethics and Austrian economics, but is the CORE of sustaining liberty and Natural Order for ages. In contrast, a constitutionally limited republic as endorsed by minarchists (Randians mostly), is self-contradictory. Not only it never worked in practice, it does not give ANY GUARANTEE whatsoever that the impersonal "limited government" will not nationalize your gesheft one day either. But with a monarch at least you can kill the bastard. Try to regicide a republic. The only protection against state invasion is the system of Property Rights, where individuals have the supreme power, also to court and execution of force free from government monopoly. Randians would never allow that, so we won't discuss them anymore. The only minarchist sympathetic to such a system of Natural Order is Korwin, of course.
What's left? Korwin "insulting everyone" ? Since when telling truth about feminists, leftists, gay activists and other scum is "insulting"? Such bullcrap could've only been written by a woman - that is, a person frequently incapable of rational reasoning and who bases her opinions on pure emotion (now I'm sexist, fine by me).
Now, as for selling books, as much as I love Ayn, I could just as easily say that all her post-Atlas activity was aimed at selling more books. Give me a break.
Korwin is a person with true convictions, which he demonstrated at every opportunity, either at politics or at publishing. I really cannot see a SINGLE RATIONAL POINT in your critique, not mentioning hard evidence.
Also, you seem to completely ignore the fact that true libertarianism and true conservatism are simply MUTUALLY INDISPENSIBLE, but as you probably never heard about John Randolph Club, formed by Rothbard and Hoppe and your adventure with libertarianism is probably only incidental, you also never read the seminal work "Democracy - The God That Failed", where Hoppe explains the reasons why libertarianism is culturally compatible only with BOURGOIS, CONSERVATIVE CORE CULTURE, and is not compatible with hippie, progressive, multicultural anticulture of today's welfare state. Incidentally, Ayn Rand had a similar opinion, although she regarded collectively all libertarians hippies (typically irrational woman behaviour, unfortunately) and her mindless followers of today perform the same mistake. Anyway, I invite you to www.propertyandfreedom.org to learn more about the true libertarianism based in Natural Order and stop making such a sad scene of yourself.
wtorek, 25 maja 2010
Kilka pytań do liberałów i rajtuzów: - jest powódź, zalewa wam całe gospodarstwo, maszyny rolnicze, pojazdy, mieszkanie po sam sufit, plony zebrane w stodole, tonie częśc trzody chlewnej, 15 hektarow obsianego pola stoi pod wodą, co robisz: czekasz na pomoc od państwa (początkowa zapomoga do 6 tyś, potem do 80% kosztów odbudowy, remontów i innych poniesionych strat), pomoc od UE (odbudowanie dróg dojazdowych, mostów, zniszczonej infrastruktury), oczekujesz że w przyszłych latach zostaną wybudowane dodatkowe wały i zbiorniki retencyjne, straż pożarna zostanie lepiej wyposażona, a zanim jeszcze woda opadnie zabierasz się ze wspomnianą strażą pontonem w jakieś bezpieczne miejsce i np. kilka dni spędzasz nocując w szkole, a do tego masz żal że dostałeś zgodę na budowę nieruchomości na terenach zagrożonych zalaniem, czy raczej w ramach bojkotu socjalu i interwencji państwowej pierdolisz cały ten jebany komunizm i ze wszystkim radzisz sobie sam?
Woda mnie nie zalewa, gdyż w Objektywistycznym Imperium Polskim winni zaniedbań z poprzedniego ustroju już dawno gryzą piach lub pracują w kamieniołomach. Poza tym TRZEBA BYŁO SIĘ UBEZPIECZYĆ.
- tylko nie pierdol o ubezpieczeniach bo najbardziej zagrożonych terenów nie ubezpieczysz, pozatym, skoro nie chcesz płacic podatków to czemu chcesz płacic ubezpieczenie?
Na najbardziej zagrożonych terenach Racjonalne Osoby nie mieszkają. Ich mieszkańcy żyją na własne ryzyko, nie dostają odszkodowań, i nie ubezpieczają się bo ich nie stać. Nie można dotować głupoty/brawury kosztem Osób Racjonalnych.
- dostajesz na ulicy wpierdol od jakiś czerwonych lewaków którzy napadli cię w sile osób dwudziestu (z mniejszą ilością osób na pewno sobie poradzisz), leżysz nieprzytomny, jakiś wredny komuch widząc twoją zakrwawioną mordę dzwoni po karetkę, czy masz przy sobie oświadczenie że z "darmowej" służby zdrowia nie będziesz korzystał i żądasz wystawienia pełnego rachunku za wszystkie świadczone usługi? jak z analogiczną sytuacją po masturbacji swoja basówką złamałeś sobie rękę - płacisz za wszystko sam? zaznaczam że bez ubezpieczenia leczenie złamań to 4cyfrowe sumy.
w Objektywistycznym Imperium Polskim nie ma lewaków, coś pokręciłeś. Nielicznych bandytów powszechnie uzbrojeni obywatele skutecznie odstraszają. Szpital wystawia rachunek. Zawsze.
- często powołujesz się na książki ekonomistów. czy czytałeś także takie które nie są zgodne z twoim światopoglądem ekonomicznym, czy prewencyjnie wolisz nie sprawdzac?
Friedman Sr. i Jr., Fischer, Schumpeter, Hayek, Tullock, Buchanan - mieli swoje jaśniejsze i ciemniejsze strony. Nikt nie jest doskonały. P.S. Keynesista to nie ekonomista. To kretyn.
- zakładasz firmę, to że próbujesz skorzystac z ulg podatkowych zdaje sie oczywiste, ale czy korzystasz z bezwzrotnych pożyczek na rozkręcenie interesu?
żadna pożyczka nie jest bezzwrotna. Jeśli coś jest bezzwrotne, to znaczy, że ktoś komuś to coś odbiera siłą - i wręcza komuś innemu.
- wspierasz prywatyzację, jak ci się podoba prywatyzacja WORDów, obecnie najbardziej sprywatyzowanej i spatologizowanej instytucji w RP?
w Objektywistycznym Imperium Polskim nie ma publicznej własności, w tym dróg i ulic. I nawet chodników! Prowadzenie samochodu nie wymaga posiadania żadnego nic nie znaczącego papierka. Oczywiście żaden właściciel prywatnej drogi nie wpuszcza na nią nieubezpieczonych.
- PKP i Poczta Polska także zostają w 100% sprywatyzowane, ale ci pierwsi zamykają nierentowne połączenia, a ci drudzy nierentowne oddziały (np na wsiach), tymsamym odcinając od możliwości względnie taniej korespondencji, skazując klientów na tylko usługi kurierskie, czy nadal będziesz uważał że to jest ok, jeśli będziesz mieszkał na jakimś zadupiu, lub jeśli będziesz chciał odwiedzic babcię na drugim końcu kraju?
w Objektywistycznym Imperium Polskim nikt nie ma prawa siłą zmuszać jednej osoby, żeby płaciła innej osobie bo tamta chce sobie wysłać pocztówkę ze środka Puszczy Białowieskiej.
- nie możesz znaleźc pracy, szukasz pracy na własną renkę czy rejestrujesz się w UP, pozwalasz aby pracownicy socjalni szukali pracy dla ciebie, pobierasz zasiłek i korzystasz z "darmowych" kursów doszkalających (w danym zawodzie, lub np. dodatkowej kategorii prawa jazdy)?
w Objektywistycznym Imperium Polskim powyższe zdanie jest niezrozumiałe dla większej części mieszkańców.
- czy opowiadasz się za radykalnym cięciem akcyzy na alkohol, tak aby pól litra wódki kosztowało 5 zł ?
w Objektywistycznym Imperium Polskim wódka leci z kranu
- jeśli wspierasz wolnośc słowa i pluralizm polityczny, to tylko po to, aby po objęciu władzy przez UPR zdelegalizowac wszystkie inne partie?
w Objektywistycznym Imperium Polskim Stalowa Konstytucja zakazuje inicjować agresję przeciwko Wolności osób i ich Własności Prywatnej. Dlatego wszelkie nieliberalne partie rozwiązały się, gdyż nie znalazły dla siebie miejsca w nowej rzeczywistości. W Parlamencie zasiadają tylko dwie partie - na prawicy UPR, na lewicy Libertarianie.
- co z majatkami kościelnymi, czy jako najpierw dane przez państwo, później przez nie zabrane, a obecnie oddane (po stokroc) powinny zostac z powrotem odebrane?
Naruszenie Własności Prywatnej kończy się boleśnie.
- czy rewolucyjne reformy gospodarcze chcesz wprowadzic z myślą o sobie czy o ogóle obywateli?
I am not primarily an advocate of capitalism, but of egoism; and I am not primarily an advocate of egoism, but of reason. If one recognizes the supremacy of reason and applies it consistently, all the rest follows.
- czy wiesz że sądy prywatne w średnowieczu dotyczyły tylko członków gilidii (współtowarzyszeń) i mogły sądzic tylko i wyłącznie członków gildii, a same posiedzenia nie miały charakteru odpłatnego? (nie były odzielnymi insytucjami nastawionymi na zysk) - pisałem o tym wcześniej w tym temacie, ale post widac przepadł
mamy XXI w.
- jeśli uważasz szkolnictwo prywatne za lepsze, czemu nadal w Polsce uczelnie państwowe są [b]dażone[/b] większym prestiżem i nawet wybierając tryb niestacjonarny lepiej jest studiowac na uczelni państwowej?
w Objektywistycznym Imperium Polskim brak bezpłatnego publicznego szkolnictwa zdecydowanie wpłynął na wyeliminowanie plagi dysortografii wśród małomiasteczkowych troglodytów.
- jesli wszystko powinno zostc sprywatyzowane to jak sobie w wielkim skrócie wyobrazasz sprywatyzowanie dróg, bulwarów, parków, fontann, placów zabaw, chodników etc? w kapitalistycnym świecie wolnego rynku tego typu obiekty w ujęciu ogółu społeczeństwa nie mają racji bytu - są przecież dobrem wspólnym, publicznym, kto i na jakich zasadach miałby na to i za to płacic?
w Objektywistycznym Imperium Polskim, podobnie jak w XIX-wiecznych Stanach Zjednoczonych, wszelkie obiekty rekreacyjno-wypoczynkowe budowane są przez prywatne instytucje, ponieważ ludzie lubią z nich korzystać i rynek koordynuje powstawanie takowych obiektów zgodnie ze zgłaszanym popytem.
- co dalej następuje: co z boiskami sporotowymi budowanymi obecnie w setkach gmin w całej polsce, z których mogą korzystac wszyscy obywatele, a są finansowane z podatków?
w Objektywistycznym Imperium Polskim wyeliminowany został szczególny wągier z czasów sowieckich - kult sportu. Wszelkie obiekty sportowe finansowane są przez zainteresowanych tym użytkowników i prywatne instytucje.
- co z instytucjami takimi jak konserwator zabytków, lub z planowaniem zagospodorwania przestrzennego?
w Objektywistycznym Imperium Polskim Prawo Własności Prywatnej jest przestrzegane ze śmiertelną powagą i starannością. W zależności od charakteru własności, prywatny właściciel lub zarząd decydują o zagospodarowaniu. Sądy surowo karzą inicjatorów agresji.
- ile planujesz miec dzieci (jesli nadal, pomimo ukonczonych 25 lat, nie masz żadnych)?
w Objektywistycznym Imperium Polskim brak przymusowych ubezpieczeń społecznych znacznie zwiększył dzietność przeciętnej rodziny.
- skoro pełna wolnośc obyatelska to co z małżeństwami pedałów?
error 404 w Objektywistycznym Imperium Polskim małżeństwa są umowami cywilno-prawnymi, lub pozostają wyłącznie w gestii nielicznych związków wyznaniowych.
Jasne że trzeba ograniczać obciążenia fiskalne, ale bez przesady, jakaś solidarność społeczna musi być.
ot, po prostu, musi być i już, bo tak! wg tej logiki, solidarność społeczna = przyzwolenie by okradano wydajnych, pracowitych, pomysłowych, rzutkich, przedsiębiorczych. Niestety, krótkowzroczni solidaryści nie dostrzegają, że to dzięki wydajnym, pracowitym, pomysłowym, rzutkim i przedsiębiorczym w ogóle mają co do michy wsadzić, i to bynajmniej nie z powodu ich dobroduszności, tylko z egoistycznej żądzy zysku. Pogoń za zyskiem = dobrobyt, a nie jakieś mrzonki o 'solidarności' czytaj dokarmianiu robactwa.
No bo co zrobić z osobami niezaradnymi życiowo, alkoholikami, inwalidami itp.? Pacjent pisał o filantropii - jak to sobie wyobrażasz , jak w latach dwudziestych XX wieku, ochronki dla dzieci i miska zupy? Pomoc dla takich osób musi być zorganizowana systemowo, a nie na zasadzie dobrego pana co to kilka złotych rzuci.
i dlatego filantropią nie może zajmować się państwo, ponieważ tylko prywatne inicjatywy są w stanie zorganizować wydajny system pomocy - jak choćby w USA. Co więcej, namawianie by tylko państwo zajmowało się filantropią na zasadzie odbierania pod przymusem producentom, opłacenia bezdusznych urzędasów i rzuceniu pozostałych ochłapów każdemu, kto się nawinie pod jakieś absurdalne kryterium - to zakamuflowane ludobójstwo.
Jasne że ten system często jest niewydolny, pieniądze często są marnowane, trzeba go usprawniać ale nie można tak po prostu z niego zrezygnować.
nie da się usprawnić systemu, który a priori nie może być wydajny! państwowa poczta działa źle zawsze i wszędzie; państwowa służba zdrowia działa źle zawsze i wszędzie; państwowe szkolnictwo działa źle zawsze i wszędzie; państwowe sądy działają źle zawsze i wszędzie. A ten jeszcze się łudzi, że państwowa filantropia, oparta na przymusowym zaborze mienia, będzie działać dobrze.
A co do tego uwielbienia USA przez JKM- to chyba w tym kraju jest kilkanaście czy też kilkadziesiąt milionów osób nie ubezpieczonych a więc nie mających prawa do opieki medycznej
opieka medyczna to nie jest prawo. opieka medyczna to usługa, którą się kupuje na rynku. USA do tej pory miało najwyższy standard usług medycznych i cały swiat przylatywał do USA by się leczyć. To, że obywatele nie mieli przymusu ubezpieczania się, było akurat zaletą tamtego i tak mocno etatystycznego systemu - po prostu wydawali pieniądze na leczenie wtedy, kiedy potrzebowali. Ich ciało, ich pieniądze - ich ryzyko. Ustawa Obamy o socjalizacji lecznictwa, to zdemolowanie amerykańskiego rynku usług medycznych, i stworzenie takiej patologii, jaka panuje u nas, w UK czy np. w Kanadzie, której mieszkańcy leczyli się w USA - co tylko świadczy o jakości ich systemu.
Dochodzi do tego że moja znajoma mieszkając w stanach od dobrych kilku lat , pracując legalnie, przylatuje do Polski np. na tydzień po to żeby pójść do dentysty i poleczyć sobie zęby, bo jej się to bardziej opłaca niż by miała się leczyć w stanach. Tam ją po prostu na to nie stać, mimo że ma całkiem dobrze płatną pracę.
to ciekawe, bo mój znajomy twierdzi co innego - ale widocznie można komucha wyciągnąć z dżungli, a nadal dżungla w nim tkwi. Ale nie zapominaj, że USA to nie jest kraj wolnorynkowy, i żeby otworzyć gabinet dentystyczny w niektórych stanach, trzeba uzyskać niezwykle trudną do zdobycia licencję. W państwie liberalnym takich głupot oczywiście nie będzie, i będziesz mógł pójść do dentysty z Ukrainy za pół ceny.
haha, czyli teraz, zalozmy, korwin zostaje prezydentem, a UPR wchodzi do rzadu (mokry sen internetowych debili ktorzy nie ruchaja) - postepuja zgodnie z wlasnym programem, znosza socjal, czyli np. robia calkowita prywatyzacje sluzby zdrowia. jak widzisz taka sytuajce w OBECNYCH warunkach?\
Jak widzę taką sytuację w OBECNYCH warunkach? Zapewne tak, jak widział sytuację w ÓWCZESNYCH warunkach Ronald Reagan, gdy wprowadzał reaganomikę. Zapewne tak, jak widziała sytuację w ÓWCZESNYCH warunkach Margaret Thatcher, gdy wprowadzała swoje reformy (UK była państwem z dyktaturą związków zawodowych, a jednak się udało) - wystawiając podczas expose "Konstytucję wolności" F.A. Hayeka ze słowami "w TO wierzymy!". Zapewne tak, jak widział sytuację w ÓWCZESNYCH warunkach Richard Prebble, premier Nowej Zelandii, który zliberalizował jedno z najbardziej etatystycznych państw w latach 80. Zapewne tak, jak widział sytuację w ÓWCZESNYCH warunkach Mart Laar, premier Estonii w 1991 r., kraju SOCJALISTYCZNYM. Serio, nie wiem czy dało się bardziej skompromitować, niż Riven w momencie napisania powyższego płaczliwego posta. Polecam obowiązkową lekturę - Tomasz Cukiernik "Prawicowa koncepcja państwa".
Naprawde myslisz że gdyby wprowadzić program Korwina to bezrobocie nagle spadloby do kilku procent?
w ogole nie byloby bezrobocia. Bezrobocie to wymysł rządowych statystyków, gdyż ten wskaźnik jest potem potrzebny politykom do "walki z bezrobociem".
Jest wiele przesłanek ktore falsyfikują tą tezę.
apodyktycznie prawdziwych zdań prakseologicznych nie da się sfalsyfikować. Próba falsyfikacji twierdzenia "człowiek działa" jest już działaniem, więc nieszczęśnik wpada w samozaprzeczenie - a więc samozaorywa się.
jeśli nawet wszelkie podatki zredukował byś do zera to i tak pod względem ceny produktu z takimi chińczykami nie wygrasz,
a po co masz wygrywać z Chińczykami? Z Chin trzeba importować co się da, a produkcję krajową przestawiać na to, czego Chiny nie są w stanie wyprodukować. Od tego jest wolny rynek i polscy przedsiębiorcy, by dociec co się opłaca i co przynosi największy zysk. A podatki i regulacje im w tym skutecznie przeszkadzają, więc tak czy siak muszą być zminimalizowane. Twoje zdanie jest pozbawione wszelkiego sensu logicznego i ekonomicznego, swoją drogą. By coś zaimportować, trzeba mieć czym zapłacić. By ściągnąć z kogoś podatek - ten ktoś też musi coś wyprodukować, na co jest zbyt na rynku. A ty nadal jesteś na poziomie magicznego rozumienia gospodarki - że państwo tworzy coś z niczego. No bądźmy poważni.
Jednym słowem cofnelibyśmy się do świata znanego z "Ziemi obiecanej".
nie z "Ziemi obiecanej", a z XIX w. USA, czyli najszybciej bogacącego się społeczeństwa na Ziemi. Obecnie te ideały realizuje Hong Kong, i jakoś nie słychać o uciekających z Hong Kongu głodujących chłopach czy pracownikach wyzyskiwanych przez chciwych fabrykantów. :lol:
Cały problem ze zwolennikami upr i podobnych partii polega na tym że wbiliście sobie do głowy jakąś tam koncepcje teoretyczną i usiłujecie do niej dostosować rzeczywistość.
O tym, jak rządzący krajami Europy zwolennicy "trzeciej drogi", "kompromisu" i "solidarności" zaklinają rzeczywistość można było się przekonać obserwując ostatnie wydarzenia w Grecji. Coś jeszcze chcesz dodać?
Teoria ekonomiczna, na której opierają się zwolennicy wolności gospodarczej, jest NIE DO OBALENIA zarówno na gruncie empirycznym - tu wielki wkład wniósł Milton Friedman; jak i na gruncie czystej logiki (Mises). Polecam książkę "Liberalizm w tradycji klasycznej" Misesa , tudzież "Kapitalizm i wolność" Friedmana.
Tylko że gospodarka jak i życie ogólnie to dużo bardziej skomplikowane równania.
gospodarka i życie - TO NIE SĄ RÓWNANIA. to właśnie zwolennicy państwowego interwencjonizmu, trzeciej drogi, solidaryzmu itd., oczywiście ci z tytułami naukowymi, wierzą w zbrodniczo fałszywą koncepcję, że ekonomia to równania matematyczne, i można wyliczyć "optymalny" poziom podatków, wydatków, regulacji, poziomu cen, stóp procentowych, itd. Podczas gdy liberałowie, głównie ze Szkoły Austriackiej, od początku stawiali na indywidualizm metodologiczny - iż to pojedynczy działający człowiek stanowi podstawę analizy ekonomicznej, a nie abstrakcyjne agregaty w równaniach. Stąd oparta na tym aksjomacie ("człowiek działa") teoria ekonomiczna jest zawsze prawdziwa. Po prostu, nie można obalić prawa popytu i podaży, choćbyś nie wiem jak zaklinał rzeczywistość, niczym polscy rolnicy którzy się dziwią, ze jak mają duże zbiory, to im mało płacą, i vice versa. :lol:
Co do filantropii jestem jak najbardziej za, tylko że to nie może być jedyny sposob pomocy osobom nieprzystosowanym,wykluczonym, chocby dlatego że muszą istnieć jakieś standarty takiej pomocy, jakies progi.
co ty tak z tymi wykluczonymi, łzawy metalowcu? ludzie nieprzystosowani są nieprzystosowani dlatego, że nie mają motywacji się przystosować, w czym im opiekuńcze państwo zupełnie nie pomaga. Prywatna filantropia jest o tyle lepsza, że nie rozdaje pieniędzy za darmo i byle komu. Polega bardziej na dawaniu wędki, niż ryby. Mit o wykluczonych i nieprzystosowanych natychmiast pryska, gdy nadzieja na darmowy obiad mija bezpowrotnie.
Można sobie wyobrazić że nagle ludzie przestaja byc chojni bo jest krach na gieldzie , kryzys itp., to co wtedy,biedny może zdechnąć z głodu?.
krach i kryzys, to domena państw o przeregulowanej i nadmiernie obciążonej podatkami gospodarce, gdzie państwo zakłóca funkcjonowanie rynków. Niebawem wychodzi na ten temat po polsku sztandarowe dzieło "Wielki kryzys w Ameryce" Rothbarda. Natomiast NIGDY się nie zdarzyło jeszcze, by w cywilizowanym kraju biedny zdechł z głodu - ponieważ im bogatsze społeczeństwo, tym lepiej zaopatrzone śmietniki, tym hojniej działają choćby kościoły - podstawa prywatnej filantropii. Przestań się mazać. Bogatsze społeczeństwo lepiej sobie radzi z każdym kryzysem, a tylko społeczeństwo liberalne może się wzbogacić. Wnioski są oczywiste.
Aha i wcale nie jestem zwolennikiem państwa socjalnego, a na pewno nie takiego w typie np. Szwecji, jestem zwolennikiem zdrowego rozsądku, kompromisu między interesami pracodawców a interesem ogółu społeczeństwa
Interes ogółu społeczeństwa polega na tym, by ludzie mieli jak najłatwiejszy dostęp do jak najszerszej gamy jak najtańszych dóbr o jak najwyższej jakości. Innymi słowy - interes ogółu społeczeństwa polega na tym, że to konsument jest PANEM i WŁADCĄ, a nie jest nim: ani pracownik, ani pracodawca, ani urzędnik, ani polityk. I już. Gdy nie ma żadnych barier prawnych i instytucjonalnych, by wejść na rynek; Gdy nie ma żadnych przepisów ograniczających podaż pracy; Gdy nie ma żadnych podatków obciążających pracę; Gdy nie ma żadnych podatków obciążających zysk, zarówno z działalności gosp. jak i z kapitału; TO WÓWCZAS interesy pracodawców i tzw. ogółu społeczeństwa są jak najbardziej zbieżne. Oczywiście nikt nie może liczyć na jakąkolwiek zapomogę, dotację, subwencję od państwa! Inaczej znowu wraca walka o łup, i interesy antagonizują się.
Stąd jedynie państwo-minimum jest w stanie zapewnić stabilność i 'spokój społeczny'.
A spontaneous burst of insight I wrote down at Sons Of Liberty facebook profile early morning:
Being a student and ardent follower of Austrian School of Economics for years now, I am in full knowledge of how modern banking system works, how central banks operate, and how economy functions (and how governments destroy it) is no secret to me. Let us just say that currently banks are like vermin - if we leave food unattended, the vermin come to feast while we aren't watching. It's just simple reaction to their surroundings, and it's in their nature to do so. Thus in the case of banks, they just feast on any profit opportunity, and we can't blame them. It's in their nature - besides, as anyone reading Ayn Rand can tell, profit is not "evil", it's a sign of a previously undiscovered opportunity in the market. And the problem is that the best opportunity for the banks to make profit, is to lend money to irresponsible governments - because the latter do not worry about paying it back: we and our children will. And how these governments spend the money? Well, on buying us "free lunch". They literally bribe us with promises for which the bill will come due in some indiscernible future, and we are bought hook, line and sinker - nobody cares where the money comes from today, nobody cares where it will come from in the future. The big feast is now, let's take our part of the cake, etc. That's the saddest thing - people empowered this whole scheme because of their own vanity. There needn't even have to be a secret cabal of banksters and crony corporations. It's the short-sightedness of people who lust for free lunches, quick gratification, unearned wealth. It is us who give sanction to all the robbers in smart suits who run the current system. In a classic feedback loop, the more we demand the undeserved, the richer and more powerful grow those who provide us with it. And we become slaves to our own wickedness and depravity, which put in power the wicked and depraved overlords - who are nothing less and nothing more than creation of our own desires. We desired money for nothing? We got money from nothing. We desired less work for more pay? We got ourselves a caste of non-producers which we must support. We desired safety instead of responsibility? We got ourselves a totalitarian nanny state. And the list could go on. And it's enough to destroy any society, without any conniving shadowy cabals pulling the strings. We provided them with strings of our own weakness in the first place, that's the problem.
If I could point one book, which needs to be read and understood by people for them to stop feeding the beast, this would be ATLAS SHRUGGED by Ayn Rand, because it precisely pinpoints the fundamental issues which people need to understand in themselves and in their outlook on life; what makes them so gullible and why they fall to their own weakness, ending up as toys in hands of those who received their support - by moral default.
1. Dzień Sznura 2. Czas Przebudzenia 3. Drzewo Wolności 4. Racjonalna Etyka 5. Imperium 6. Wróg 7. Najwyższy Czas! 8. Posępny Oracz 9. Równość 10. Wódz Wodzów 11. Poprzez Wrota Swargi... 12. ...ku Libertaryi!
Cóż, nie jest to Spiritual Front, ani Rome, ani DIJ, ale... z pewnością jest to jedyna pozycja z gatunku heroicznej libertariańskiej poezji śpiewanej z mocą.
Wszystkie teksty są zawarte we wkładce.
Cena: 10 zł + wysyłka. Kontaktować się na arjozofem@gmail.com lub na moje gg: 1063565
Na znanym forum lewicowych metalowych troglodytów, Masterful Magazine, toczy się w temacie "Politykowanie" dyskusja sprowadzająca się generalnie do praw własności. Zabrałem tam głos odnośnie nielegalności zakazu palenia w prywatnych knajpach, co oczywiście ściągnęło na mnie gromy ze strony zaplutych wrogów cywilizacji zachodniej, a sama dyskusja przeszła na inne tory. Oto co ciekawsze kwiatki (w cudzysłowach wypowiedzi troglodytów, pod nimi moje):
[KelThuz]Tak, jakby dało się wydzielić "dobrą" i "złą" ingerencję państwa.
da się... wystarczy pomyśleć... spróbuj, nie poddawaj się za pierwszym razem, może tym razem się uda :lol:
musiałbyś mieć sporą wiedzę z zakresu teorii systemów, żebym w ogóle brał pod uwagę twoje UTOPIJNE wizje nt. perfekcyjnie działającego aparatu biurokratycznego. Polecam w tym zakresie "Interwencjonizm, czyli władza a rynek" Rothbarda. Ah, zapomniałem, że dla ciebie Mises i Rothbard to "utopia" - jest to równie mądra konstatacja, co stwierdzenie że "teoria względności to utopia". Ogarnij się.
Głównym czynnikiem motywującym do wprowadzenia kary smierci powinien być czynnik ekonomiczny
błędy podejścia utylitarystycznego wykazał Rothbard w "Etyce wolności". Głównym argumentem za karą śmierci jest SPRAWIEDLIWOŚĆ. Morderca podejmuje świadomy wybór - odbiera życie. Jedynym zadośćuczynieniem sprawiedliwości jest odebranie mu życia - i tu nie ma dyskusji, każdy kto twierdzi inaczej, podważa swoje własne prawo do życia. Parafrazując klasyka: "Każdy abolicjonista to dla mnie debil. Jedynym logicznym gwarantem prawa do życia może być Sprawiedliwość. Negowanie za pomocą "racjonalnych" argumentów istnienia Sprawiedliwości to piłowanie gałęzi, na której się siedzi." Innymi słowy - spoko, jesteś przeciwnikiem kary śmierci, masz prawo UŁASKAWIĆ swojego potencjalnego oprawcę, zamieszczając odpowiednią klauzulę w swoim testamencie. Jednak najwyższą karą za morderstwo musi pozostać kara śmierci.
problem jest taki Czesiek, ze wykonanie kary smierci - wraz ze wszystkim formalnosciami (lata procesow itp.) jest przewaznie DROZSZE niz utrzymanie czlowieka na dozywociu bez mozliwosci zwolnienia !! oczywiscie mowa o cywilizowanych krajach, a nie takich, gdzie koszt tej kary rowny jest cenie jednego pocisku.
Gdy wprowadzi się wolny rynek, również w zakresie usług sądowniczych i policyjnych, takie błahe sprawy jak koszty formalności zostaną zminimalizowane. Przecież obecne wysokie koszta funkcjonowania aparatu "sprawiedliwości" to funkcja rozrośniętej biurokracji, a nie realnych rynkowych cen. Zresztą, jak jak pisałem wyżej, jesteś przeciwnikiem kary śmierci - mógłbyś wybrać że chcesz utrzymywać swojego oprawcę w więzieniu. Ja nie.
a chuj z wami, ta dyskusja i tak nie ma sensu, zaraz kelthuz nadleci ze swoim prawem wlasnosci
owszem, nie ma sensu, właśnie z powyższego powodu. Jesteś zbyt młody/głupi, by zrozumieć, że wszystkie prawa ludzi wywodzą się z naturalnego prawa własności (prawa do samoposiadania i konsekwencji tegoż), więc kpisz sobie z tego, nie mając świadomości, że piłujesz gałąź na której siedzisz. Gdyż skoro nie uznajesz prawa do samoposiadania, w jaki sposób uzasadnisz nienaruszalność swojej integralności cielesnej? Co, w myśl wyznawanej przez ciebie relatywistycznej ideologii, miałoby powstrzymać drugiego człowieka od wybicia ci zębów? Jakie względy? Niestety, oprócz typowego bełkotu, nie byłbyś w stanie napisać niczego na poparcie swoich poglądów w tej kwestii. Odbierasz sobie prawo do życia, odrzucając ius naturalis, i jeszcze się cieszysz.
Właściwie bez znajomości najdonioślejszej pozycji z dziedziny filozofii praw naturalnych, "Etyki Wolności" Rothbarda, nie ma sensu dalej dyskutować. Jest tam na przykład cały obszerny rozdział pt. Prawa Dzieci , który całkowicie eliminuje jałowe spory tego typu, co na tym forum. Oczywiście klarowność logicznych wywodów autora może być niemożliwa do przełknięcia przez pozbawionych racjonalnych mechanizmów myślowych zadeklarowanych relatywistów i 'wiecznych poprawiaczy ludzkiej natury'.
pomyłki wystepuja najcześciej w przypadku procesów poszlakowych, gdy sa twarde dowody, lub przyznanie sie do winy - praktycznie nie wystepuja...
w epoce analizy DNA możliwość skazania niewinnego morderstwa jest niezwykle nieprawdopodobna. Poza tym w żadnym przypadku NIE JEST to argument pro/contra KŚ
a na powaznie - to raz, ze kara znacznie gorsza, to jeszcze po prostu tansza dla podatnika. jakbym byl uprowcem zapytalbym - dlaczego mam placic za to zeby skurwiel w higienicznych warunkach zostal uspiony?
"gorszość" kary nie jest kryterium decydującym, jaką jej postać zastosować. Kara ma być zadośćuczynieniem sprawiedliwości, w tym zadośćuczynieniem ofierze. System, gdzie przestępców się wsadza do więzienia, i ofiara musi ich utrzymywać (lub pełnomocnicy ofiary, jeśli zmarła) - to wywrócenie sprawiedliwości do góry nogami. Ofiara, jeśli chce, może ułaskawić przestępcę - ona i tylko ona! (lub za pomocą zapisu woli w testamencie) Każdy inny sposób gmerania przy wymierzaniu sprawiedliwości, to jej podkopywanie - a więc podkopywanie fundamentów cywilizacji.
" karę trzeba przeżyć, aby można było mówić o karze – kara śmierci w takim ujęciu nie jest karą lecz egzekucją" . I ok. Jest jedyny argument nad którym sie poważnie się zastanawiam, tyle tylko ,że bardziej ważne jest ELIMINACJA takiego osobnika ze struktur społeczeństwa niż swiadomość,że w tym pierdlu jest mu gorzej niz by mu było w piachu
Najważniejsza jest sprawiedliwość w egzekucji praw własności ofiary, a nie jakaś "eliminacja", "zemsta" itp. Twór o nazwie społeczeństwo nie istnieje, przestępca łamie prawa naturalne ofiary, a nie grzeszy przeciw "państwu" czy "społeczeństwu". Więc tylko ofiara lub jej pełnomocnicy mogą dochodzić sprawiedliwości, i żadne względy typu "trudne dzieciństwo", "wpływ społeczeństwa", "sytuacja ekonomiczna" nie mogą być w ogóle brane pod uwagę, to jest wówczas kpina ze sprawiedliwości i splunięcie w twarz ofierze. Przestępca ma zrestytuować straty ofiary, czyli zwrócić co najmniej dwukrotność zagrabionego mienia + koszty procesu w przypadku kradzieży - a nie trafić do więzienia na koszt tejże ofiary (chyba że ofiara sobie tego życzy i będzie opłacać pobyt - wątpliwe!). W przypadku morderstwa jedyną sprawiedliwą restytucją strat jest odebranie sprawcy życia, i KONIEC DYSKUSJI.
to , ze dochodzi do takich patologii to jest osobna sprawa - tacy przestepcy powinni dostac bezwarunkowe dozywocie i tyle. to, ze zawinila administracja nie jest powodem dla legitymizacji zabijania z rak panstwa !!
to, że dochodzi do przestępstw nie jest powodem dla legitymizacji OKRADANIA PODATNIKÓW przez państwo na prowadzenie działalności penitencjarnej. KLAR???
dopoki jest szansa, ze moze zginac niewinna osoba - a jest - taka kara nie powinna obowiazywac w systemie prawnym normalnego panstwa.
LOL ale rozumiem, że dla faszysty Rivena "normalne państwo", to państwo barbarzyńskie, które gdzieś ma sprawiedliwość, prawa ofiar, prawa własności - liczy się głaskanie po główce, resocjalizacja, rehabilitacja, poprawianie ludzkiej natury i hodowanie robactwa.
tak jak mowilem - w przypadkach osob, ktore KWALIFIKOWALYBY SIE NA KARE SMIERCI - stosowac dozywocie bez mozliwosci zwolnienia
Będziesz za to płacił? zwrócisz ofiarom i ich rodzinom równowartość strat? czy mam rozumieć, że dajesz aparatowi państwa tyrańskie prawo okradania własnych obywateli, by nieefektywną i jawnie kretyńską machinę penitencjarną utrzymywać?
natomiast sama kara smierci to idiotyczny pomysl asekuranckich katoli, ktorzy wola dla pewnosci zabic niz porzadnie zajac sie problemem.
LOLx2 Kara śmierci jest starsza niż najstarsi katole, jest to rezultat prawa naturalnego, odkrytego przez Ludzki Rozum, który również doszedł do nieuchronnego wniosku, iż ten tzw. "problem" którym trzeba "się zająć", to problem ułomności ludzkiej natury wśród niektórych przedstawicieli gatunku homo, i nie można jej poprawić choćbyś nie wiem jak bardzo totalitarne metody zastosował. Dlatego normalne społeczeństwo, funkcjonujące w oparciu o Rozum, stworzyło pojęcie praw naturalnych i sprawiedliwości stojącej na straży tych praw, a jednym z jej przejawów jest kara śmierci za morderstwo.
Ogólnie w temacie Riven wypisuje największe idiotyzmy, sam kopie pod sobą dołki, i jeszcze się cieszy jak Maciuś z Klanu.
Coś tu jeszcze pisał, że dzisiejsze czasy charakteryzują się najniższą dawką przemocy w historii. NOT! Już same dwie wojny światowe obalają tę teorię, natomiast jeśli mielibyśmy wziąść pod uwagę tylko ostatnie nawet 30 lat, to przykro mi - ale dla każdego poważnego człowieka (który dodatkowo zna krytykę empiryzmu historycznego szkoły austriackiej) jest to zbyt krótki odcinek czasu, by w ogóle wysnuwać z wydarzeń w tym okresie jakiekolwiek wnioski. A wiele elementów przeczy tej durnej tezie, choćby terroryzm islamski (i nie tylko), który jest największym wybuchem przemocy od czasów wojen religijnych w XVII w., ponieważ ofiarami padają tutaj zupełnie niewinne, losowe ofiary w różnych miejscach na masową skalę. Po drugie, porównywanie ilości przemocy dziś a np. 300 lat temu, to jak porównywanie jabłek z pomarańczami - nie można wyciągnąć z tego żadnych naukowych wniosków nt. przyczyn takiego stanu rzeczy wtedy i dziś z powodu zbyt dużej ilości niezależnych zmiennych, więc niedopuszczalne jest w ogóle robienie takiego studium. Wyższy poziom życia w XXI w. w oczywisty sposób zmniejsza skłonności do przemocy w stosunku do czasów przedindustrialnych, ale wpływ dodatni lub ujemny ma milion innych czynników. Po trzecie, relatywnie najspokojniejszymi czasami był XIX w. po Kongresie Wiedeńskim, a więc złota era kapitalizmu. Przysłowiowy "Dziki Zachód" na ten przykład był najspokojniejszym obszarem w USA, gdzie mimo napływu mnóstwa ludzi wolnorynkowe procesy ochrony praw własności zachodziły wzorcowo - oczywiście dopóki nie pojawił się rząd federalny, który narzucił swój monopol. Wojny poprzednich epok to był spacer w parku w porównaniu do totalnych wojen epoki demokratycznej, gdzie mobilizuje się cały naród do walki o kolektywistyczne cele. Tak więc całą tą teorię można zaorać.
Literatura dodatkowa: H.H.Hoppe "Demokracja - bóg który zawiódł" M. Rothbard "O nową wolność. Manifest libertariański" L. i M. Tannehill "Rynek i Wolność"
Działalność bankowa polega na przechowywaniu pieniądza i dostarczania usług związanych z jego obrotem (bankowość depozytowa) oraz inwestowaniu powierzonych terminowo środków (bankowość inwestycyjna). "Kreacja pieniądza" nie jest żadną działalnością bankową w sensie ekonomicznym, tylko przestępczym. Pieniądzem jest złoto, i jedyne "wykreowanie" złota jakie może mieć miejsce, odbywa się w kopalniach. Bank jedyne, co może zrobić, to przyjąć pieniądz (złoto) i wydać kwit magazynowy, który jest substytutem pieniądza, ale nie pieniądzem sensu stricte. KLAR?
Dlatego nikt z nas nie ma prawa (ani możliwości) "kreacji własnego pieniądza", jedyne co może wykreować, to weksel, który pieniądzem nie jest, choć może funkcjonować jako swoisty substytut - oczywiście wyceniany przez rynek odpowiednio niżej. I to samo z banknotami. Ich realna wartość wyceniania przez rynek różniłaby się znacznie od nominalnej, gdyby każdy z nich uciekał się do stosowania rezerwy cząstkowej, wówczas żaden banknot nie miałby stałej wartości, nie byłby nawet substytutem pieniądza, tylko biletem na loterię - "Ile mojego złota uda mi się wyciągnąć, gdy nadejdzie run?" KLAR?
Wydawanie biletów na loterię nie należy do działalności banków, przyjmujących złoto w przechowanie. Oczywiście nic nie stałoby na przeszkodzie, by klient banku i bank zawarły umowę treści "Wpłacam 100 uncji złota w zamian za bilet na loterię z prawdopodobieństwem wygrania 100 uncji złota + odsetki wynoszącym 50%" , czemu nie? Oczywiście nie znalazłoby to wielu klientów, skoro można założyć znacznie bezpieczniejszą lokatę. Natomiast taki banknot nie mógłby być uważany za pieniądz, czyli płacący nim klient nie dostałby równowartości 100 uncji złota w dobrach i usługach, lecz rynek zdyskontowałby to do circa 50 uncji. Wówczas stosunek zdeponowanego złota do realnej wartości wydanych banknotów pozostawałby zbilansowany i nie byłoby inflacjogennej i złodziejskiej kreacji pieniądza.
Poniższy tekst napisałem kiedyś na forum sympatyków Korwin-Mikkego.
KONCEPCJE ORGANIZACJI RESORTÓW SIŁOWYCH W PAŃSTWIE-MINIMUM
Pragnę przybliżyć moją własną, autorską koncepcję - czyli opłacanie policji, sądów i obrony terytorialnej przez bon policyjny. Zakłada ona PRYWATYZACJĘ i DEMONOPOLIZACJĘ policji i sądów, i zastąpienie ich przez prywatne agencje ochrony i arbitrażu, firmy ubezpieczeniowe. Opłacane byłyby właśnie poprzez bon policyjny z podatku pogłównego. Klient-podatnik za stawkę swojego podatku pogłównego dostawałby bon, uprawniający go do wykupienia podstawowej usługi bezpieczeństwa w dowolnie wybranej firmie ubezpieczeniowej czy agencji ochrony. Zmuszałoby to te agencje do walki o klienta i w ramach konkurencji ciągłe zwiększanie jakości usług. Dzięki temu eliminowana byłaby główna bolączka państwowej, monopolistycznej policji i sądów - brak kalkulacji ekonomicznej kosztów, a więc niemożność dostosowania podaży do popytu na usługi bezpieczeństwa. Firmy, nie potrafiące dobrze łapać przestępców, chronić mienia i osób, czy też sądy wydające niesprawiedliwe w opinii społeczeństwa (konsumentów) wyroki - traciłyby klientów i upadały jak firmy na rynku. Podatek nie byłby przymusowy - tutaj argumenty objektywistów są wystarczająco przekonujące. Kto płaci - dostaje bon. Nikogo jednak nie można zmusić do nabywania go. Osobiście uważam moją koncepcję za najlepszą jeśli chodzi o państwo-minimum, do którego przecież dąży nasze ukochane UPR. :) Byłby to też dobry wstęp do pełnego anarchokapitalizmu, ale już nie chcę się na ten temat rozwodzić.
Co do ustalania stawki podatku pogłównego, to właśnie tylko w mojej koncepcji byłoby to możliwe na zasadach ekonomicznych - ponieważ rynkowa konkurencja agencji policyjnych sprawiałaby, iż pojawiłyby się konkretne ceny rynkowe tych usług. Jeśli mamy państwową policję i sądy - to nie ma CENY rynkowej, jaką płaci konsument za bezpieczeństwo - policja jest finansowana całkowicie arbitralnie, politycznie, bez rachunku ekonomicznego - więc z roku na rok działa coraz gorzej i gorzej, w dodatku jako monopolista, nie jest zagrożona przez konkurencję. Do ustalania tej stawki musiałby być powołany sejm, i myślę, że wystarczyłby na poziomie województwa sejmik, bez centralnego sejmu. Tam radni by deliberowali nad wysokością tegoż podatku na opłacenie średniego poziomu cen usług policyjnych, i tyle. Mało to libertariańsko-austriackie, ale cóż zrobić :> Tak to się odbywało przez wieki wieków, amen.
Co do finansowania armii, to musiałby to robić organ ogólnokrajowy, więc sensowna jest w tej materii tylko monarchia lub wojskowa dyktatura-federacja województw. W mojej koncepcji, lajtowej, robiliby to marszałkowie sejmików województw (najlepiej w ogóle ich nazwać od razu wojewodami: Harjanaz!) na regularnym zjeździe w stolicy. Tam ustalaliby budżet armii z części pogłównego podatku z każdego z województw. Najlepiej, gdyby podatek na armię po prostu płaciły agencje policyjne. Armia zresztą byłaby ostatecznym arbitrem siłowym w przypadku jakichś konfliktów między agencjami. Harjanaz na zjeździe wybieraliby również Głównego Naczelnika Armii - HARJATUGONA!!!
'Multi-cultural paradise' rejects the tenets of classical liberalism and capitalism (the highest sociophilosophical achievements of the White Western Civilization) and replaces it with coercive cultural and economic Marxism, which claims there is no Truth and everything is relative, depending on the 'class' or 'environment' a given group or individual was raised in. The so-called National Socialism is the Hegelian-Marxist doctrine where 'class' was replaced with 'race' or 'nation' - again, a collective term with no real-world correspondence. Really, reading about 'the end of financial slavery' under National Socialism and having in mind the pictures of slave-labour camps, or factories run by subhuman Nazi officials, who replaced the former competent owners and managers, is a really gruesome twist of irony. Anyone endorsing some mythical National Socialist paradise, where economic laws will magically disappear and people will experience some "true" happiness only because a totalitarian bureaucracy will command & control all activities (which is impossible, btw), making people virtually slaves to the whims of incompetent officials - is really a pathetic looser. We need not look further, than to European Union itself, which is modelled in a very similar style, with the only exception that it endorses the 'class' version of Marxism, instead of the 'racial'/'national' one. Western Civilization can only be saved by the return to the real Western values - personal Liberty, private Property, rule of Law and a minimal government whose only function is to secure these individual rights. It is the West contra savage Orient of collectivist masochistic ideologies.
W wydanej dwa lata temu znakomitej biografii Ludwiga von Misesa, pióra Jorga Guido Hulsmanna, "The Last Knight of Liberalism" (darmowa lektura możliwa na www.mises.org ), oprócz niezwykle szczegółowego opisu losów (nierzadko dramatycznych) genialnego ekonomisty i analizy jego życiowego dorobku w dziedzinie nauk społecznych, autor prezentuje również historię Szkoły Austriackiej w ekonomii od momentu wydania przez Carla Mengera "Zasad ekonomii" w 1871 r., co, jak wszyscy świetnie wiemy z historii myśli ekonomicznej, wywołało tzw. rewolucję marginalistyczną, do której w tym samym czasie dołożyli się jeszcze Brytyjczyk W. S. Jevons i Francuz Leon Walras. Wykładana na uczelniach historia myśli praktycznie nie akcentuje, czym wyróżniała się rewolucyjna koncepcja Mengera, skupiając się na matematycznych koncepcjach dwóch pozostałych ekonomistów. Jorg Guido Hulsmann klarownie wykazuje, jak bardzo Jevons i Walras zbłądzili, i dlaczego to Menger miał rację. Problem tkwił w tym, iż Jevons i Walras oparli się na koncepcji UŻYTECZNOŚCI, a więc kategorii czysto psychologicznej, stanowiącej "poziom satysfakcji" dostarczanej przez dane dobro. Im więcej dobra skonsumujemy, tym coraz mniej "użyteczności" czerpiemy z każdej następnej jego jednostki. Zakłada to istnienie jakiejś policzalnej puli bądź poziomu potrzeb, gdzie każde skonsumowane dobro wywołuje ich zmniejszenie. Nie daleko stąd już do paranoi matematycznego wyliczania ogólnego poziomu równowagi użyteczności, mimo iż nijak tej użyteczności nie można zmierzyć. Tymczasem podejście Mengera nie było psychologiczne, lecz PRAKSEOLOGICZNE, i opierało się na koncepcji WARTOŚCI. Człowiek wybiera między dostępnymi dobrami, opierając się na subiektywnej wartości każdego z nich, jako ŚRODKA do osiągnięcia danego subiektywnego celu. Nie ma tu miejsca na zaspokajanie jakiegoś poziomu satysfakcji - człowiek DZIAŁA poprzez wybór spośród dostępnych środków, by osiągnąć cel - ekonomisty nie interesuje psychologiczny aspekt "zaspokajania" potrzeby. Ekonomistę interesuje tylko homo agens, jednostka działająca. W takim wypadku nie ma miejsca na wykresy funkcji użyteczności i równania równowagi. Dobra są konkretne, w konkretnych ilościach, więc wszelkie wybory oparte są na dyskretnych wartościach (pomijam już niedopuszczalność stosowania przez ekonomistów neoklasycznych funkcji matematycznych do opisu przyczynowo-skutkowego działania człowieka), i dyktowane konkretnym w danym czasie i miejscu celem działania konkretnego człowieka. Oznacza to, że nie istnieje wspólny mianownik wartości poszczególnych dóbr. Nie można porównywać wartości np. jabłek i samochodu, każde wartościowanie jest unikalne i subiektywne. Nie ma tu miejsca dla matematycznych inżynierów społecznych pokroju Jevonsa, Walrasa i Pareto.
Co ma z tym wspólnego Hayek z tytułu? Za chwilę do tego dojdziemy. Bystry czytelnik z pewnością zauważył już, że koncepcja Mengera nie była psychologiczna, tylko prakseologiczna. Zapyta, dlaczego więc w historii myśli ekonomicznej, Szkoła Austriacka, jeśli się ją w ogóle wspomina, ma przydomek "szkoła psychologiczna", mimo, iż to raczej koncepcje Jevonsa i Walrasa były psychologiczne. Kolejne pytanie - dlaczego historia myśli ekonomicznej wymienia jako głównych przedstawicieli Szkoły Austriackiej Mengera i... Wiesera, pomijając niewytłumaczalnie Eugena von Bohm-Bawerka, autora znaczącego dzieła "Kapitał i zysk z kapitału", oraz jego ucznia, Ludwiga von Misesa? Autor "The Last Knight" odpowiada na to pytanie. Otóż Friedrich von Wieser, mimo iż był uczniem Mengera, w swej pisaninie (tak można ogólnie określić dorobek tego pana) opierał się głównie na pracach Jevonsa i Walrasa, z biegiem lat mocno odsuwając się od linii Mengera. Jako człowiek charyzmatyczny, ze znajomościami w austriackim świecie akademickim i naukowym, szybko wyrobił sobie pozycję jako "główny przedstawiciel Szkoły Austriackiej" w Europie, mimo, iż pisał w duchu Jevonsa-Walrasa, i praktycznie poza teorią imputacji, nie wniósł niczego sensownego do Szkoły Austriackiej sensu stricte. Jorg Guido Hulsmann jednakże słusznie przypisuje Wieserowi zsyntezowanie wczesnej szkoły austriackiej do szerokiego nurtu neoklasyki - i to właśnie dzięki temu na wykładach historii myśli ekonomicznej słyszymy tylko "Menger, Wieser", gdyż już w latach 20. XX wieku dynamicznie rozwijająca się ekonomia głównego nurtu po prostu zaabsorbowała, dzięki Wieserowi, część teorii Mengera, odrzucając to, co nie było kompatybilne z jej matematyczno-modelowym, statycznym podejściem. Sam Wieser, co świetnie pokazuje autor, błądził w każdym temacie, jaki podejmował, nie różniąc się od ekonomistów neoklasycznych tego okresu. Niestety, jako szef katedry ekonomii na Uniwersytecie w Wiedniu (zastąpił zmarłego Bohm-Bawerka, prawdziwego kontynuatora tradycji Mengera), Wieser skupił pod swymi skrzydłami wszystkich młodych i aspirujących ekonomistów Wiednia tamtej epoki, w tym właśnie Fryderyka von Hayeka, który pod Wieserem doktoryzował się. Hulsmann przekonuje, że wpływ Wiesera na dopiero kształtującego swoje rozumienie ekonomii Hayeka był tak wielki, że nawet późniejsza wieloletnia nauka na seminarium Misesa i zażyła, dozgonna przyjaźń z wielkim Ludwigiem, nie mogły już zmienić tego, iż Hayek nie był w swym pojmowaniu ekonomii Austriakiem-mengerystą, jak Mises. Widać to choćby w słynnej debacie kalkulacyjnej odnośnie możliwości racjonalnego gospodarowania w socjalizmie. Podczas gdy Mises opierał swoją tezę o niemożliwości socjalistycznego planowania na bazie mengerowsko-dedukcyjnej: brak własności prywatnej czynników produkcji oznacza brak rynku; to oznacza brak możliwości kształtowania się cen poprzez działania przedsiębiorców i właścicieli czynników; brak cen oznacza brak obiektywnej prakseologicznie miary wykorzystania zasobów, a więc chaos kalkulacyjny. Natomiast Hayek wykoncypował, iż problemem jest brak dostatecznej wiedzy u centralnego planisty, by ustalać wszelkie parametry produkcji. Kwestia własności w ogóle nie jest podejmowana. Ale to właśnie własność prywatna jest warunkiem sine qua non, by w ogóle pojawił się rynek i ceny - nośniki informacji dla planowania. Poza tym, brak dostatecznej wiedzy doskwiera również na wolnym rynku u każdego przedsiębiorcy - wszak nie są to istoty wszechwiedzące. Ale rynek, oparty o własność prywatną i działanie ludzi, synchronizuje i harmonizuje wymianę informacji, zwłaszcza informacji "biernej" (ang. tacit), niejawnej, pozwalającej przedsiębiorcom dostosowywać plany produkcji do zmieniających się warunków. Centralny planista, nawet gdyby posiadał CAŁĄ wiedzę o danym stanie gospodarki, nie mógłby racjonalnie planować, ponieważ nie istniałby mechanizm synchronizacji informacji przy ZMIENIAJĄCYM SIĘ nieustannie stanie gospodarki. Ta właśnie, typowo jevonowsko-walrasowska, statyczna wizja gospodarki, z myśleniem o której Wieser również się utożsamiał, i przekazał Hayekowi, stoi u podstaw nieaustriackiego podejścia Hayeka zarówno do kwestii debaty kalkulacyjnej, jak i wielu innych rzeczy. Podsumowując: Mises zrobił z Hayeka liberała. Ale nie udało się mu zrobić z Hayeka ekonomisty.
Dopiero w USA Mises tak naprawdę znalazł ludzi, którzy mogli kontynuować tradycję Szkoły Austriackiej, tradycję Menger-Bohm-Bawerk-Mises. Dzięki osobie Murraya N. Rothbarda, niewyobrażalny ich wkład w nauki społeczne nie został zapomniany, i przeżywa wreszcie należny renesans!